niedziela, 9 stycznia 2011

Śnie, który uczysz umierać człowieka...

 polskie świeczki na polskim stole plus polskie płomienie, w tle polskie światełka choinkowe

Gardło mnie boli! Czekam, aż mi się nagrzeje i idę brać prysznic - testować maszynę. Miałam dziś naprawdę smutny sen... Nawet nie wiem, czy byłam wtedy Żydówką, może... w każdym razie byłam w ciąży i siedziałam w jakimś ogromnym budynku, grałam z ludźmi w karty. Wszyscy interesowali się moim dzieckiem, napięta atmosfera rozładowywana przez banalne pytania. Potem ktoś dał znak i wszyscy ruszyliśmy ku drzwiom, biegliśmy przez las, uciekaliśmy, ktoś nas gonił. Jakaś para miała w wózku dziecko kilkuletnie, taki mały brzdąc. Pakowali się wprost w fale, ale kurczę, po drugiej stronie były budynki i popisane murki. Ludzie się opalali, nie widać było bojaźni panującej w ich wnętrzach. Przeszliśmy wszyscy na drugą stronę, bałam się o to dziecko w wózku, ale się udało. Siedziałam obok jakiegoś mężczyzny, moe nawet byłam z nim związana, nie wiem, nie czułam tego. Później przeszłam się do jakiejś kamienicy, weszłam po schodach, przytrzymując brzuch pod workowatym szarym swetrem. Zobaczyłam sprzątaczkę, uśmiechała się do mnie z przestrachem i wskazała drzwi na górze. Poszłam tam, jednak minął mnie mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, tak naprawdę wyglądał jak anarchista. Nawet się nie bałam. Gdy podeszłam do drzwi, napotkałam jego wzrok, ale nic nie powiedział. Otworzyła nam piersiasta kobieta i zaprosiła do środka. Nastała noc. Spałam w łóżku tej kobiety, koleś zdenerwowany leżał w łazience. Nie lubił mnie, coś podejrzewał. I nad ranem do mieszkania wkroczył mężczyzna w długim płaszczu, chwycił mnie za włosy, śmiał się niemożliwie, był taki przerażający. Na sobie miałam jedynie bluzkę, mężczyzna ukazał mój pięknie zaokrąglony brzuch i przystawił mi lufę do głowy. Anarchista śmiał się wraz z nim, a kobieta spoglądała na nas ni to z przestrachem, ni z obojętnością. Chyba wiedziała, że tak będzie. Czułam na sobie śmierć, a facet mnie wyśmiewał, chuchał mi w ucho i parskał. A na koniec snu zabrzmiał utwór Jude - I know... Takie dziwne sny miewam ostatnio. Dobra, idę obczaić, co z moim pomieszczeniem, czy jest ogrzane, czy nadal panuje w nim lodowiec. Poza tym - obejrzałam wczoraj A.I., trochę się pomyliłam, ale końcówka była piękna. :-) Pa pa.

*Dzisiaj WOŚP, nie chcę mi się biegać do podstawówki, a szkoda, bo bym odwiedziła starych nauczycieli i wytłumaczyła, czemu wcześniej nie mogłam przyjść. Może mi się odwidzi i pomaszeruję tam. Wczoraj skończyłam "Wielki Marsz" - koniec był smutny. Może i wygrał główny bohater, co było wiadome od początku, jednak ci, których zdążył polubić, umarli, a jemu w głowie zostanie widok wszystkich śmierci i do końca życia będą go prześladowały salwy z karabinów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz