poniedziałek, 31 stycznia 2011

x-double minus

 S. Hannah "Na ratunek"

Biologio, idź sobie i mnie nie męcz. Znalazłam podręcznik od biol! :3 Cudownie. Nie chce mi się. :< Dowiedziałam się dwóch rzeczy, no, właściwie trzech: dostałam pięć ze sprawdzianu z biologii, pięć minus z kartkówki z matematyki i załapałam na pewno pozytywną ocenę z holiday card. *jupi* Byłam w bibliotece, wzięłam sobie dwie książki Kinga, bo już Deaver'a nie znalazłam. Ogólnie to wczoraj koniec "Panieńskiego grobu" był mega zaskakujący i cudownie wspaniały. :3 Słucham The door cinema club - What you know, rano leciała końcówka na Mtv, to spisałam tytuł. :D Dobra, muszę się sprężyć w godzinkę z lekcjami, bo będą lecieć tancerze. Ja i mój partner - Hortex Wieloowocowy - pozdrawiamy cały świat z wyjątkiem Tom'a i Buki. :-*

niedziela, 30 stycznia 2011

off

 jak to się mówi: krzywa twarz

Właśnie wróciłam z kościoła, rozmawiałam z sąsiadką, która wybiera się jutro do Barcelony z mężem. :-) A ja robię sobie plan dnia: pościelić łóżko, poczytać i pouczyć się, zjeść coś, spakować się do szkoły i iść spać. A, jeszcze: wziąć prysznic, umyć się, pomalować dokładnie paznokcie. Jejciu, ale mi z nosa cieknie. Dzisiaj było super kazanie, normalnie pierwszy raz od paru tygodni słuchałam. Oczywiście jakaś głupia matka z wydzierającym się wniebogłosy dzieckiem zamiast wyjść z kościoła, uciszała je w środku. ^ Muszę jutro Karolinie oddać klucze od szafki. Mama wczoraj kupiła super cukierki tofi o smaku waniliowym (love) i maślanym, więc wezmę jednego i dam Jakubowi, co by nie narzekał, że o nim nie pomyślałam. Mój optymistyczny jak zawsze post dobiega końca. Wracam do Deavera, facet jest kapitan Fantastic. Uwielbiam czytać jego kryminały, wszystko jest idealnie napisane, a co najlepsze - zawsze doda coś, czego nikt się nie spodziewa. :) Miłego dnia!

sobota, 29 stycznia 2011

Cholernie symetrycznie amoralne życie, co, gubernatorze?

 bbye clouds

Jak pomyślę, że muszę zasiąść do historii, to odechciewa mi się wszystkiego. :D Wczorajszy dzień był udany, oglądałyśmy do drugiej filmy, musiałyśmy się z Karo wcześnie pożegnać, więc było nam smutno bez niej. :< Oczywiście ja, królowa, wywaliłam tort na lodówkę i trzeba było sprzątnąć, ale uratowałam wielki kawał, który zjadłam. :D Nie wiem, czy to sprowadzi na mnie nieszczęście, I hope not. : P Tak więc "Step up 3", cudowna parodia zmierzchu, która była lepsza od filmu "Zmierzch" (oglądałam jedynie początek pierwszej części, ale wiem, że reszta była do kitu), "Remember me" z Patisonem, na końcu się popłakałam, no i "Dear John" - tutaj przez cały film ryczałam bez powodu, w każdym razie pod koniec oglądałam po łebkach, bo chciało mi się spać, zaliczone. Tytuł wzięłam z "Panieńskiego grobu" Deavera. Karo mi kupiła "Definitywnie martwy" - jejciu, jaka gruba, cudownie. :3 Już chcę ją przeczytać. :3 A Karolina "Kalejdoskop" - na pewno też mi się spodoba. No i mydło do rąk (a zarzekała się, że to nie mydło). :D Pojutrze do szkoły - nauczcie się za mnie. Dobrze, że chemia jest taka prosta i nie wymaga uczenia się. Gbye. :-*

19:01
Jakąś godzinę temu pierwszy raz użyłam golarki i zamierzam to powtarzać w nieskończoność, bo to super sprawa, chociaż nie usunęła wszystkich włosków (na pudełku było napisane, że usuwa wszystkie :<). Później mama mi dała chleb smażony do jedzenia i zjadłam jedną dużą kromkę i jedną piętkę. :D Po mini-kolacji poszłam się wreszcie umyć i jestem tu teraz wypielęgnowana, z brązowym turbanem na głowie, uszami wyczyszczonymi, a to znaczy, że teraz stuprocentowo wszystko słyszę. Muszę sprawdzić, jak miał na imię trzeci z bandy ze Zmierzchu, żeby napisać o tym Karolinie, a potem sprawdzić, ilu gwiazdkowy był hotel, w którym nocowali wczoraj/dzisiaj moi rodzice. Stawiam na cztery, tata na pięć. ^ Ha, miałam rację, cztery. :P

piątek, 28 stycznia 2011

'The ocean never ends. Does it go under the world?'

 london tea

Słońce świeci, ale mróz panuje niesamowity. Pięknie to wygląda, chociaż gorzko smakuje. Nie mam zbytnio czasu na pisanie posta, bo czekają mnie ogarnięcie się i przygotowanie żarełka na spotkanie. :D Zrobię to pewnie w godzinę. Będzie fajno, musi być. Ogólnie wczoraj w nocy pisałam z kolegą z klasy, tak szczerze, inaczej. :P Warto było przypomnieć mu o swoich urodzinach i oświadczyć, że "cukierków nie będzie". O landrynkach pomyślimy. Cały czas się zastanawiam, jak mogę najładniej pościelić łóżko, ale nic się do tego nie nadaje. :< Ani artystyczny nieład, ani prostota i kawałek narzuty, ani nic. Okay, chyba wystarczająco napisałam. :D Wypijmy na śniadanie herbatkę i zjedzmy jajecznicę. :3 Gbye. :-*

czwartek, 27 stycznia 2011

migawki z życia codziennego

 colgate działa

Zapomniałam wczoraj, że dziś mam urodziny, ale potem mi się przypomniało, i teraz siedzę i czytam przychodzące wiadomości z życzeniami. O jedenastej idę z Karoliną na zakupy, a tu pada śnieg. :< W sumie śniło mi się właśnie, że idę z nią do biedronki, ale ciągle ktoś nam przeszkadzał, byłam w szpitalu, poznałam swoje dziecko, które często mi się śni. Taki los. :D Nie mam nic więcej do napisania, idę czytać książkę, do końca zostało mi 170 stron. A, najpierw umyję zęby i zjem śniadanie (płatki z mlekiem!). Have a nice day. :P

Pomalowałam sobie na ciemny fiolet paznokcie i czekam, aż do końca wyschną, bo chcę usunąć lakier z palców. :D Czytam artykuł o wypasaczach, dojrzałam na którymś z fotoblogów i zaciekawił mnie. Skończyłam już "Na ratunek", teraz zabieram się za Deaver'a. :3 Aaa, jego książki są nieziemskie. :-) Dostałam od mamy czekoladę, he. :D

środa, 26 stycznia 2011

dziadek mróz jeszcze nie przestał się śmiać

 where am I?

