wtorek, 30 listopada 2010

paperclip

 SUGARbaby

Moja łopatka, moja kość ogonowa, mój mózg! W ciągu paru cholernych godzin zrobiłam zadania z niemieckiego, chemii, notatkę z polskiego, ćwiczenia z geografii i przepisałam notatki z fizyki, a aktualnie przepisuję z plastyki. Jestem "miszczem" i chcę już iść się wykąpać, a potem się nauczyć na pracę klasową z polskiego, którą napiszę jutro na ósmej godzinie lekcyjnej, bu! :( Nauczyłam się na jednej przerwie opowiadać jeden z mitów greckich, dostałam z tego piątkę, łii. :) Pogodziłam się z kolegą, wreszcie się poprawił, he. Cieszę się, że już mi nie ubliża. A tak poza szkołą, to... mama mi odda dziś pieniążki, o. :D

Nie wiem, czy mam coś więcej do napisania... Nie, raczej nie. Dobranoc :)

poniedziałek, 29 listopada 2010

First train home

 zmęczona wspinaczką
Śnieżka, majek 2010 :)

Wreszcie mogłam zmienić sobie szablon. Ten mi się sto razy bardziej podoba od poprzedniego. :) Strasznie mnie bolą plecy, ale kurczę, znalazłam taką cudowną wokalistkę, mmm... aż miło się słucha takiej muzyki. Przestawiłam się z Linkin Parków, Comy i Kings of Leonów na Frou Frou i Imogen Heap. Teraz ta muzyka mi w duszy gra. Pamparampapampa. :D

Dzisiejszy dzień w szkole można uznać za udany, ponieważ czas mi się nie dłużył, tylko leciał jak z bicza strzelił. Trafiła mi się szóstka z biologii i piątka z angielskiego. Przy okazji napisałam sprawdzian. Miałam jutro iść do lekarza, ale mama przeniosła wizytę na przyszły tydzień, toteż się do szkoły nie spóźnię. Muszę nauczyć się na chemię. Swoją drogą, denerwuje mnie kolega z klasy, który stał się dla mnie złośliwy. Nie rozmawia już ze mną tak jak kiedyś, wytyka mi wszystkie moje wady... A ja nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam.

Zła zima nadeszła, nadszedł śnieg i pierwsze ostre mrozy. Okropność! Te najgorsze miesiące trzeba jakoś przeżyć... Oby zima szybko odeszła, oby! Dzisiaj poślizgnęłam się dwa razy. Nienawidzę tego uczucia ciepła... adrenalina pulsująca w żyłach tylko dlatego, że się wcześniej poślizgnęło. Winter, get out!

Z niecierpliwością czekam na sobotę. Wreszcie się zobaczę z moją najukochańszą siostrzyczką. :) Pójdziemy sobie do kina, pozwiedzamy Gdańsk nie wiadomo który już raz. Łii, będzie tak fajno!

To na tyle. And now: witaj, chemio... Spokojnej nocy :)

(A propos nocy, ostatnio potrzebuję strasznie dużo czasu, by wpaść w objęcia Morfeusza... Czym jest to spowodowane?)

sobota, 27 listopada 2010

paprosiek

Wishlist:
  • shoes! I love these shoes! give mi these shoes!

Jestem całkowicie pewna, że moja choroba ustąpiła miejsca zdrowiu. Rodzice pojechali na zabawę andrzejkową, a ja z siostrą siedzimy sobie w domu.

Ludzie, zbliżają się święta! Z kolejnym rokiem coraz mniej intensywnie (nie wiem, czy dobrze sformułowałam ten, hm, zwrot; you know, what I'm talking about) te święta się czuje. Zima przyszła w tym roku później (niech odejdzie wcześniej!), ale to dobrze, ja się bynajmniej cieszę z tego powodu. Coraz mniej śniegu - coraz więcej szczęścia. I nie widziałam reklamy Coca-coli! Nie wiem, czy już jest w telewizji, czy też jej nie ma, w każdym razie koleżanki mi mówiły, że "tak, tak, jest i jest inna od wcześniejszych". Prędzej czy później dorwę ją i dowiem się, jaką kampanię promocyjną zaproponował nam, zwykłym śmiertelnikom, koncern Coca-cola.

