piątek, 17 stycznia 2014

Kids grow up fast.

Tytułem wstępu: blogger zniechęca mnie do dodawania zdjęć. Wyglądają koszmarnie, są bez klimatu, pozbawione oryginalnych kolorów i zniszczone... Dlaczego???

Spędzam wieczór przed komputerem, w łóżku, z kubkiem herbaty i zakatarzonym nosem, słuchając którejś z płyt Editorsów, do czego natchnął mnie dzisiaj kolega z klasy. Dawno nie słuchałam niczego nowego... choć nie przeczę, że bardzo lubię słuchać wszystkiego, co znajduje się w moim iPodzie. Najczęściej wybieram twórczość Arctic Monkeys, The Cure i Led Zeppelin, choć ostatnio w moich słuchawkach dominują rytmy mieszane, tj. wszystko, co znajduje się na danym urządzeniu. Dzisiaj, wracając do domu i wpatrując się w przewijający się za oknem pociągu krajobraz, zdałam sobie sprawę, że bardzo lubię słuchać muzyki. Nie potrzebuję do tego dobrego sprzętu, odpowiedniej głośności. Wystarczą mi dźwięki, nawet nieczyste, ciche, spokojne. Lubię wsłuchiwać się w słowa, po kolei składać tekst w całość, tłumaczyć to, co wymaga tłumaczenia. Setki różnych głosów, wyższych, niższych. Miliony różnych dźwięków, pobudzających serce do mocniejszego bicia. To jest fajne. Dlatego nie mogę się doczekać Open'era, uwielbiam muzykę na żywo i nawet jeśli nie będzie na nim zespołów, które są bliskie memu serduchu, to będę się świetnie bawić wśród tej wspaniałej atmosfery, ciżby i tłoku. Nie pisałam nic o tegorocznych festiwalach, bo dawno mnie tutaj nie było, poza tym jeszcze żaden z organizatorów nie podał pełnego line-upu i nie wymienił wszystkich headlinerów, ale mogę wam powiedzieć, że jestem prawie pewna, iż wybiorę Open'era, mimo że na Orange Warsaw Festival będą moi ukochani Kingsi i Florence Welch. Open'er w tym roku nie powalił mnie na kolana, choć kusi Pearl Jam. The Black Keys słucham czasami, ale nie jest to miłość; MGMT lubię, choć cieszę się, że to nie jest headliner, bo byłabym totalnie zawiedziona... Liczę na to, że przyjedzie kilka zespołów z zeszłego roku - Tame Impala, The National (nie przyjadą, bo mają koncert w czerwcu w Warszawie) albo Everything Everything (są super na żywo!). A tak szczerze mówiąc, nie wiem, czy mogliby mnie zaskoczyć. Placebo nie będzie, bo są w trasie, którą zaczęli w Polsce w listopadzie. Arctic Monkeys byli w zeszłym roku, więc marne są szansę, że zawitają również w tym (chociaż bardzo mocno bym chciała ich zobaczyć poza festiwalem, na osobnym koncercie). Muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejnych wykonawców. Nic chyba nie przebije zeszłorocznego Open'era. Bardzo żałuję, że nie mogłam pojechać na wszystkie dni, ale jednak strasznie się cieszę, że byłam przynajmniej na jednym. To się rozpisałam na temat koncertów. Chyba tęsknie za muzyką na żywo, ostatnio na koncercie byłam w październiku (Sylwester z Polsatem chyba się nie liczy... chociaż tam też się super bawiłam, zwłaszcza przy Budce Suflera), trochę dawno, nieprawdaż? Miejmy nadzieję, że to się niedługo zmieni. Okay, całe szczęście, nastały kolejne dwa tygodnie błogiego lenistwa. Mam nadzieję, że uda mi się do końca weekendu wyleczyć katar i będę mogła odpoczywać w spokoju. Generalnie za dziesięć dni mam urodziny (nie wiem, dlaczego wciąż o tym mówię, ale chyba nie mogę się doczekać), których nie wyprawiam, ale i tak wiem, że ktoś zapuka do mych drzwi, bo mam takich kochanych przyjaciół. Żałuję co prawda, że nie będę w tym czasie zwiedzała południa Polski, ale co zrobić, tak wyszło. Rzeczywistość nie zawsze odzwierciedla nasze oczekiwania, a plany ulegają zmianie. Kwestią sporną jest, czy planować, czy też tego nie robić. Mi się dobrze żyje zarówno planując, jak i tego nie robiąc.