środa, 27 lipca 2011

CZECH REPUBLIC

fretka

Właśnie przesiaduję w hoteliku w Czechach, jest tu bardzo milutko i zimno. Nie wyspałam się przez mego tatę, który przeraźliwie chrapał, ale jest to zrozumiałe ze względu zmęczenia wywołanego podróżą. Przed nami 1200 km, a tata jest jedynym kierowcą - jak to się mówi - lipnie. Wczoraj żeśmy szli do Tesco i spokałam faceta z fretką na smyczy. Się uśmiałam, bo nigdy nie widziałam, żeby ktoś fretkę na smyczy prowadził. Mama mówiła, że w Gdańsku też tak robią. To pewnie gdzie indziej również. Niemniej i tak mnie to szokuje. Wyszukam jakieś special foto w Internecie, bo nie mam nic na tym systemie. See you leter in Croatia! (Od razu mówię, że nie mam pojęcia, czy będę miała hot spot, a i tak pewnie bym nie miała ochoty tutaj pisać, choć byłoby to ciekawe, bobym mogła później skompletować świeże wrażenia.)

poniedziałek, 25 lipca 2011

d'yer mak'er

 what

Witajcie. Część przygotowań za mną. Nogi ogarnięte w stu procentach, resztę zostawiam na wieczór. Pogoda za oknem mało ciekawa. Mam nadzieję, że jutro będzie cieplej, bo chcę jechać w krótkich spodenkach. Tak, jutro wyjeżdżam. Przygotowania przeciągają się niemiłosiernie. Zestaw bandaży mam, rzeczy na podłodze są, bateria komórki i baterie od aparatu w trakcie ładowania... Ostatni odcinek Czystej Krwi obejrzany! Tak naprawdę to nie wiem, dlaczego w każdym sezonie jest ciągle Bill, Bill, Bill... w trzeciej części książki już go nie było. Hmm, być może sezon serialu równa się części książki? Nevermind. Książka, którą aktualnie czytam leży samotna w łóżku. Deaver mnie zaskoczył. Po raz kolejny. No dobrze. Może będziemy nocować na tym samym kempie co pare lat temu. Oby nie! Nie pamiętam tamtejszych pryszniców, co napawa mnie przerażeniem... Łazienki muszą być w porządku, bo jak nie są, to popadam w depresję i obrzydzenie na myśl korzystania z tego chłamu. Mimo tego uwielbiam kempingi. :) Zyskałam dzisiaj nowe szorty, ponieważ siostra z nich nie korzysta. Nie wiem, czemu, są w porządku.

niedziela, 24 lipca 2011

miasto nie jest wielkie, kotku, i wszyscy gramy razem


 tytułem końca

Być może jutro wyjeżdżam, być może nie, co nie zwalnia mnie z obowiązku całkowitego ogarnięcia się. Zaraz muszę się ubrać i przygotować do wyjścia do kościoła, a po powrocie czekają mnie porządki w pokoju i inne duperele, a także spakowanie się (chociaż to chyba będzie czekać do wieczora). Znając życie zabiorę całą szafę. Na Chorwacji też wieje chłodkiem, ale mam nadzieję, że w następujących tygodniach pogoda się nieco poprawi. A po powrocie chce do mnie znów przyjechać kuzyn ze zdjęcia. Poza tym nie mam nic więcej do powiedzenia, oprócz tego, że wczoraj się z lekka zdenerwowałam przez nie do końca ściągnięty odcinek Czystej. Cytat w tytule z książki "Pod Kopułą" S. Kinga - płaczę, gdy widzę stan mego egzemplarza; niektórzy ludzie nie potrafią szanować czyjejś własności (patrz: szefowa mojej mamy). To infantylne, tak myślę. A co do wczorajszego postanowienia przeczytania dwustu trzydziestu stron? Całkowicie wykonane. Cztery godziny i po sprawie. Nieźle się bawiłam.