Hmm... Dzisiaj doszły mnie słuchy, że Iza Kuna wydaje (wydała już właściwie) książkę. Weszłam na jej bloga i masz! jest książka, a raczej pierwotny szkic książki. No i zaciekawił mnie jeden post, toteż postanowiłam sobie tę stronę zapisać i czytać od pierwszego postu. Zastanawiam się, czy może jej (książki) w przyszłości nie kupić. Ale prawdopodobnie będzie dostępna w bibliotece... więc będę obserwować poczynania biblioteki, w której zaopatrzam się w książki.

crazyIMP

 BIESZCZADS

Moje przeziębienie chyba ustępuje miejsca rybiemu zdrowiu! Ale nie chcę zapeszyć, bo mogę się mylić... <modli się> A co tam, przeganiam przeziębienie... <sio, sio> By the way... zaczęłam czytać tę książkę, o której wspominałam w poprzednim poście, i stwierdzam, że na razie jest nudna jak flaki z olejem i zaczyna się bardzo... kryminalnie. :D Ale poczytamy, zobaczymy.

Piszę ten post tylko dlatego, żeby wyrazić moje zadowolenie z powodu kończącego się już przeziębienia. Znaczy, nie ustąpiło ono do końca, ale miejmy nadzieję, że powoli już sobie stąd wychodzi... tip, top, tip, top...

piątek, 26 listopada 2010

bored by dreams

pan rybak orłowski

Hm, dowiedziałam się od koleżanki, że nauczycielka plastyki zgubiła jakąś część sprawdzianów, które pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Jak słodko! Oświadczyła, że te osoby będą na następnej lekcji albo pytane, albo napiszą od nowa ten sprawdzian. Brawo dla nauczycielki, jest pani fantastyczna i w ogóle pełen "szacun" dla pani. =.= Dodam w temacie sprawdzianów, że sprawdzian z polskiego i angielskiego będę musiała napisać w przyszłym tygodniu; o mamusiu, jak ja nie lubię pisać zaległych sprawdzianów!

Ach, mam nadzieję, że mój katar już przechodzi; ile mogę z nim żyć? :< Najbardziej denerwująca sprawa podczas przeziębienia. No dobrze, pierwszą denerwującą sprawą są zaległości w szkole... potem jest katar. Ale jednak. Podczas dzisiejszego dnia doczytałam do końca książkę i teraz mam zamiar zacząć czytać "Przedostatnie marzenie" Angeli Becerry. Zobaczymy, o czym traktuje ta książka. Na pewno romans, to już widać po tytule. Na pewno gorący romans, to widać po recenzji napisanej na tyłach książki. No i o miłości. Brawo! :D Jestem strasznie zmęczona, ale posiedzę sobie jeszcze przed komputerem, żeby oddać się rozmowie z przyjaciółkami. Nio to dobranoc. :)

środa, 24 listopada 2010

sickness



Właśnie od dzisiaj przesłuchuję już trzeci czy czwarty raz powyższej płyty i powiem, że bardzo mi się podoba. :3 Najbardziej przypadł mi do gustu utwór pod tytułem "Pony up". :)



No to jedziemy z koksem. Dziś postaram się napisać króciutką notkę. Otóż jestem chora, tzn. mam taki katar, że dzisiaj pobiłam siebie w ilości kichnięć na dzień. :D Dostałam 3+ z chemii za sprawdzian, co muszę koniecznie poprawić, bo nie czuję się za dobrze z taką oceną, jeszcze z chemii. :x Pewnie wszyscy z mojej klasy by się na mnie krzywo popatrzyli, ale okay. :D Ostatnio non-stop pewne osoby oskarżają mnie o wszelkie odpytywania, kartkówki i sprawdziany tylko dlatego, że cieszę się, kiedy usłyszę o sprawdzianie czy kartkówce i głośno okazuję swoją radość... Denerwuje mnie to. Taki jest regulamin każdej szkoły, zasady nauczycieli, nic mi do tego, a te persony mnie oskarżają. W sumie nie ma co o tym tutaj pisać, trzeba by im o tym powiedzieć. :D

I punkcik taki malutki: przeprosiłam pewną osobę, o której mowa była w poprzedniej notce, a która nie przeprosiła mnie za "plotkarę", ale zostawiam to bez komentarza. Już między mną a nią jest wszystko w porządku, także nie muszę się przejmować ewentualnymi nieprzyjemnościami, które nie będą raczej miały miejsca. Spróbowałam się wyciszyć i wyciszyłam się, gdyż mam ten dokuczający mi bardzo katar, he he. Przynajmniej w tej kwestii jest pomocny. A, jeszcze dziś odrobiłam w ekspresowym tempie zadania domowe. A dużo ich było, he.

Dobranoc!

wtorek, 23 listopada 2010

brudne prześcieradła

breakfast for supper

Dzisiaj się strasznie skompromitowałam i nie zamierzam o tym myśleć, ale leży w mojej naturze przejmowanie się nieistotnymi i mało ważnymi rzeczami. Powiedziałam coś, pomyliłam coś i teraz zastanawiam się, na jakie konsekwencje się naraziłam. Poza tym, zostałam nazwana dziś plotkarą przez osobę, z którą nie miałam do czynienia przez ponad dwa lata. Kolejny powód do przejmowania się. Gdybym miała coś ważnego do roboty, to nawet bym na to nie zwróciła uwagi. Jednak... plotkara? Ech, nie pasuje to kompletnie do mojego charakteru. Nie, nie, nie kompletnie, każdy ma w sobie coś z plotkarza, po prostu lubimy rozmawiać o tym, co się wydarzyło w naszym życiu, i wymieniać swoje spostrzeżenia. Nie ma tu nic do analizowania. <karci się w duchu> Przyznam się, że ostatnio zauważyłam w swoim zachowaniu w szkole coś takiego... okropnego, czego totalnie nie mogę pojąć (plus sprecyzować, co to dokładnie). Po prostu to jest i nie mogę się tego pozbyć. O! W trakcie rozmowy krzyczę, nie mówię. Często rzucam zgryźliwymi, nieprzemyślanymi i dziecinnymi komentarzami. Muszę się tego pozbyć jak najszybciej. Jednak ta klasa mnie zmienia, a ja nie chcę się zmieniać... osiągnęłam już taki stan, w którym chcę pozostać... nie na zawsze, ale na jakiś czas... Dodam jeszcze, że po prostu nie lubię jednego osobnika z mojej klasy i tak bardzo chcę, żeby go tam nie było... :< Przez niego jest źle, źle, źle... Klasa zrobiła się głośna i już nie jest taka sama, jak na początku roku. Zastanawiam się, jak długo przetrwam z opinią dobrej osoby, gdy tamten osobnik szaleje w naszym gronie... wiadomo, że on też mnie nie trawi. Gorzej: nienawidzi. :( Koniec dumania. Zostawiam to wszystko do rozstrzygnięcia na najbliższy czas.

O nie! Napisałam tak wiele i nie bardzo wiem, czy to opublikować... No ale co tam, opublikuję. Muszę przepisać parę zdań do zeszytu na informatykę, a potem legnę na łóżko i będę czytać (before "czytować") książkę. Dzisiaj sobie ją "czytowałam" na przerwach w szkole i w szatni pewna dziewczyna powiedziała mi, że jej mama też ją czytała i mówiła, że jest fajna, a koleżanka z klasy oświadczyła, że jej tata również ją przeczytał i ma wszystkie trzy części, na co ja z uśmiechem "to może mi pożyczy?". Sensacja. :D Poza tym, dzisiaj trzecie klasy pisały próbne testy humanistyczne i miały rozprawkę o takim temacie do myślenia; nie przytoczę go, bo nie pamiętam. Napiszę jednak, że gdybym ja miała napisać rozprawkę na ten temat, to prawdopodobnie wyszedłby mi z tego superesej. Oj, oj. :( Mam skłonność do pisania superesejów.

Jestem naprawdę bardzo zmęczona. Miałam dziś sprawdzian z chemii. Nie był trudny, ale jednak wielu rzeczy po prostu nie wiedziałam. Chciałabym chociaż cztery dostać. ^^ Dodatkowo się nie wyspałam, gdyż nie mogłam zasnąć, i o północy oglądałam telewizję, żeby zmęczyć oczy, pff. Mogłam się douczyć przynajmniej... A jutro mam ponoć sprawdzian z angielskiego. Fajno. :) Ogólnie to jestem zła na pocztę, bo w październiku (!) wysłałam list do przyjaciółki, który do niej nie doszedł, grr! Ciekawa jestem, czy w ogóle kiedyś dojdzie, bo chciałabym dostać odpowiedź, buu... (25.11 - dziś właśnie ten list dostałam, łii! :))

No dobra, to mykam, bo chyba mam teraz obiadek... :D Pa pa pa pa.

poniedziałek, 22 listopada 2010

protisty - pierwotniaki, protisty roślinopodobne i śluzowce

Otóż tak, rano byłam na siebie bardzo zła, że nie nauczyłam się niczego z biologii, bo o włos byłabym pytana i jak nic dostałabym dwa lub trzy. ^^ Brawo! Teraz poszukuje "u wujka Google" odpowiedzi na pytanie z bilogii, ściągam pocztę, żeby przepisać dwa tematy z informatyki, zbieram wiedzę na temat życia pozaszkolnego moich znajomych i nie znajomych, słucham muzyki (cały czas płyty Comy) oraz grzeję nóżki na supergorącym grzejniku. Wklejam kolejne nudnawe zdjęcie, nie mające żadnego odniesienia do dzisiejszego tytułu posta:

free time in Prague

OK, I found it. ^-^ Dzisiaj rano wstałam z przerażającą myślą: tak wiele rzeczy brakuje mi w moim dzisiejszym życiu, wiele ważnych rzeczy, których nie potrafię jakoś zostawić razem z przeszłością... ciągle nimi żyję, nieświadomie... Nie wiem, czy dobrze jest o nich nie myśleć, czy źle robię, próbując zatuszować zdarzenia mające miejsce jakiś czas temu. Jednak ciężko jest się... nie, nie, nieważne. UCH! Chce mi się śpiewać, jeść, rozmawiać. Tylko nie chce mi się dziś uczyć, bu. Ponoć sprawdzian z chemii jest trudny. Przetrwam to! Jak się dobrze przygotuję, to wypadnę na tym excellent. :> W ogóle w piątek mam sprawdziany z polskiego i angielskiego. :o Stwierdziłam, że na polski trzeba się nauczyć. :o Akt, scena, monolog, dialog, <szuka w zeszycie pojęć>, tekst główny, didaskalia, pięć etapów, z których składa się akcja dramatu; apostrofa, oksymoron i anafora. HELP! :D Fajno! Wczoraj znalazłam książkę o czasownikach angielskich z pełnymi odmianami plus czekam na książkę do szybkiego opanowania języka (ang bryt). :3 I chciałabym zapisać się na jakieś dodatkowe zajęcia z angielskiego, ale nie bardzo wiem gdzie, a ogólnie to wolalabym w jakiejś, eee, szkole kształcenia językowego? Czyli tam, gdzie nie mam dostępu. Chociaż nie wiem do końca. Dobrze, to ja już kończę, wyszła długa notka, a już jest późno. Zrobię biologię, potem napiszę jedną lekcje z informatyki i pouczę się na cud miód chemię. Dodam jeszcze, że kryminał się rozkręca. Wciągnął mnie :) Okay, to "do napisania". Pa pa pa. :)