Ho, ho, ho, na dworze szaleje zima! Śnieg prószy od rana, co to się dzieje! :< Tak na dobrą sprawę, to nic mnie to nie obchodzi, ale zimno mi, a ten krajobraz pogłębia mą zimnotę. Właśnie próbuję okiełznać moją playlistę, ale na nic się zdają moje wyczyny, bo to po prostu nie działa i nie chce zadziałać. -.- Czy takiemu prostemu człowiekowi jak ja nie można podać na tacy działającego produktu i cieszyć się moim szczęściem? Nie, nie można. Jest już pierwsza, a ja w piżamie, nieogarnięta, włosy w nieładzie... zęby i łapki umyłam, w końcu bez tego bym nie mogła zjeść śniadania. ^^ I obejrzałam nawet "Pamiętniki wampirów", chociaż to już się naprawdę zrobiło nudne. :< A przy wczorajszym odcinku Tancerzy się popłakałam! :o Tak się wzruszyłam... Kobieca delikatność. :D Dobrze, pogmeram jeszcze przy tej playliście i obejdę wszystkie portale społecznościowe i blogi, żeby się dowiedzieć, co też ludzie wyrabiali podczas moją nieuwagę. Cześć. :-)

wtorek, 25 stycznia 2011

pac, pac

 możliwości kompakta 4 mpx i nieekologicznej żarówki <3

Dzień dobry, właśnie wróciłam od Karoliny. :-) Do pierwszej grałyśmy w Miliard w rozumie i właściwie to ciągle wygrywałam, ale to nie o to chodzi. :D Pamiętam, jak kilka lat temu nie potrafiłyśmy odpowiedzieć na 3/4 pytań - dzisiaj 3/4 to pikuś. ^^ Rano czytałam książkę, pomalowałam sobie paznokcie na niebiesko, a Karolina chrapała w najlepsze.

Zamierzam właśnie wypisać sobie wiadomości do nauczenia na historię, więc nie mam tutaj nic konkretnego do napisania, toteż kończę. Stopuję z czytaniem książek, teraz czas na naukę.


22:50
Tak naprawdę to miałam iść pół godziny temu spać, ale z racji tego, że mi się odechciało i nie mam ochoty na tykanie książki, to coś tu wyczaruję. Od godziny boli mnie brzuch, wiem już od czego. Mama mi podsunęła pod nos spaghetti o dwudziestej i zjadłam. :< A potem wcisnęłam jeszcze jogurt z gwiazdkami czekoladowymi. :< Chrup, chrup... :< Nikt mi już brzuszka nie pomasuje... Nie na wiele zdadzą się moje wysiłki. Do kitu ostatnio piszę. A miało być wesoło i bez zmartwień. ^ O, moja mama hoduje grzybka. To ohydne. Tworzy specyfik do picia, który zapewni jej długowieczność. Grzybek tybetański, o ile dobrze przeczytałam. Może powinnam też takie coś pić? Dwadzieścia dni, przed spaniem, żeby mieć dobrą przemianę materii, usunąć nadmiar złego cholesterolu, którego nie posiadam, nie borykać się z bezsennością, z którą nie mam do czynienia, zwiększyć libido, które mnie nie dotyczy, zapobiegać rośnięciu komórek rakowych, to też mnie nie dotyczy, no ale przede wszystkim być ładną i młodą do końca swojego istnienia. Trochę ironii nie zaszkodzi. :D Tak, to naprawdę działa. A, jeszcze zapobiega zaparciom i wzdęciom! To lepsze niż activia - reklamy was okłamują, ale cóż, takie mają zadanie. Hm, pomogłam niektórym walczącym z powyżej wypisanymi utrapieniami?... Moja mama wkręciła się w to na całego.


Ciasteczkowy potwór na mnie patrzy... :< Dobrze, rozbiorę się z różowej bluzy, ubiorę słuchawki, włącze muzykę, czyli Beetles (żuczki) albo coś z repertuaru Foals, odłożę Na ratunek Hannah na biurko, wsunę się pod kołdrę, przykryję po czubek głowy, ucałuję mojego misia, wypowiem magiczne słowa i przytulę go do piersi, by potem przez najbliższe mniej więcej pół- do godziny rozmyślać o "dupie maryni", która jest słodka i jędrna, a na dodatek ma iście alabastrowy kolor, co by nie zniechęcać zaciętych anty-solar ludzi. Widzicie, jak można zbudować strasznie złożone zdanie? Dobranoc.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

gekon



Chciałam umieścić tutaj ckliwą notkę, lecz wymyśliłam ją w nocy, kiedy byłam naprawdę znużona i smutna, a potem zapadłam w sen i rano już nic nie pamiętałam. Tak, to jest magia nocnych refleksji. Za to udało mi się wkleić good song, nawet mega very good song. Mamy tydzień do szkoły i ujawnię pewien głęboki sekret: nie chce mi się. Dobija mnie biel na zewnątrz. :( Wcześniej zerknęłam na wagę i się zważyłam. Wyszło: 45,5 kg. Ostatnio wchłaniam tony żarcia, to niemożliwe, żeby moje tłuszczyk i narządy wewnętrzne wraz z grubymi kośćmi tak mało ważyły. Waga chyba się zepsuła. ^^ W każdym razie nie satysfakcjonuje mnie ta liczba, wolę moje 49 kilogramów, bo z nimi czuję się najlepiej. Czasami jak patrzę na blogi z dziewczynami, które piszą swoją wagę i wymarzoną wagę, do której chcą się zbliżyć, wklejają zdjęcia patyków przerobionych w photoshopie albo też naturalnych patyków, które mnie przyprawiają o mdłości, bo to nienormalne, to mam ochotę paść na stół i się wić lub walić głową o klawiaturę. To przechodzi ludzkie pojęcie. :D Popieram zdrowe odżywianie, no i sport to zdrowie, chociaż ja z obydwu opcji nie korzystam, ale żeby pakować w siebie mrówie ilości jadła dla krów... bez komentarza. :D A tak co do notek, to zdaje się, że zawsze jestem wesoła, szczęśliwa i nigdy nie mam w życiu źle, bo takie moje królewskie pochodzenie... Nie ma tak dobrze. :-) Nie sądzicie, że dużo lepiej jest pisać o rzeczach przyjemnych, które poprawiają nastrój smutasów, użalających się na forach czy różnych portalach internetowych? Tak, to jest dobre. A że nie pomaga, to już nie moja wina. :-P I na koniec o snach: śnił mi się tulipanowy dzień! Każdy sobie wysyłał kartki z tulipanem, a potem przyjeżdżał kurier i dawał każdemu czerwone tulipany. :3 I jeszcze o Gosi, która zemdlała na pasach przy dworcu w Pszczółkach i pomagałam jej się ocucić. :< No a później nadszedł czas na sen, w którym miałam zginąć, ale jak w każdym hoolywoodzkim śnie zdarzył się cud i przyjechała banda wojskowych, która uratowała nas z opresji. Tak, jacyś szaleńcy znowu chcieli zgładzić świat. :D