sobota, 23 lipca 2011

just do it, okay?

 moje

Sobota to zdecydowanie typowy Lazy Day. Nie mam zamiaru sprzątać, nie mam zamiaru przygotowywać się do pakowania, nie mam zamiaru się golić, nie mam zamiaru wyrywać sobie brwi, nie mam zamiaru. Zostawiam to dniu jutrzejszemu. Dzisiaj poświęcam książce. Mam zamiar przeczytać dwieście trzydzieści stron i nikt mnie nie powstrzyma. Jutro nie będę miała na to czasu... tak myślę. Pewnie się mylę. Zawsze znajdę czas na książkę. Jestem diablo głodna, ale nie chce mi się jeść. Wspaniale.

piątek, 22 lipca 2011

infantylny śmieć

 hełm-ik

Głowa mnie boli przy każdym przeżuwaniu czegokolwiek. Muszę dzisiaj się ubrać, przygotować, żeby odwiedzić bibliotekę i sklep. Nie chcę głodować, a w domu są tylko płatki, ser, chleb, masło i jogurt, na które nie mam ochoty. Wczoraj jadłam sushi - ryż, łosoś i sos sojowy. Nienajgorsze, choć nie wiem, czy mogłabym to non-stop jeść. Chyba że bym spróbowała maki. Może to by połechtało me podniebienie? Skończyłam wczoraj książkę i aktualnie jestem na setnej stronie kolejnej. Zastanawiam się, ile książek przeczytam za granicą. Pewnie jedną, znając moje zwyczaje. Mam nadzieję, że się mylę, i biorę trzy powieści. A co tam. Może kamieniste plaże ziejące pustkami skłonią mnie do leniwego przewracania kartek. Mam nadzieję, że wstąpimy również do Grecji - wczoraj mama mi o tym wpomniała. Fajnie by było, zawsze chciałam zobaczyć greckie wybrzeże na żywo. :-) A poza tym... to kraj bogów.

czwartek, 21 lipca 2011

spicy

 moje nieproporcjonalne jestestwo

Bermudy, które kupiłam, odpowiadają mi w pięćdziesięciu procentach, więc będę musiała się z nimi zaprzyjaźnić. Ściągnęłam sobie aplikację do telefonu, dzięki której będę mogła za darmo korzystać z gadu-gadu, chociaż planowałam sobie doładować konto i opłacić tydzień gadu. Dobra tam. W mojej kuchni powstała fabryka sushi. Może spróbuję? Ehm, książka mnie wciągnęła pod koniec. Zauważyłam, że przy scenach z bombardowania jestem nadzwyczaj poruszona i czytam dwa razy szybciej niż normalnie. Ciekawie.

wtorek, 19 lipca 2011

skoczą oboje

 chyba będę tam przebywać

Yes, wreszcie wyjdę z domu! Jadę jutro sobie kupić szorty, bo przecież na Chorwacji będzie niesamowicie gorąco, a ja nie mam normalnych krótkich spodenek. Jadę z nadzieją, że sandały nie zrobią mi dziury w stopie. Bandaż w sumie mam... w aptece kupię jeszcze jeden. Uśmiałam się wczoraj, czytając książkę. Momentami jest strasznie komiczna, zwłaszcza kiedy młody Anglik, syn sprzątaczki, pragnący zostać lekarzem, pisze list do kobiety, uświadomiwszy sobie wcześniej, że coś do niej czuje. Parę prób, kończących się klęskami, jeden obsceniczny szkic i jeden normalny list. A który został dostarczony do adresatki? To oczywiste.

poniedziałek, 18 lipca 2011

poznasz muskularnego bakłażana

 krzywizn połacie

Przed rozpoczęciem roku będę musiała odwiedzić fryzjera i zmienić troszkę look. Widziałam parę tygodni temu dziewczynę o wspaniałych włosach, lecz nie było ich widać dokładnie, dlatego też nie ściągnęłam sobie jej zdjęcia, a szkoda, bo już nie pamiętam, jak wyglądała. W każdym razie, gdy będę się przygotowywać, znajdę coś, co mi odpowiada. Brzuch mnie boli, bo zjadłam parę zrobionych przez siebie ciastek z ciasta francuskiego i nutelli. Idę się zaraz położyć do łóżka i czytać nowo zaczętą książkę. Wczoraj skończyłam właśnie "Ogród bestii", jak już mnie wciągnęło, to na dobre. No i tak sobie płyną dni, wakacje powoli dobiegają kresu... wiadomo. Nawet nie pomyślałam, że mogą lecieć aż tak szybko, he. To pewnie przez tę pogodę. Jest strasznie pochmurno, deszczowo i nieprzyjemnie. Na szczęście nie ma tak wiele komarów. Tylko raz zostałam ugryziona, yea! Rekordzik! Ale nie zapeszajmy... Odwiedzę dzisiaj Karolę wreszcie, dawno się nie widziałyśmy, dawno nie gadałyśmy. Przyznam się, że troszkę tęskniłam. Ale się nadrobi. Muszę coś włożyć na siebie... co?

niedziela, 17 lipca 2011

are red tears gonna shock you?


 O.K.

Czekam na śniadanko, czekam na jajecznicę, czekam i głoduję. Mam okropnie długie paznokcie i będę musiała coś z tym zrobić, tak samo jak z pokojem, który tonie w brudzie, choć na pierwszy rzut oka (apsik) nic nie widać. Ale jak się przyjrzeć... masakra. Czyżbym musiała ogarnąć się do kościoła na godzinę trzynastą? I hope it's not true! Jak mi się nie chce nic robić, to nikt tego nie wie. Mama wczoraj zakupiła ciekawy peeling, żel i serum w jednym, a na opakowaniu po dwukropku przy słowie "stosowanie" widnieje mnóstwo instrukcji, które ciężko ogarnąć. Zauważcie, że jest to "3in1", a krok po kroku jest opisane: "peeling stosować codziennie, rano i wieczorem", "żel stosować codziennie", "serum stosować trzy razy w tygodniu". JAKIM CUDEM? W każdym razie ma przyjemny zapach i nie jest testowany na zwierzętach. Idę czytać. Bbye.

sobota, 16 lipca 2011

lubię ten czas, gdy do siebie nam blisko


 wycieczkowe

Hej, ho, kompani. Czuję się dzisiaj znacznie lepiej, już wracam do zdrowia. Jutro odstępuję od swojej dwudniowej diety. Dzisiaj jeszcze wytrzymam sucharki, może mama mi kupi gerberki, zjem obiad, jeśli nie będzie zbyt ciężki... Od dziadka się zaraziłam, he, bo kuzyn też miał nocne party w toalecie. Kurczę, podoba mi się książka "Ogród bestii". Ten klimat lat trzydziestych, Trzecia Rzesza, kripo, zbrodnie itd. Deaver fajnie oddaje obraz epoki. Like it. Okay, do wyjazdu został mi tydzień i tak strasznie mi się nie chce siedzieć w samochodzie przez te 1800 km. Wolałabym być już na miejscu i cieszyć się urokami Chorwacji. O, i chciałabym zabrać ze sobą Karo! Byłoby naprawdę świetnie.

piątek, 15 lipca 2011

I can't stand

 a vein

Ciężką noc przeżyłam, ciężki dzień przechodzę. Nudności, ból brzucha, wymioty, ból głowy, gorączka, szybko bijące serce - takie sprawy. Trzy godziny siedzenia na podłodze w łazience, przytulania się do toalety, łażenia do łóżka i z powrotem do łazienki... Z pewnością nie są to najprzyjemniejsze czynności, jakie można wykonywać w nocy. Przynajmniej pospałam sobie te pięć godzin, he. Cholibcia, zdarzyło się wam myć zęby i przerwać tę czynność z powodu zawrotów głowy? Dziwne. Zawroty były silniejsze niż zwykle. Nienawidzę takich momentów. Czekają mnie dni głodówki. To straszne, ale mam nadzieję, że po weekendzie będę zdrowa jak ryba. No i że to tylko przez skórkę winogrona, która prawdopodobnie stanęła mi na żołądku... a nie jakieś poważniejsze rzeczy. Nie może być!

czwartek, 14 lipca 2011

stary przyjacielu

 blond marszczynos i przestraszony gad

Witajcie. Siedzę przed komputerem i gram w pasjansa. Czekam, aż ściągną mi się kolejne odcinki Czystej na flesza, a potem, gdy Olcia wyjdzie z domu, podłączę go do dvd i obejrzę odcinek. Chociaż... najpierw House, dawno już go nie oglądałam. Trzeba nadrobić. Dzisiejszy dzień spędzam w piżamie. Kuzyn już odjechał, miło było i w ogóle. Mam parę zdjęć z dwóch wypadów do Gdańska. Blah, blah, blah...

środa, 13 lipca 2011

lubię dotykać

 sheep

Dowiedziałam się dzisiaj bardzo ważnej rzeczy: jadę na Chorwację! Świetnie! Już na serio nastawiam się na wylegiwanko na plaży i pluskanko w lśniących, ciepłych, czystych i błękitnych wodach Adriatyku. Mmm... Cieszę się, że pomimo tak diabelsko drogiego paliwa tata się zdecydował. Dwa tysiące kilometrów w jedną stronę, nocleg po drodze w Czechach i niezapomniane wrażenia. Uwielbiam wakacje z rodzicami! Szkoda, że moja siostra nie jedzie, będzie trochę smutno... odwdzięcza mi się za poprzednie wakacje. Jej też było smutno, że mnie nie ma. Ale za to we wrześniu jedzie do Paryża. Och, po przeczytaniu Kodu pragnę odwiedzić ogromny Luwr i znaleźć się przy obrazie Mona Lisy! Ogólnie książka skończyła się niespodziewanie, dzisiaj właśnie ją doczytałam wreszcie do końca. Normalnie to skończyłabym ją przedwczoraj, ale zabieganie, ciągłe rozmowy i gość nie dawały mi dojść do lektury. A tak dzisiaj w pociągu i tramwaju wszystko prawie do końca ogarnęłam. Teraz czytam książkę Deavera. Znowu. Byliśmy dzisiaj u babci i dziadka. Obejrzeliśmy zdjęcia, opowieściom o przeszłości nie było końca. Ja wiedziałam, że ktoś z mojej rodziny służył Piłsudzkiemu. Babcia pokazała nam nawet order dziadka, który dostał za pracę w stoczni. Fajno. Lubię takie chwile, gdy mogę słuchać historii mojej rodziny i oglądać zdjęcia. Rzadko kiedy się zdarzają.

wtorek, 12 lipca 2011

now I see

 ach, te moje słodkie worki pod oczami

Mamy wtorek, dochodzi ósma. Bolą mnie moje błogosławione jajniki. Czuję to w miednicy. Mam zmyty i rozdrapany lakier z paznokci, a jutro kuzyn chce mnie znów wyciągnąć na trip po Gdańsku. Wczorajszy dzień spędzony całkowicie poza domem. Od jedenastej do dziesiątej wieczorem. Mam nadzieję, że jutro tak nie będzie... Ale jest wesoło, serio! Dzisiaj wzięłam omyłkowo chipsy z chrzanem. Są tak niedobre, że nie można zjeść więcej niż jednego. Nie wiem, dlaczego, ale mojej mamie jak najbardziej smakują. Odkąd ściągnęłam sobie na komórkę pasjansa, gram w niego nałogowo. Istna masakra.

niedziela, 10 lipca 2011

starannie ukryte

 si!

Zastanawiam się, czy chce mi się dziś jechać do Gdańska. Za pół godziny idę do kościoła, więc nie sądzę, żeby był czas na ten wyjazd. Kuzyn przyjedzie o trzeciej, będzie do czwartku. Nie mam nic ciekawego do przekazania, poza tym, że jest mi ciepło i wyprostowałam dzisiaj włosy. Wczoraj zaś umyłam je Head & Shoulders i są przyjemnie gładkie, jednak wolę Joannę. Dobrze, to ja zmykam dalej czytać Kod. Jutro albo pojutrze to skończę, bo jestem na trzysetnej stronie, czyli w połowie. Chcę na Chorwację! YESYESYES. Trzymam mocno kciuki, żeby rodzice się na to zdecydowali. Mama pożyczyła już z księgarni przewodniki. Chcę się wylegiwać na plaży i patrzeć na błękitne morze, mmm... A nie tam nasz zielony Bałtyk, choć też jest great.

sobota, 9 lipca 2011

hello, you're a vixen

 good text message

"- Wszechobecność fi w przyrodzie - powiedział Langdon, gasząc światła - z pewnością i bezsprzecznie wychodzi poza ramy przypadku, a starożytni przypuszczali, że liczba musiała być zamierzona przez samego stwórcę wszechświata. Pierwsi naukowcy głosili, że jest to boska proporcja.
[...]
- Badała pani kiedyś związki między pszczołami płci żeńskiej i męskiej w społeczności ula?
- Oczywiście. Pszczół płci żeńskiej jest zawsze więcej niż pszczół płci męskiej.
- A czy wie pani, że jeśli podzielimy liczbę pszczół płci żeńskiej przez liczbę pszczół płci męskiej jakiegokolwiek ula na świecie, zawsze otrzymamy ten sam wynik?
- Naprawdę?
- Tak jest. Otrzymamy fi.
[...]
Nikt nie rozumiał boskiej struktury ludzkiego ciała lepiej niż Leonado da Vinci. [...] On pierwszy wykazał, że ludzkie ciało jest dosłownie zbudowane z elementów, których stosunki proporcjonalne zawsze równają się fi.
[...]
- Nie wierzycie mi? Następnym razem jak pójdziecie pod prysznic, weźcie ze sobą miarkę. [...] Spróbujcie zmierzyć odległość od czubka głowy do podłogi. Potem podzielcie ją przez odległość pępka od podłogi. Zgadnijcie, co wyjdzie.
- Chyba nie fi?! - powiedział jeden z futbolistów z niedowierzaniem.
- Tak, właśnie fi. Jeszcze jeden przykład? Zmierzcie odległość między ramieniem a czubkiem palców, a potem podzielcie przez odległość między łokciem a czubkiem palców. Znowu fi. [...] Od biodra do podłogi podzielone przez odległość od kolana do podłogi. Jeszcze raz fi. Stawy dłoni. Palce u nóg. Odległość między kręgami. Fi, fi, fi. Przyjaciele, każdy z was jest żywym hołdem złożonym boskiej proporcji." - fragment, który na długo zapadnie mi w pamięci.

Wiecie co? Dobrze dziś spałam. Zasnęłam po północy, obudziłam się o piątej, ponieważ swędziała mnie ręka. Patrzę, a tu idealnie okrągły bąbelek. Wstałam, jak to ja, żeby poszukać komara, lecz go nie znalazłam. Przez godzinę leżałam w łóżku, obmyślając plan działania. Wstanę o ósmej, tak. Zasnęłam. Wstałam przed dziewiątą. No i widzicie? Jak się chce, to potrafi, łi! Ach, przynajmniej mi cały dzień nie leci na spaniu. Tata do mnie przyszedł i powiedział, żebym Czystą ściągała na dysk, ale ja za każdym razem usuwam odcinek, by zrobić sobie miejsce na fleszu i już nie ma sensu zgrywać odcinków na dysk, bo na dysku jest do czwartego odcinka, a ja usunęłam od piątego do dziewiątego. Ot, cała filozofia. Idę dalej czytać. Książka z każdą stroną coraz bardziej wciąga. Byłam kiedyś w kinie na "Aniołach i demonach" - też to muszę przeczytać.

piątek, 8 lipca 2011

cukrowa dolina nektar multiwitamina

 
lovely

Z przerażeniem stwierdzam, iż nic dzisiaj nie jadłam. Przed chwilą wypiłam tymbarka multiwitaminę, a na śniadanie zamierzam pochłonąć chipsy. Chciałam się skusić na wielką paczkę, ale stwierdziwszy, że w takim układzie nie starczy mi na tymbarka, wolałam "zdrowszą" wersję - mniejszą paczkę chipsów i sok. Nie jadam chipsów. W tym tygodniu jednak jem już drugą paczkę. Trudno, przeżyję. Byłam w bibliotece (moje sandałki sprawują się całkiem nieźle) i wypożyczyłam dziewięć książek, z czego większość to książki mego ulubionego pisarza Deavera. Właśnie rano wstałam o dziewiątej, umyłam się i przez kolejne dwie godziny przeczytałam sto ostatnich stron "Kamiennej Małpy" - książka prześwietna, polecam gorąco. Traktuje ona o grzechotnikach, którzy nielegalnie przemycają imigrantów do Stanów Zjednoczonych, a raczej o jednym grzechotniku, Duchu, pragnącym unicestwić wszystkie "prosiaki". FBI, INS i nowojorska policja, wraz z detektywem Rhymem (I love him) oraz z detektyw Sachs, pragnie złapać Ducha - jest on zabójcą na światową skalę i tak dalej, i tak dalej. Ogólnie książka ma cudowny klimat, klimat wschodu. Dużo Chińczyków, dużo chińskiej medycyny, dużo śmierci i dużo zagadek do rozwiązania. Najbardziej podobała mi się scena nurkowania dwadzieścia-trzydzieści pięć metrów pod wodą przez detektyw Sachs, która poszukiwała dowodów w zatopionym frachtowcu, gdzie napotykała na białe, przerażające twarze martwych ludzi, zmagała się z szybkim upływem ciśnienia czy powietrza z butli oraz znalazła w kuchni żywego kapitana i wydostała go na ląd. Wiem, że piszę to wszystko tak chaotycznie i bez ładu i składu. Poza tym to wreszcie mogę przeczytać "Kod Leonadra da Vinci" i bardzo się z tego powodu cieszę, od dawna miałam zamiar zabrać się za dzieła Dana Browna. Jestem chyba pierwszą osobą, która tę książkę wypożyczyła - jest nowa. Mam jedną Forsytha, jedną podobną do "Cienia Wiatru" Zafona, jedną S. Kinga i parę innych autorów. Dzień jest dzisiaj naprawdę gorący, ale niezbyt piękny. Wczoraj mama mi obwieściła, że jest szansa, iż pojedziemy na Chorwację, co by mi naprawdę odpowiadało, ponieważ mieszkalibyśmy przez dwa tygodnie nad samiutkim morzem! A wiecie, jakie piękne jest morze w Chorwacji... Pięćdziesiąt metrów do plaży? Trzysta? Ach! Pomodlę się o to, żebyśmy akurat tam zawitali. Mama obwieściła, że kupi sobie strój kąpielowy specjalnie na tę okazję. Moja mama nienawidzi pokazywać się w stroju kąpielowym, tak samo jak nienawidzi wody, chociaż przez całe życie mieszkała nad morzem... Może wypady nad takie urokliwe miejsca zmieniają ludzi? Kto wie?

czwartek, 7 lipca 2011

nienaturalnie

 nice hair

Nie mam dzisiaj humoru. Ponury, przykry dzień. Chciałabym, aby wyszło słońce i było znośne ciepło. Chciałabym pojechać na plażę lub po prostu coś porobić na dworze - żeby nie siedzieć w domu. Zniosłabym nawet zwykłe wylegiwanie się na leżaku przed domem i czytanie książki lub słuchanie radia... Wakacje wakacjami, ale w takie dni wolałabym siedzieć w szkole. Wakacyjna pogoda zaskoczyła w maju i czerwcu, teraz jest pogoda iście jesienna. Co robić?