Ps. Bolą mnie dziąsła i gardło. :( Jeszcze raz: help me. :(

sobota, 20 listopada 2010

precedence


Sobotni wieczór spędzany chwilowo przed komputerem. Wieczory spędzane przed komputerem są najgorsze, grrr. Dlaczego? Bo lepiej jest położyć się w łóżku i poczytać książkę albo obejrzeć film. Oczywiście ja wiem, co jest jeszcze lepsze, ale do tego nie mam dostępu. Aktualnie słucham po raz wtóry płyty Comy. Powinnam się zaopatrzyć w jakąś nową muzykę, ale nie natrafiłam na nic ciekawego. Przyszły week zapowiada się koszmarnie. Chodzę niewyspana. Nawet dzisiaj się do końca nie wyspałam tylko dlatego, że miałam dość leżenia w łóżku i budzenia się co dwadzieścia minut. No i tak zaczęłam moją lekturę szkolną rano, a skończyłam ją około godziny osiemnastej. Zrobiłam sobie parę ćwiczeń z geografii, wykonałam projekt na poniedziałkową lekcję angielskiego. Czekam na wydruk tego projektu plus wydruk zdjęcia klasowego, które obiecałam mojej wychowawczyni skopiować i przynieść do szkoły, by powiesić na tablicy korkowej. Jestem świetna, bo nawet wczoraj napisałam tę charakterystykę Papkinka na wtorek! A co mi tam, mniej pracy do wykonania. Wszystko mam zrobione. Na dzień dzisiejszy czytam powieść detektywistyczną, kryminał, który zaczyna się dość nudno. Pożyczyłam tę książkę od koleżanki z Warszawy. Oddam jej na sylwestra, he he. Dobra, idę do łóżka, bo czuję coś, że będzie zaraz niefajnie. ^ Dobranoc.

P.S. Chcę bananowy zeszyt z empiku. :( Świetny jest, spodobał mi się. :3

piątek, 19 listopada 2010

psychoroby


Te zdjęcie jest adekwatne do tytułu. My, psychoroby, siedzimy na dupsku i słabniemy z każdym uderzeniem w klawisz klawiatury; my, psychoroby, kujemy na każdy przedmiot, bo nam zależy na każdej ocenie; my, psychoroby... Bla, bla, bla...
Dzisiejszy dzień szkolny był bardzo fajny. Cieszę się z mojej piątki z odpowiedzi z geografii, cieszę się z mojej piątki z plastyki i dobrze napisanego sprawdzianu. Cieszę się z tego, że już jest piątek. Mogę sobie wreszcie odpocząć. Napisałam charakterystykę Papkina na wtorek, już kończę ją przepisywać i mykam do łóżka, bo chcę chociaż jeden rozdział przeczytać, a jutro rankiem resztę. I potem lekturę na trzeciego grudnia. Mam nadzieje, że migiem ją przeczytam, wtedy będę mogła ją komuś pożyczyć.
Ściągnęłam sobie płytę Comy "Symfonicznie" i sobie śpiewam znane piosenki. Nie zachwyciła mnie ta płyta, ale może być. Te piosenki, które bardzo lubię, są dobrze wykonane. To dobrze, że nagrali swoje koncerty na płycie. To się chwali.
Dobrze, kończe przepisywanie. KOCHAM MOJĄ KARO! ZAPAMIĘTAJ TO...

czwartek, 18 listopada 2010

artZGON

SOWA

Aaa, jutro sprawdzian z plastyki! Masakra, muszę się tyle nauczyć. :( Szkoda, że nie umiem się uczyć z wyprzedzeniem, ech. Plus jeszcze geografia. :( Boję się geografii, grr... ale lepiej być pytanym prędzej niż później. Dlatego też dzisiaj napiszę taką krótką notkę, he he. Zbliża się grudzień i myślę już o prezentach. Nawet coś wymyśliłam! Ale cicho sza. :D Okay, idę się umyć i będę wkuwać te okropne rzeczy. Strasznie nie lubię plastyki. :x Papapapa.