niedziela, 23 stycznia 2011

BRITISH superman

/oko na okno, oko w chmurach/

Jestem naprawdę zdenerwowana na siebie. Znowu musiałam skończyć książkę, więc czytałam do północy i zasnęłam dopiero za dwadzieścia pierwsza. :( A potem obudziłam się o siódmej i już chciałam wstać, ale zapadłam w kolejny sen. Powtórka sprzed lat. Co, główko, zabrakło pomysłów? Kup pomysł na! ^

Tak naprawdę to napiszę później. Czeka mnie wielkie przeżycie: opuszczenie domu. Przez ten tydzień kompletnie nigdzie nie wychodziłam. A teraz trzeba iść do kościoła, więc ubiorę spodnie, jakiś t-shirt i bieliznę. Słońce na mnie świeci zza chmur! <hurra> Jestem wybrańcem. See you.

18:35
Doszłam do 100 strony. <porażka> Niedziela zawsze jest leniwa. :D Poza tym była moja ciocia z kuzynami, dostałam na urodziny od chrzestnego pięćdziesiąt złotych, więc w najbliższym czasie kupię sobie dwie kolejne części (książek) cyklu o sukubie. :D Piję dilmah, tym razem dobrze ją sobie zaparzyłam, bo ostatnio była za mocna i mnie zniechęciła. No i piszę z Karoliną, która aktualnie się kąpie. A poza tym zaproponowałam Karo, żeby przenocowała u mnie z piątku na sobotę, mam nadzieję, że się zgodzi. : > O, i tyle z mojego dopisywania czegokolwiek. O siódmej pójdę wziąć prysznic. Mmm! Jagodowo-porzeczkowa Ziaja pobudza zmysły. :> Ha ha. :D A tak w ogóle to czytałam w Newsweeku o nastoletnich ciążach - masakra na całej linii. Większość dorosłych Polaków jest tak nieodpowiedzialna, że aż płakać się chce. Nie dodam nic więcej, bo się posypią złośliwe i deprymujące komentarze. Polecam zasięgnąć po Newsweeka i przeczytać artykuł. :) Znalazłam wczoraj piłeczkę z kolcami i teraz moja noga się nią bawi, ha ha. :D Super jest. :D I teraz zdrobnienie dnia: papuś! <szczerzy się>

sobota, 22 stycznia 2011

"Większość dobrych rzeczy wiąże się z ryzykiem"

 here kitty kitty kitty!

Wstałam o dziesiątej. :( Tak późno! To dlatego, że byłam strasznie ciekawa zakończenia książki i rozwiązania zagadki... Przeczytałam ją ok. godziny pierwszej. Przed chwilą zaczęłam czytać drugą część, doszłam do trzeciego rozdziału i stwierdziłam, że muszę tutaj coś napisać. :-) Powinnam znaleźć sobie czas na naukę, bo dzisiaj śniła mi się przeklęta lekcja plastyki... nie miałam zrobionej pracy domowej i dostałam cztery. -.- Jezu, ta babka mnie prześladuje! Chcę już House'a! Tata przyniósł do domu i zapomniał o nim... Nie zgrał mi nawet na dysk, żebym mogła sobie obejrzeć. :< Tymczasem kombinuję, co zjeść na śniadanie, i pomimo tego, że w lodówce znajduje się mega danio straciatella, to wolę zjeść płatki z mlekiem. :D Korzystam z okazji, że mam dobre mleko, bo ostatnimi czasy było zepsute. ^^ Kończę, może później coś dopiszę. :-)

piątek, 21 stycznia 2011

DOBRE SŁOWO OTWIERA SERCE*

 red socks pugie (ŚNIEŻKA)

*maminy opis na gadu-gadu
Przypominam, że dzisiaj mamy Dzień Babci, dokładnie 21.01.2011. Dwa jeden, zero jeden, dwa zero jeden jeden. Słucham "Olympic Airways" Foals i wkurzam się na widok śniegu na dworze. Jak to możliwe, że w ciągu kilku dni potrafi napatoczyć się kilka milionów cholernych zmrożonych gwiazdeczek? Mamy styczeń, proszę państwa, te roztopy były iluzją wiosny, a większość z was oczywiście wpadła w dziką radość. Ja też, high five.

Wczoraj skończyłam czytać "Przed świtem", zaczęłam i skończyłam "Drugie życie Bree Tanner", a dzisiaj zaczęłam czytać "Melancholia sukuba" i jestem na siedemdziesiątej stronie. Cóż, miałam dzisiaj tak zwariowanie, nienormalnie głupie sny, że obudziłam się o ósmej.

Nie wiem, co napisać. Przed chwilą rozmawiałam z Karo... i cieszę się, że nie jest już tak źle. To tyle z mojej strony, have a good day. 

21:37
Przed godziną skończyłam pić cappuccino, które dała mi mama. Zapach kawy nadal unosi się w moim pokoju, a smak nadal czuję na języku. Cappuccino nie było złe, nawet dobre, chociaż ja i tak nadal nie jestem przekonana do kofeiny i kawy. Tak. Później poszłam do łazienki i rozmawiałam z Karo jedenaście minut. Dziewczyna ma 300 metrów do sklepu i nawet nie doszła, kiedy ze mną rozmawiała... Karo, więcej werwy! :D A moja książka już jest tak rozkręcona, że nie mogę się doczekać końca. Cóż, od zawsze ciekawiły mnie kryminały, a w tej książce jest dużo wątków kryminalnych i romansu. Idealna książka na wolne dni. :-) No dobra, to na tyle, cobyście nie byli poszkodowani, że tak mało dziś napisałam. :D Nadal słucham Foals, kurczę... Mają wpadającą w ucho muzykę. Czytałam dzisiaj w Bałtyckim zabawne kawały, nie przytoczę ich już, lecz powiem, że były o kolei i kolejarzach... tak, tak, w Polsce to niezwykle drażliwy temat. :> Dobranoc!

