niech jeszcze święta goszczą na tym blogu |
Dobrnęłam swego i całą niedzielę przesiedziałam, nadrabiając blogowe zaległości. Czasem się śmiałam, czasem nudziłam, a czasem po prostu czytałam ciekawe rzeczy i łykałam piękno fotografii. Poprzednią noc spędziłam u Pauliny - robiłyśmy domowy popcorn, który niekoniecznie wyszedł taki, jakiego się spodziewałam, a to wszystko dlatego, że moje kubki smakowe przyzwyczaiły się do chemicznie przetworzonego masła, a raczej jego aromatu. Przez to ciężko mi było wyczuć prawdziwe masło w domowym popcornie. Ale był smaczny, to trzeba mu przyznać. Zostało mi jeszcze 400 g kukurydzy (niestety argentyńskiej...), może jutro sobie zrobię na wieczór? W końcu każdy wieczór jest uzupełniony o seans filmowy, zazwyczaj w towarzystwie smacznej herbaty (gorąco, z całego herbacianego serducha polecam wam Herbatę gdańską z Five o'clock - jest przepyszna i nie kosztuje znowu tak dużo - 20 zł/100g) i słodkiej przekąski. Rzadko jednak zabieram do łóżka popcorn. Przeraża mnie myśl o Sylwestrze, który jest... jutro. Matko z córką, nie! Nie zabierajcie mi "tufałsennfertin" (głos Turnera), proszę... dobrze mi w grudniu. Nie ma śniegu, nie jest zimno, nawet już nie wieje tak mocno. Nie wiem, gdzie jutro będę - w Gdańsku czy w Gdyni? Chyba chciałabym wrócić do zamierzchłych czasów, kiedy Sylwestra spędzałam u babci z siostrą i kuzynką. Wyczekiwałyśmy fajerwerków o północy, wyglądając za okno i patrząc się to na czerwone światełko migające na szczycie wieży radiowej, to na niebo rozpościerające się nad jednym z gdańskich osiedli. Oglądałyśmy filmy dla starszych od nas ludzi, puszczane w telewizji - pamiętam pierwszą część Strasznego Filmu, to była frajda dla takich małych smyków wpatrzonych w ekran z wybałuszonymi oczami, bo "TAAAKIE CYCE" (o ile dobrze pamiętam tę scenę...). A kiedy następował pokaz fajerwerków, babcia zawsze kazała nam się odsunąć od okna, ponieważ fajerwerki mogą roztrzaskać szybę! Dostawałyśmy Piccolo, czułyśmy się takie dorosłe, popijając je sobie w naszym małym gronie. Fajnie było. Niedługo skończę siedemnaście lat i zostanie mi tylko rok do czasu, kiedy otrzymam pierwszy w życiu dowód osobisty, który wiele nie zmieni. Nie ma dla mnie znaczenia, ile mam lat. Wiek nabiera je dopiero wtedy, kiedy uświadamiam sobie, że mam puste miejsce w sercu i że jeżeli nie zostanie zapełnione, nie założę rodziny. To będzie największa porażka mojego życia, bo straci ono sens. W nocy najłatwiej jest wyjawić swoje największe obawy i bóle mózgu, dlatego piszę tutaj, na czysto: boję się rozczarować przyszłością. Smutne w tym wszystkim jest to, że nie jestem jedyna. Ale trzymam się twardo, z uśmiechem na twarzy proszę Boga o to, by mi się dobrze życie ułożyło. Liczę na siebie, że nie skuszę, kiedy zauważę promyk nadziei na lepsze jutro. To brzmi totalnie przygnębiająco, a w istocie nie jest tak źle! Tylko brakuje mi męskiego pierwiastka w moim świecie. Czyż życie nie jest bogatsze, kiedy jest się zakochanym? Kiedy przeżywa się najprawdziwsze wzloty i upadki? To się porobiło... chyba zgłupiałam, pisząc te rzeczy o pierwszej w nocy na publicznym blogu. Ale niech będzie. Niech świat wie, że też jestem w kropce. Na szczęście mam moją rodzinę i przyjaciół, którzy wiele wnoszą do mojego życia. Właściwie wnoszą wszystko, omijając puste miejsce przeznaczone dla męskiego pierwiastka. I jestem im za to niewysłowienie wdzięczna. Żegnajcie zatem. Na dzisiaj to wszystko. A miałam pisać o (nie)znaczeniu wyglądu w świecie zakochanych - jestem w temacie, ale jednak zupełnie w innych jego rejonach. Nieważne. Wyłączam iTunes, przekręcam się na bok, włączam serial i oddaję się lenistwu. Bo lenistwo to przyjemna rzecz, aczkolwiek czasem męczy. Wtedy przestaje być przyjemna. Mnie trochę już męczy, ale z drugiej strony nie mam sił na robienie czegoś konkretnego i pożytecznego. Zrobię to później.
Stwierdziłam, że edytuję ten post, aby życzyć wam wszystkiego, co najlepsze, w nadchodzącym roku. Blogerom życzę mnóstwa pomysłów i inspiracji, lekkiego pióra, a także radości z blogowania; natomiast tym, co tylko obserwują, życzę szczęścia w znajdowaniu wartościowych postów... Natomiast wszystkim po równo życzę i miłości, i uśmiechu na twarzy, i spełnienia marzeń, i tego, byście jak najmniej narzekali na swoje życie, a zaczęli spostrzegać jego pozytywną stronę i wszystkie te dobre rzeczy, jakie wam się przytrafiają. Życzę wam również, abyście doceniali dar własnego istnienia i nie przejmowali się sprawami mało istotnymi. Pamiętajcie, że dobro znajduje się w sercu, nie na logo firmy odzieżowej. Szczęśliwego nowego roku! :)
Stwierdziłam, że edytuję ten post, aby życzyć wam wszystkiego, co najlepsze, w nadchodzącym roku. Blogerom życzę mnóstwa pomysłów i inspiracji, lekkiego pióra, a także radości z blogowania; natomiast tym, co tylko obserwują, życzę szczęścia w znajdowaniu wartościowych postów... Natomiast wszystkim po równo życzę i miłości, i uśmiechu na twarzy, i spełnienia marzeń, i tego, byście jak najmniej narzekali na swoje życie, a zaczęli spostrzegać jego pozytywną stronę i wszystkie te dobre rzeczy, jakie wam się przytrafiają. Życzę wam również, abyście doceniali dar własnego istnienia i nie przejmowali się sprawami mało istotnymi. Pamiętajcie, że dobro znajduje się w sercu, nie na logo firmy odzieżowej. Szczęśliwego nowego roku! :)