środa, 6 lipca 2011

show your bones!

 fight

Ciemność zapanowała nad mym blogiem... Książka mnie wczoraj tak wciągnęła, że przeczytałam dwieście stron i ją skończyłam. Zaczęłam jeszcze książkę Deavera, ale miałam już tak wypalony mózg, że położyłam się do łóżka. I tak przez kolejne dwie godziny przewracałam się z boku na bok, słuchając koncertu Anny Marii Jopek w radiu. Jedna piosenka, a raczej tekst piosenki, bo wszystkie utwory miały prawie że identyczną melodię, mi się spodobała i mam zamiar zaraz to wyszukać w Google. Póki co bolą mnie oczy, ściągam kolejny (dziewiąty) odcinek Czystej Krwi. Wczoraj jeden obejrzałam, a na fleszu mam ze trzy lub cztery, także fajnie. Do końca wakacji może przebrnę przez wszystkie cztery sezony.

wtorek, 5 lipca 2011

not-great weight

 łapa goryla

BMI mi mówi, że mam anoreksję. Ciekawa jestem, dlaczego wciąż tracę kilogramy, skoro nie stosuję żadnej diety i jestem sportowcem kanapowym. Tak w ogóle to głodna jestem, zjadłam dzisiaj tylko trzy ciasteczka. Zrobię sobie przepyszne tosty, ociekające tłuszczem, z keczupem, mmm. I będę zajadać ze smakiem, czytając książkę. Wczoraj jadłam frytki bez keczupu i mi smakowały! W KFC mają dobre frytki, bez zbędnego tłuszczu. Boli mnie stopa. Chcę nad morze, guys!

poniedziałek, 4 lipca 2011

Przez cały ranek musiałam cię wyczesywać z włosów. Tylko mi nie mów, że powinnam ci teraz oddać szczotkę.*

*cytat z książki, którą aktualnie czytam

Trzymajcie mnie wszyscy, bo upadnę. Jestem strasznie zmęczona po dzisiejszym dniu. Szczególnie uciążliwa była jazda pociągiem, chociaż jechało nad wyraz niewiele ludzi. Na szczęście wszystko kupiłam, może niezgodnie z planem, bo jeszcze wpadł bonus w postaci pomarańczowego lakieru do paznokci, ale jest okay. Jakieś świństwo mi się zalęgło na ekranie telefonu i nie mogę go wywabić - trudno. Poza tym uległam dzisiaj kompromitacji, odpowiadając anglojęzycznemu turyście, nie zastanowiwszy się uprzednio, w czasie teraźniejszym, zamiast w przeszłym. No cóż, i tak zrozumiał. Chyba pójdę spać...