czwartek, 20 stycznia 2011

ekscesy włoskiego seniora...

 dla poprawienia humoru

Obudziłam się z naprawdę irracjonalnego snu dokładnie o godzinie ósmej jedenaście. A sen był o zgubionym przeze mnie plecaku i o kolejnym wejściu do pokoju nauczycielskiego przed lekcją chemii. Tak, w moich snach ostatnio często wchodzę do pokoju nauczycielskiego... gdzie nauczyciele zdążyli się do tego przyzwyczaić. Przypomina to lunatyzm... Dlatego też sen był irracjonalny, ponieważ nie chce mi się wracać do szkoły, a śnię o szkole. Wiem, skąd się to wzięło. :D Karolino, przemyślałam sobie to wszystko i ogłaszam, że nie idę na ten cholerny bal, ponieważ ja się do tego                    N I E  N A D A J Ę. :-)

Musiałam sobie zrobić przerwę w czytaniu, ostatnio nie mogę się bez tych przerw obejść. W każdym razie wczorajsze zakończenie odcinka "Tancerzy" wprowadziło mnie w złość, gdyż nie wiem, co będzie dalej. Dawno już się tak nie angażowałam w śledzenie poczynań postaci serialowych. Powinszować. :D Po feriach prawdopodobnie nie będę tego oglądać. :-)

Wczoraj dostałam kartkę urodzinową od babci. Co prawda przedwcześnie, bo urodziny mam za tydzień, no ale babcia zawsze pamięta. :) Jestem głodna! Nie ma nic do jedzenia! Przez cały dzień będę się skradać do kuchni w poszukiwaniu czegoś na ząb i niczego się nie doszukam. : ( Buu... zrobię sobie herbatę później, co by mój żołądek nie protestował. I płatki zjem albo tosty. Tak, to akurat w mojej kuchni można znaleźć. Kakao również jest, chociaż mleka brak. Przyślijcie mi pakunek z jedzeniem, proszę! <załamka>

Zbieram się. :-)

środa, 19 stycznia 2011

Have you been cutlerized?

 hey, hey, give me your leg

Przed chwilą zjadłam z Karoliną przypieczone tosty z serem (jej) tudzież z serem i szynką (moje). Wcześniej dokończyłam czytać księgę Jacoba i wreszcie się głupiec wpoił i mam spokój z jego wybuchowym charakterem oraz z miłością do Belki. Dzisiaj się wyjątkowo wyspałam, cud! :o Śniegi opadły, przede mną rozciąga się krajobraz nieciekawych zielono-białych pól. I nagie drzewka. Takie cherlawe, nijakie. O tak, to zdecydowanie nie wygląda mi na wiosnę. Do tego jeszcze to zachmurzone niebo... Lada dzień sypnie śnieg. Nie cieszmy się zbyt prędko. :-( Nie mam już nic do dodania, Karolina mi oznajmiła przed chwilą, iż ubrała dwie różne skarpetki. He he. :-)

Jeszcze zaedytuję notkę. Wczoraj się dowiedziałam, że pan robotnik od roboty budowlanej, czyt. idiota budowlaniec, zepsuł zamek w drzwiach garażowych i zwiał, a nas zostawił z problemem, uprzednio nie uprzedzając nikogo. Nie zwalajmy od razu winy na pana budowlańca, mógł być to zwyczajny włamywacz. Wczoraj wdałam się w dyskusję z rodzicami na temat owego włamywacza. Mam pokój na piętrze, nawet nie tuż nad garażem, bo pokój obok jest nad garażem. Spytano się mnie, czy słyszałam cokolwiek. I tu kolejnie pytanie: jak? Włamywacze w swych fachu muszą być delikatni! Nikt nie może nic usłyszeć ani zauważyć. A skoro pan włamywacz albo pani, jak kto woli, nie chciało przedrzeć się przez gąszcz pomieszczeń do idealnego kąsku - telewizora tudzież <myśli> innych sprzętów AGD, to logiczne, że zamek zepsuł budowlaniec. Niemniej jednak facet, pomimo tego, czy to zrobił, czy nie, jest idiotą i go nie lubię. Czy każdy budowlaniec taki jest? ^^

Taki fragmento, co by wam dać więcej do czytania. :) I nawiasem mówiąc - podoba mi się bardzo nowy wygląd mojego bloga. Już dawno chciałam go zmienić i wczoraj miałam nieco czasu na tę operację. :) Zbieram się do robienia porządków. BB.

wtorek, 18 stycznia 2011

What's the good word?

 kÓrczak

Tak wcześnie piszę, bo oderwałam się na chwilę od lektury. :D Tak, tak, skończyłam przed chwilką księgę pierwszą i zdenerwowałam się po raz drugi na Edzia-pedzia, bo chce przeprowadzić na Belce aborcję. No i doszłam do księgi Jacoba, która jest najgłupszą księgą, najgłupszym fragmentem w całej sadze - nienawidzę tego kolesia. Chwilka przerwy... Szukam audiobooków. :D Jako że jestem wielką fanką Meg Cabot, co tu dużo ukrywać, dorastałam z jej książkami, szukam właśnie audiobooków książek jej autorstwa. Parę lat temu byłam zaaferowana Pamiętnikiem Księżniczki i innymi jej powieściami. Wczoraj z Karolą wspominałyśmy Borisa Pelkowskiego... ha ha. :D No i właśnie chciałam wyszperać serię "0-800 - Jeśli widziałeś - zadzwoń", ale nie wiem, czy mi się uda. Mogłabym tego słuchać podczas marszu do szkoły. Zauważyłam, że te ostatnie posty to ględzenie o książkach. ^^ Czas wolny zawsze skłania mnie ku refleksjom na temat lektur. Muszę jeszcze wypożyczyć sobie Romcia i Julcie, bo niedługo przerabiamy. To tak na marginesie.