wtorek, 16 listopada 2010

bananowy koncert

 
Krzywo, ale nastrojowo (wg mnie).
Robione w polskich górach.
Karkonosze

W stolicy było strasznie ulewnie, toteż zwiedzanie było utrudnione. Niemniej wiewiórki w Łazienkach bardzo mi przypadły do gustu, lubię te zwierzątka i w ogóle mają słodkie... mordki. Poza tym... nie chciało mi się wracać i nadal mi się nie chce chodzić do szkoły, ech. Sporo nauki, sporo stresu i sporo do nadrobienia. Praca na piątek z plastyki! Nie mam czasu na takie coś. :x Porażka. Do tego dochodzą osobiste problemy i świat wali się na głowę. Chcę już weekend, odechciewa mi się tej szkoły, mam coraz mocniejsze wrażenie, że moja szkoła na coś choruje, głównie jej przedstawiciele, niejacy nauczyciele... niektórzy. Zazdroszczę ich mojej siostrze, ale to przecież liceum plastyczne, tam prawie każdy podchodzi do uczniów z luzem i zrozumieniem. Plus pełno wycieczek do teatru, na jakieś wystawy, koncerty... A w gimnazjum kiszka. No to dzięki. Jeszcze niecałe trzy lata. Wcale tak szybko nie zleci. I nie mam co pisać, więc kończę. Idę dalej czytać książkę. Chcę ją już skończyć, bo na trzeciego grudnia mam do przeczytania lekturę. Boli mnie noga. Jeszcze napiszę, że mieliśmy dzisiaj ćwiczenia przeciwpożarowe, i chociaż usłyszałam w komunikacie, że to są ćwiczenia, to i tak się przestraszyłam. Przyniosłam o własnych siłach dzisiaj do szkoły 15 kg makulatury, ależ jestem silna! Myślałam, że nie dojdę. To na tyle. Good night and have a good day tomorrow everyone!

środa, 10 listopada 2010

Żwirki i muchomorki

orłowskie molo

To już środa po szkole, wieczór, odsapnięcie. Dowiedziałam się dzisiaj, że jadę w piątek do Warszawy. Fajno, tylko krócej będę z moją siostrzyczką w Gdańsku. :( Buuu... Nawet sobie rozkładu przejrzeć nie mogę, bo jest przerwa techniczna. Głupie pkp. :x

PRZYTULANIEC - od paru tygodniu leży na moim biurku kapselek od tymbarka z takim napisem. Pewnie Karola zostawiła, he he. Przydałby się ktoś, kto by mnie tak mocno przytulił. No dobra, e tam. Chciałabym sobie gdzieś pośpiewać, ale normalnie w szkole się nie da, bo szkolny chór jest dosłownie beznadziejny. Znaczy, nauczycielka muzyki jest okropna. Pff... Nie docenia talentów w naszej szkole, tylko je krytykuje!

Idę sobie poczytać książkę. Kurczę, doszłam aż do siódmego rozdziału! Szkoda, że nie umiem szybko czytać. :( Dwie książki na tydzień... fajnie by było. ^ Dobranoc!

wtorek, 9 listopada 2010

evolution


Wiatrak... wiosną. Zdjęcie z okna bodaj toaletowego (nie jestem pewna).

Wróciłam dziś do domu i zachowałam się naprawdę karygodnie... później się w myślach zrugałam... a potem się zreflektowałam i przeprosiłam. Czasem postępuję tak dziecinnie, że to mnie przerasta. Robię coś zanim pomyślę. I choć każdy ma takie epizody, to ja tego nienawidzę. Hm, to raczej nie przechodzi.

Wdałam się właśnie w pogawędkę z Nataliną o książkach. Kiedyś stwierdziłam, że książkę mogłabym czytać nawet na dyskotece. Byłoby to ciekawsze zajęcie od hulania po parkiecie, gdyż... to trochę śmierdząca sprawa. Nie dorosłam do tego chyba. To nie rozrywka na moje gabaryty.

Ogólnie dziś dostałam ocenę celującą z mojej recenzji filmu "Zemsta"; fajno. Z moich obliczeń wynika, że na dzień dzisiejszy ocena półroczna z tego przedmiotu to jest dobry. ^ A ja się tak staram!