niedziela, 3 lipca 2011

I am the passenger and I ride and I ride through the city's backsides

 no wiem. buldog

Znów spać nie mogłam, nawet po przeczytaniu czterdziestu stron książki ("Reżyser śmierci" - interesujący kryminał, napisany w bardzo prostym języku, z ciekawą fabułą) o jedenastej w nocy. Już myślałam, że to wystrarczy, ale ledwie czułam zmęczenie. Usnęłam o drugiej i spałam pełne osiem godzin, czyli tak jak zwykle. Wczoraj się dowiedziałam, że jednak jadę na trip po krajach nadbałtyckich, także fajno. Chociaż nie uśmiecha mi się co noc kąpać pod innym prysznicem. Mam nadzieję, że toalety i łazienki będą w porządku, bo nawet takie ciężko znaleźć... Wiecie, we Włoszech (gdzie nie byłam, ale chętnie bym pojechała), były naprawdę ekskluzywne łazienki; siedzisz na toalecie, a tu ci Mozarta puszczają. Mam gdzieś ulotkę w domu. Nadal żałuję, że nie pojechałam z rodzicami i siostrą. W tym roku siostra z nami nie jedzie, więc też głupio. Dużym plusem jest to, że w Skandynawii wieje zimą. Nie będzie problemu ze słońcem. Nie wiem, jak jest w Estonii, Łotwie i Litwie. Na Litwie to pewnie tak jak w Polsce, tyle że grabieże... Mam nadzieję, że szybko się stamtąd zwiniemy. To państwo mogłabym ominąć, poświęcając nawet cuda architektury i inne, o ile takowe tam istnieją. No i Karo mi przed chwilą napisała, że może przyjedzie do Gdańska. TRZYMAM WIELKIE KCIUKI.

sobota, 2 lipca 2011

good times, bad times, you know I had my share

 mój face, meow

Hi, guys! Mam napad nerwicy, więc aktualnie wyglądam, jakby mi się chciało oddać mocz. Nie mogłam dziś zasnąć, istne piekło na ziemi. Trzy godziny wzdychania, kombinowania, przewracania się z boku na bok, aż wreszcie przed trzecią udało mi się usnąć. Wczoraj weszłam na bloga, na którym kiedyś pisywałam, no i przekierowano mnie na innego bloga, gdzie aktualnie są moi dawni znajomi, więc będę mogła znów dać upust swej kreatywności oraz kontynuować blogowe znajomości. Spałam do jedenastej, śniąc o jeździe samochodem z koleżankami. Good dream. Wczoraj wyniuchałam niezłe sandałki, które jadę niedługo zakupić. Dzisiaj by mi się nie chciało, może jakoś w tygodniu. Wie ktoś, do kiedy są wyprzedaże, hm? Bo jeśli do końca lipca, to będzie cudnie! Na razie sandały, reszta na potem. Przed wyjazdem za granicę się obkupię może (chociaż wątpię). Ciekawe tylko, dokąd wyruszam. Zapowiedziałam już, że nie chcę jechać do Zakopanego. W górach już w tym roku byłam. A trip po Europie bardziej mi się uśmiecha. Wczoraj przeglądałam Deviantart i znalazłam przepiękną Polkę! Istny urodowy ideał... :-) Popadłam w zachwyt, ach.

piątek, 1 lipca 2011

What I've got you've got to give it to your pappa

 wczorajsze niebo prezentowało się o wiele lepiej niż dzisiejsze

Hello! Przebudziłam się rano z koszmaru sennego. Śniło mi się mianowicie, że moi rodzice nie mieli środków na spłacenie rachunków za dom, w wyniku czego musieliśmy się przeprowadzić do małego, starego mieszkania. Nie mogłam w to uwierzyć i rzeczywistość mnie kompletnie przygniotła. Płakałam i lamentowałam cały czas, że chcę wrócić do domu. To chyba jest świadectwo, jak bardzo kocham swój dom, he he. A najgorsza w tym nowym, starym mieszkaniu była wizja kąpieli w zniszczonej, małej i starej wannie! I wiecie co? Mój mózg wyimaginował mi tanią kabinę prysznicową, do której używa się takich jednorazowych (chyba) zasłonek. Po przebudzeniu cieszyłam się, że coś takiego nigdy nie znajdzie odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo byłoby wtedy naprawdę kiepsko. Chciałam rano obejrzeć Odlotowe Agentki, ale nagrały się stare odcinki, które parę tygodni temu już oglądałam, więc wpatrywałam się w jakiś brytyjski serial na BBC, swoją drogą bardzo intrygujący. Tytuł tego serialu brzmi Tessa d'Urberville - moja siostra od paru dni to ogląda.