Czuję się już o niebo lepiej. Kataru prawie nie mam, ból gardła mija powoli, ale mija. Karolina dzisiaj prawdopodobnie zawita u mnie. :) Dlatego też zaraz schodzę z krzesełka, wyłączam komputer i mykam do księgi Jacoba, bo chcę ją dziś zakończyć. :D O, wiem, co zrobię... napiszę na forum z prośbą o audiobook. GOOD IDEA. Kończę mój bez ładu i składu monolog. Gbye. :-)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

misie-gumisie-witamisie

 pieprz i wanilia

Wiecie co...? Wiosna chyba nie przyjdzie. :( Nie w styczniu... To za wcześnie. A wszyscy się cieszą na widok roztopów tylko dlatego, że to oznaka wiosny. A czy widzieliście w tym roku już przebiśniegi? No właśnie... Podczas gdy moje JA grzeje tyłek na asfalcie w Californii, moje drugie JA boryka się z bólem (ćmieniem) głowy w Polsce. Śnił mi się dziś ślub kościelny, na którym wypatrzyłam przystojnego faceta o dziwnej twarzy, a ten mnie zbywał spojrzeniem i uciekłam do babci, gdzie kontemplowałam nad tym, czy kąpałam się u siebie w domu, czy u niej. Czego można spodziewać się po snach? Idiotycznych przemyśleń, ha! Przeczytałam dziś "Cujo". Świetna książka. Po prostu wkurzyłam się, że czteroletni Tad umarł z odwodnienia przez głupiego, rozwścieczonego psa, który chciał zabić jego mamusię. :( A teraz mam zamiar przeczytać drugi raz "Przed świtem". Ta część sagi jest najlepsza. Edzio i Belka dorastają! Ale "Intruz" jednak był lepszy od "Zmierzchu". Muszę go jeszcze raz przeczytać, bo po prostu fabuła nieziemska. [DUŻO TEKSTU O... PUPIE (co by nie nadużywać brzydkich słów) MARYNI] Okay, oddaję się swojej chorobie w najlepsze. Wybrałabym się w odwiedziny do mojego JA, ale się na mnie obraziło. Wiecie, ta koalicja, demokracja, bla bla bla, żołądkowa czy Bóg wie jaka. I polubiłam serial "Tancerzy". W sumie nie wiem, czemu, ale jak włączam telewizor i trafiam akurat na odcinek tegoż serialu, to nie przełączam kanału, tylko to oglądam. Tak szczerze mówiąc, jest to jeden z najlepszych seriali, jakie dotąd wyprodukowało TVP. Obejrzałam ok. pięciu odcinków, ale mogę z ręką na sercu podtrzymać te zdanie. Piszę bez ładu i składu. Miłego wieczorku. :-*

niedziela, 16 stycznia 2011

przedmóżdże


Zdjęcie i piosenka są jak najbardziej adekwatne do mojego obecnego nastroju. Ponury dzień także jest adekwatny. I w ogóle książka pt. "Cujo" S. Kinga też jest adekwatna. Ach, ten leń... Nawet nie mogę siedzieć przed komputerem, bo mój mózg zamienia się w suchą skorupę. More sun... Need more sun! Nienawidzę budzić się z ostrym bólem gardła. Katar sprawa drugorzędna, nie dokucza mi zbytnio. Ale gardło boli mnie cały tydzień. -.- Dear Pain, go away, okay? Dlaczego dzień zbliża się ku końcowi? A tak niedawno był ranek... Jejuś, ja nawet nie przeczytałam stu stron. :( Idę stąd do łóżeczka, a wy dalej męczcie swe drogie oczka, umysły, mózgi, paluszki i mięśnie komputerem. B Y E

sobota, 15 stycznia 2011

TINKI-TANKY

 straight on

Po zakupach, trzecia godzina. Buty były, mojego rozmiaru nie było, aczkolwiek w Bershce wyniuchałam ładny sweter, toteż go zakupiłam. I zajrzałam również do empiku, kupiłam kartę za trzydzieści pięć złotych, które już wydałam na darmowe SMS. Natalia rano do mnie zadzwoniła i zdecydowała się jechać ze mną, także ona też jest zadowolona ze swoich zakupów (I hope so). A teraz przygotowuję się do sprzątania, bo już dawno tego nie robiłam (z braku czasu i chęci). A potem będę czytać, już prawie kończę książkę. Także nie mam już co pisać, miłej soboty. :-)

piątek, 14 stycznia 2011

breathe in the deepest part of the water

 keep me inside your stomach >whoa!<

Wreszcie załadowało się zdjęcie. Wystarczyło wyłączyć komputer, zrobić parę niezbędnych czynności i znów włączyć to cacko. Słucham Warpaint (The Fool), zaraz mykam do mego kryminału. :D Streszczenie dnia? <wybuch zniecierpliwienia> Okay! Pan od geografii przeniósł pisanie sprawdzianu na piątek po feriach, z plastyki dostałam cztery minus, chociaż to i tak dobrze, zważając na to, że pięć minut przed lekcją się ocknęłam, by coś sobie powtórzyć, gdyż wcześniej w ogóle się nie uczyłam. Big aplauz. No i tam parę lekcji zleciało, oglądaliśmy film o Percym Jacksonie, entuzjazm wśród dziewcząt, faktycznie - chłopak był ładny, no ale tylko ładny... Nie obyło się bez wymiany zdań na temat nowego nauczyciela plastyki. Yeah, wreszcie zbliża się termin rozwiązania pani wielki brzuch! No i wymyśliłyśmy z dziewczynami, że przyjdzie do nas młody gej, w którym zaduży się Weronika i będzie big love story and heppy end. Marzenie ściętej głowy. W sumie to oby przyszedł ktoś, kto ma wylane na naukę. :> The second pipe dream. Na urodzinach Patrycji fajno było. Prezenty jej się podobały, więc nikt nie wyszedł stamtąd zawiedziony. :D Okay, kończę mój jakże ekscytujący post i idę do ciepłego łóżeczka. A! Zrobię sobie herbatkę z cytrynką. :3 A jeżeli nie będzie cytrynki... to z miodkiem. Be my own Puchatek! I jeszcze cytat z Kubu: Life is brutal and full of zasadzkas. BIG CHILL! Ferie!

czwartek, 13 stycznia 2011

RRRRRRRRRROCKET

 headstorm

Zakupy zrobione, prezent jest super. :-) Nie napiszę, cóż to takiego, ale jest bardzo fajne. :) Mam nadzieję, że Patrycji się spodoba. Ogólnie to zmęczona jestem, idę zaraz wziąć prysznic i się uczyć na jutrzejszą geografię. W sobotę być może pojadę kupić sobie takie oto botki:

Są śliczne. :D Mam nadzieję, że uda mi się je jeszcze złapać. Uwielbiam przeceny. :3 Nie mam nic już do napisania, bo naprawdę wszystko mnie boli, plecy, nos, gardło, głowa... :x Na szczęście jeszcze jutro do szkoły i koniec. Długo wyczekiwane ferie. Wypożyczyłam sobie dziś "Komórkę" King'a, "Panieński grób" Deaver'a i "Na ratunek" Hannah. :) Mam co czytać!!! Praktycznie dziesięć nowych książek na półce plus obecnie czytana. :o Great! Idę, gbye. :-)

Zapomniałam dopisać, że w pociągu siedziałam naprzeciw strasznej kobiety. Przerażała mnie po prostu. -.- Mówiła do siebie i wierciła się, rzucała gwałtownie... a do tego miała zużytą kurtkę, brud pod paznokciami i brak jednego paznokcia... Miałam ochotę zwiać stamtąd, ale opanowałam się i uciekłam wzrokiem w bok. Ta kobieta wydawała mi się opętana przed demona normalnie. :D Na szczęście wysiadła w Głównym i dwa przystanki jechałam bez obaw. A z powrotem zafundowałam sobie bilet na regio, podczas gdy jechałam skm. <brawo> Te kasy są naprawdę chore. :x Jest napisane SKM, to nie mówię już na jaki przewoźnik... Następnym razem się poprawię. :D A poprzednio jeszcze powiedziałam, że na skm... Porażka. Lili porażka.

środa, 12 stycznia 2011

"Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych..."

 warm blood in my veins

Dowiedziawszy się dzisiaj nieco więcej o stypendium, mogę powiedzieć, że jednak go nie dostanę, ponieważ jest od drugiej klasy. Trudno, to tylko kolejna motywacja do dobrej nauki na przyszłość.

Wycieczka się udała, było bardzo fajnie, chociaż sam spektakl nie był zbyt ciekawy. Warsztaty okazały się zabawne, po wyjściu z teatru też nie brakowało dobrego humoru. Moja klasa jest naprawdę bardzo fajna. :-)

Mam dzisiaj kolędę. Jakoś to się przeżyje, oczywiście nie wzięłam ze szkoły mojego zeszytu. :D Moją pracę domową z muzyki zostawię sobie na ferię czy tam weekend, a tymczasem pójdę czytać książkę, bo nie chce mi się siedzieć przed komputerem. Jutro jadę do Gdańska, z Karo się niestety nie spotkamy, ale za to mam nadzieję, że będę jej towarzyszyć na egzaminie. Bb.

wtorek, 11 stycznia 2011

stomach ache

 mini chillout

Siedzę nad matematyką, zostały mi jeszcze dwa przykładziki i zasuwam uczyć się na geografię, gdyż w czwartek raczej nie będę miała zbyt wiele czasu. :D Dzisiaj krótko: zgłosiłam się do odpowiedzi na chemii, dostałam piątkę; kartkówka z matematyki - koszmar definicji - będzie cztery (?); mam szansę na otrzymanie stypendium od wójta, oby się udało! Mój mikołaj z czekolady stoi od paru dni odpakowany i jest zjedzony w połowie, a jako że burczy mi w brzuchu, chętnie go dokończę. :D Zdjęcie powyżej to przedstawienie moich stóp obutych w czarne skarpetki. Wydaje się nieco niewyraźne, jednak to zasługa programu X, gdyż wcześniej było przeciętnie beznadziejne. A po interwencji programu X stało się klimatyczne (o ile klimatyczne może być zdjęcie stóp i okna). To na tyle, życzę miłego dnia wam i sobie również - geografia... :-)

Dobra, dopiszę coś tutaj jeszcze, choć jest taka późna godzina, a ja mam zamiar zacząć czytać nową książkę. Słucham właśnie Marii Awarii, "hej, hej, hej, tyś mój klej, superglue". Znaczy, Marii Peszek, grającej w reklamie, która jest jedną z najdurniejszych reklam w telewizji, ale nie jest zła. Cóż, mój tytułowy ból brzucha chyba jeszcze nie przeszedł. Powraca z nową falą bólu. Nie wiem, od czego, może zatrułam się szkolnymi bułkami serowymi... albo nuggetsami z knorra - nie polecam, smakują jak zwykły kotlet z kurczaka, ale nawet zwykły kotlet jest smaczniejszy. :D Aaaaa... najważniejsza informacja!!!! Dostanę stypendium najprawdopodobniej! Cóż, musiałam się pochwalić. Jestem zadowolona! Chociaż te półrocze było najłatwiejszym półroczem w mojej szkolnej karierze i nie musiałam się wcale wysilać, by zdobyć te wszystkie piękne oceny, to jestem z siebie dumna. W kolejnych latach będę się starać o jak najlepszą średnią. A w liceum... cóż... liceum swoją drogą. :D W czwartek pewnie dowiem się o stypendium czegoś więcej, więc żeby nie zapeszać, zaszyję się w sobie i nie będę nad tym myślała. :-) Już kończę, dam mamie wejść, co by nie tęskniła całą noc za naszą-klasą tudzież facebookiem... I'm joked. Ma też prawo do relaksu przed komputerem. :-) Dobranoc.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Wiesz co, te kiszonki były dzisiaj całkiem niezłe.

 peacefully

Jestem dziwna... W głowie mi gra śpiewana modlitwa "Ojcze Nasz". Chcę się tego pozbyć z głowy, jejuś (tak, chciałam napisać Boże), to takie męczące, gdy non-stop leci "Ojcze Nasz". I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw... STOP!!!!!! Poddaję się. :(

Cytat z książki, która widnieje na zdjęciu, czyli "Gucci, Gucci, łapci". Cóż, z King'a przestawiłam się na literaturę... niszową. A jako że jestem zwolenniczką prawie wszystkich książek, to i takie również czytam.

Jest już szesnasta. GREAT! <ironia> Robię biologię, zaraz przeczytam drugi raz lekturę, bo jutro sprawdzian. I jutro też kartkówka z matematyki; jak dobrze, że wszystko umiem. Nie wiem tak naprawdę, jak można się uczyć na matematykę, gdyż tego nie umiem...

W czwartek chcę jechać do Wrzeszcza, żeby kupić Patrycji prezent urodzinowy. Mam nadzieję, że Karo również zawita we Wrzeszczu i się na chwilkę spotkamy. :>

A, i gardło mnie boli, jestem z tego powodu niewyobrażalnie zła, lecz ani tego nie pokazuję, ani tego nie widać. Naprawdę nie chcę być chora, a tu takie coś. Plum, plum, plum...

niedziela, 9 stycznia 2011

Śnie, który uczysz umierać człowieka...

 polskie świeczki na polskim stole plus polskie płomienie, w tle polskie światełka choinkowe

Gardło mnie boli! Czekam, aż mi się nagrzeje i idę brać prysznic - testować maszynę. Miałam dziś naprawdę smutny sen... Nawet nie wiem, czy byłam wtedy Żydówką, może... w każdym razie byłam w ciąży i siedziałam w jakimś ogromnym budynku, grałam z ludźmi w karty. Wszyscy interesowali się moim dzieckiem, napięta atmosfera rozładowywana przez banalne pytania. Potem ktoś dał znak i wszyscy ruszyliśmy ku drzwiom, biegliśmy przez las, uciekaliśmy, ktoś nas gonił. Jakaś para miała w wózku dziecko kilkuletnie, taki mały brzdąc. Pakowali się wprost w fale, ale kurczę, po drugiej stronie były budynki i popisane murki. Ludzie się opalali, nie widać było bojaźni panującej w ich wnętrzach. Przeszliśmy wszyscy na drugą stronę, bałam się o to dziecko w wózku, ale się udało. Siedziałam obok jakiegoś mężczyzny, moe nawet byłam z nim związana, nie wiem, nie czułam tego. Później przeszłam się do jakiejś kamienicy, weszłam po schodach, przytrzymując brzuch pod workowatym szarym swetrem. Zobaczyłam sprzątaczkę, uśmiechała się do mnie z przestrachem i wskazała drzwi na górze. Poszłam tam, jednak minął mnie mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, tak naprawdę wyglądał jak anarchista. Nawet się nie bałam. Gdy podeszłam do drzwi, napotkałam jego wzrok, ale nic nie powiedział. Otworzyła nam piersiasta kobieta i zaprosiła do środka. Nastała noc. Spałam w łóżku tej kobiety, koleś zdenerwowany leżał w łazience. Nie lubił mnie, coś podejrzewał. I nad ranem do mieszkania wkroczył mężczyzna w długim płaszczu, chwycił mnie za włosy, śmiał się niemożliwie, był taki przerażający. Na sobie miałam jedynie bluzkę, mężczyzna ukazał mój pięknie zaokrąglony brzuch i przystawił mi lufę do głowy. Anarchista śmiał się wraz z nim, a kobieta spoglądała na nas ni to z przestrachem, ni z obojętnością. Chyba wiedziała, że tak będzie. Czułam na sobie śmierć, a facet mnie wyśmiewał, chuchał mi w ucho i parskał. A na koniec snu zabrzmiał utwór Jude - I know... Takie dziwne sny miewam ostatnio. Dobra, idę obczaić, co z moim pomieszczeniem, czy jest ogrzane, czy nadal panuje w nim lodowiec. Poza tym - obejrzałam wczoraj A.I., trochę się pomyliłam, ale końcówka była piękna. :-) Pa pa.

*Dzisiaj WOŚP, nie chcę mi się biegać do podstawówki, a szkoda, bo bym odwiedziła starych nauczycieli i wytłumaczyła, czemu wcześniej nie mogłam przyjść. Może mi się odwidzi i pomaszeruję tam. Wczoraj skończyłam "Wielki Marsz" - koniec był smutny. Może i wygrał główny bohater, co było wiadome od początku, jednak ci, których zdążył polubić, umarli, a jemu w głowie zostanie widok wszystkich śmierci i do końca życia będą go prześladowały salwy z karabinów.

sobota, 8 stycznia 2011

deliberacja nad sensem istnienia

 shake my hand, I'm thinking about the future

Powinnam odkurzyć pokój, jednak nie mam na to ochoty. Może jutro. W każdym razie jestem lekko śpiąca i żeby nie wpadać w apatię, pójdę czytać książkę. Moja półka teraz wygląda bardzo ładnie, jest zapełniona książkami, tak jak lubię. Oby tak dalej! Miałam się pouczyć wiersza, ech... W tygodniu nie będę miała czasu. Przekładam czytanie książki na wieczór - teraz zajmę się wierszem "Do snu" Kochanowskiego. Prawdopodobnie wiersz wpędzi mnie w senność, cóż - trudno. O, może jeszcze dziś obejrzę film, który wczoraj leciał na TVN o dwudziestej. Kocham go, jest uroczy i smutny. Szczególnie pod koniec, kiedy ten robot-chłopiec jest pod wodą i budzi się, a tu apokalipsa ogarnęła cały glob. Nie wiem, czy tak rzeczywiście było w tym filmie, oglądałam to dawno, dawno temu. Podsumowując: nie chce mi się w poniedziałek czołgać się do szkoły, jednak wypełnię swą powinność, jestem dzielnym druhem. Prawda? Prawda! -.- Nie wiem, czy chcę ferię, w każdym razie zaopatrzyłam się w lekturę na te dwa tygodnie. Hurra, wiwat, wiwat! Mój post jest niezwykle chaotyczny i w nieładzie, toteż kończę męczyć wasze oczy. Cześć.

piątek, 7 stycznia 2011

"Pompa wysiadła, bo łobuzy dźwignię zwinęli"

 zdziwiona minka telemaniaka

Wróciłam właśnie z Gdańska, było świetnie, Karo! :3 Fakt, "Opowieści z Narnii" pod koniec zrobiły się nudnawe. :D Ale ogólnie cały dzień był jak najbardziej udany i jak najbardziej mi się podobał, zwłaszcza przytulanie się. :-) Bo ja tak bardzo tęskniłam. :C Odebrałam moje zdjęcia i książki. Zdjęcia już wiszą na ścianie, teraz ładnie się z sobą komponują. :-) Czytam "Wielki Marsz" - nie wiem, jak King mógł być tak głupi, żeby napisać tak świetną książkę o marszu. I do tego marszu dodać wątek o krwi. I w ogóle zrobić z niego przerażającą masakrę. Dobra, idę się umyć, bo za pół godziny jadę do Karoliny. Muszę ją poduczyć geografii. Cześć!

czwartek, 6 stycznia 2011

gamoństwo


Jest czwartek. Congratulations, you know the days of the week!! Położyłam się spać za dwadzieścia dziesiąta. Nie wiem, czemu, ale naprawdę byłam zmęczona. A to dopiero trzy dni pracy... Przecież po feriach będą miesiące słaniania się do szkoły! W końcu... lubię tak. ^ Chcę do liceum, w gimnazjum jest tak nudno. :< Jak ja wytrzymam te niecałe trzy lata?

Tak sobie siedzę na stercie ubrań, otulona kocem, słucham Margot & the Nuclear So and So's, podejmuję decyzję o przeniesieniu się do łóżka i czytaniu dalej "Zaćmienia". Pewnie kiedyś przeczytam sagę Zmierzch po raz trzeci. Nie wiem, dlaczego te książki są aż tak warte uwagi. Jutro może zawitam w bibliotece, oddam "Dziewczynkę..." i coś wypożyczę. Musze jeszcze sprawdzić rozkład jazdy pociągów. Łii, to już jutro. :3 Stęskniłam się za Karo. :-) Świetnie, ktoś mi odłączył internet. ^^

Dopisuję coś parę godzin po napisaniu tekstu powyżej. :D Zostały mi dwa rozdziały do końca książki, więc zaraz schodzę i idę czytać. :-) Chciałam tylko ściągnąć piosenkę i opublikować post. No to cześć.

środa, 5 stycznia 2011

SWAMPSNAKE

 laugh at oneself

Siedzę i piszę w zeszytach, mnóstwo zeszytów, ja, komputer, muzyka i biurko. Załamuję się faktem, iż zbliża się sprawdzian z informatyki... a może nie być dostępu do komputera! I trzeba będzie się wykuć, a to jest strasznie zbędne. Zdałam sobie dziś na celujący z religii, moje wysiłki się opłaciły, mam cudne oceny na półrocze, a wcale mnie to nie rusza. Co to jest półrocze? Żebym ja takie oceny miała na koniec roku... <parska, prycha i pluje śliną>

W poniedziałek do mojej klasy dołączy nowa DZIEWCZYNA. Dziw nad dziwy, nasza klasa przyciąga chyba płeć żeńską. It's a paradise for woman. Siedemnaście na ośmiu? <ucieka>

Kończę już, wreszcie długi weekend, za dwa dni spotykam się z siostrą, łii! :3 Idziemy do kina na "Opowieści z Narnii" - cóż, jedyne, co grają; jedyne normalne. Na "Weekend" bym poszła, jednak coś mi się zdaje, że to będzie pic na wodę. :D W każdym razie mam nadzieję, że uda mi się odebrać moje i mamy książki oraz moje zdjęcia. :-) Ale wiem, że będzie naprawdę, naprawdę, naprawdę fajnie. :3 Cześć.

wtorek, 4 stycznia 2011

just like you imagined

 old tele-fun

Moja kariera szkolna jest... przerażająca. Wszyscy mnie traktują... a właściwie wyzywają mnie od kujonów, nie rozumiem, dlaczego im tak bardzo zależy na tym, żeby nazwać mnie kujonem. Dlaczego tak sądzą? To, że pragnę się dobrze uczyć, nie czyni mnie kujonem, a tylko ten, kto jest wytrwały i ma jak najlepsze chęci, kończy swoją naukę z satysfakcją, a nie ten, kto się leni i ma wszystko w nosie. Choć ja również jestem ogromnym leniem - żałuję, że tak jest, ale cóż, nie można wszystkiego mieć.

Byłyśmy dziś z Patrycją u naszej koleżanki z klasy Emilii, która niedawno miała operację. Pozdrowiłyśmy ją, porozmawiałyśmy z nią i z jej mamą. Było sympatycznie. Zrobiło mi się smutno jej mamy, musi tak wiele przeżywać... Zrobiło mi się smutno każdego rodzica w takiej sytuacji... to coś, czego nikt nigdy nie chciałby przeżyć. Nigdy.

Idę jeść obiadek, potem się pouczyć na sprawdzian, powtórzyć nieszczęsne Credo i nauczyć się na lovely chemię. Cześć, miłego wieczoru.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

abso-bloody-lutely

All good in tha hood, I hope.
Wróciłam właśnie z bilansu i jestem załamana. Dosłownie. Ale nie będę o tym wspominać na blogu, bo nie mam takiej potrzeby. :-) Jem sobie właśnie orzeszki z biedronki. To jedyne orzeszki, które są tam dobre. W chrupiącej skorupce. Nic nac'sy są pyszniejsze. :D Piję również wieloowocowy sok z hortexu. Smaczny. :) Przygotowuję się do odrobienia głupiego zadania z matematyki. Zadania z matematyki, przy których nie trzeba myśleć, są idiotyczne i nie mają sensu. :x Zastanawiam się, czy mam się nauczyć na jutrzejszą historię, czy nie... W sumie po co, skoro będziemy mieli nowy temat... Dobija mnie ta szansa na szóstkę, bo ja nie jestem uczniem na szóstkę z historii. Kompletna klapa. :x Dobrze, kończę już, bo chcę dłużej dzisiaj poczytać. Cześć :-)

niedziela, 2 stycznia 2011

waluj-bubuja

 majowe popołudnie

Powinnam za dziesięć minut być w kościele, jednak nikt o niczym nie wspomina, tata pojechał gdzieś, mama w piżamie... Chyba dzisiaj w kościele nie zawitam, ewentualnie o wpół do szóstej. Muszę się dzisiaj wiele nauczyć, pięć kartek A4 wypełniłam informacjami z podręcznika. Szkoda, że nie mogę tego wpakować do karty pamięci i wmontować jej w mój mózg.

Jednak byłam w kościele, właśnie wróciłam. Musiałam wyjść przed błogosławieństwem, ponieważ zrobiło mi się strasznie niedobrze i stwierdziłam, że nie wytrzymam już dłużej. Kupiłam sobie skarpety do spania, turkusowe. Wczoraj czytałam gazetę i okazało się, że jestem turkusem. :D Ten opis trochę do mnie pasował, jednak i tak nie utożsamiam się z takimi przepowiedniami, horoskopami. A teraz słuycham Petera Gabriela, jakoś mi się tak włączyło. Chyba pójdę czytać "Zaćmienie". :D Szczerze mówiąc - wszystko mi się od nowa przypomina i czasem mam wrażenie, że tego wcale już kiedyś nie przeczytałam. :D Ale wiadome, że wiem, co będzie dalej. ^^

Dzisiaj wkleiłam zdjęcie orłowskiego molo, gdyż mam dość zimy. A tak to w tamtym dniu było parno, wtedy jakiś mężczyzna mnie naszkicował na ławce, wtedy zjadłam wiele kurczaczków z Mc Donald's wraz z moją siostrą, wtedy robiłam wiele zdjęć i wtedy zwiedzałam Orłowo sama, chociaż wolałam je zwiedzać z kimś... u boku. :) Ale było ciepło, he. :)

sobota, 1 stycznia 2011

go, go, power rangers

 bokeh - przypomniało mi się <jupi>

No to po sylwestrze, świetnie. Nie lubię sylwestrów, bo za dużo na nich słodyczy. Żadnego szampana nie było, składania życzeń i skakania z radości również, więc się cieszę. Skończyłam dmuchając materac przy Cat Power i Dżem, a później wzięłam orzeźwiający prysznic (druga nad ranem - porażka) i zdecydowałam się pójść spać. Zdaje się, że mama weszła o którejś w nocy do pokoju i na nią nakrzyczałam, ale mgliście to wspominam i będę musiała ją o to zapytać. Teraz wcinam chipsy i chyba zaraz zejdę do salonu obejrzeć telewizję, bo nawet nie chce mi się dziś czytać. ^ Nie będę mogła się przyzwyczaić do nowego roku, ale to normalne. Kończę, cześć.