Dlaczego po prostu tego bloga nie usunę? -.-

Dobranoc!

poniedziałek, 8 listopada 2010

it's in the world


Jedna z piosenek Kings of Leon chodzi mi po głowie i zamierzam sobie parę dziś ściągnąć (piosenek). Miłym zaskoczeniem dzisiejszego poranka była dla mnie biologia, gdyż sprawdzian był naprawdę bajecznie prosty, więc liczę na... czwórkę. :) W tej szkole powodzi mi się nieźle, to fajnie. Tyle że... przy moim zapale, to ja się do dobrego liceum nie dostanę. Chociaż... dostać się to i może, ale poźniej... he he. Te ambitne plany są chyba nie dla mnie. Ale dużo czasu przede mną, po co mam się tym teraz przejmować. Najważniejsze są jutro trzy lekcje: historia, chemia i polski. Z historii chciałam odpowiadać, może jutro będzie okazja; krótko mówiąc: już mi się odechciało. Chemię lubię, a język polski... oddaję moją recenzję. :D

Oglądałam dziś galę EMA i powiem, że kilka nagród było niezasłużonych dla niektórych wokalistów. Nie podobało mi się, że Ke$ha zgarnęła bodaj jedną statuetkę; to niszowa wokalistka, głos ma okropny, bardzo pomagają jej... przeróbki w studio. Plus Miley Cyrus, talentu zero. Promocja robi swoje, oczywiście. No ale tam jakoś dobrnęłam do końca, choć nudne to nieco było. ^^ Podobał mi się występ KOL i było mi smutno, że Linkin Park dostali statuetkę (jak to szło?) Najlepszy występ na żywo (?), a nie oni (KOL), bo naprawdę grają bardzo fajne koncerty. Eva Longoria ładnie poprowadziła całe widowisko. To tyle na temat gali. :D

Jeszcze tylko dwa dni i czwartek! Tak się rozleniwiłam ostatnio. No... i nie mam za bardzo o czym pisać, piszę już tak bez ładu i składu, powinnam ten blog usunąć, gdyż nie ma dla mnie najmniejszego sensu prowadzenie go. Piszę to, czego sama nie chciałabym czytać, bo jest to mało interesujące. A dobry czas na eseje już minął i nie mam takiej weny jak kiedyś. :( This is horrible. To znaczy potrafiłabym napisać wiele słów, które byłyby bardzo wartościowe zarówno dla mnie, jak i dla publiki (he), ale jednak nie odważę się, bo swoje rozważania prowadzę w domowym zaciszu i nie ujawnię ich, dopóki nie będę na to gotowa. Zapisków brak! Nie lubię pisać pamiętników czy czegoś w tym rodzaju. To bardzo żmudna praca, nie na moją rękę i zwyczaje. Poza tym... słuchawki mi się popsuły parę dni temu i jestem zła na nie. Trzymały cały rok... :( I zima idzie... buu...

Ale za to... gdy jest dobra herbatka i jest dobra książka ("Księżyc w nowiu" czytany drugi raz. Pierwszy raz to było coś. Teraz same postaci z filmu zaglądają mi przed oczy i jestem trochę zdegustowana. Dwa lata temu tego głupiego filmu nie było... :( Chyba jest to totalny niewypał, ale jak już miałabym obejrzeć "Zmierzch", to tylko przeróbkę. :D), to zimowy nastrój nieco pryska i jest w miarę normalnie; jednak gdy wyjdzie się na dwór, to czuje się już ten ohydny zapach zimy i robi się niedobrze. A potem zacznie padać śnieg... Grrr... Ale niedługo moje urodziny (styczeń) i tym akcentem kończę dzisiejszą notkę. :D

Dobranoc!

niedziela, 7 listopada 2010

kiss me, i'm contagious

<haha>

Cześć sześć! Takim oto tekstem czasem witam koleżanki (zazwyczaj) i kolegów z klasy, gdy kładę plecak na podłodze. Mam dziś dobry humor, choć boli mnie coś w plecach, gdzieś pod łopatką, ale co tam. ^ Byłam dziś w kościele, niezwykle nużące kazanie wygłosił ksiądz proboszcz niestety. Ogółem dzień dzisiaj troszku ponury. :( Nawet jeśli rano powitały mnie promienie słoneczne! Później się popsuło... i czuć zimę... masakra... :(

Rozłożyłam długopis na milion części i pobawię się w Chińczyka, złożę go z powrotem. xD Jutro ogółem rano mam sprawdzian z biologii, trochę się pouczyłam, ale... pójdę na żywioł, a co tam. Piszę dzisiaj, bo mi się nudzi, nudzą mnie notki Pszczółkowianek na photoblog.pl, nudzą mnie ich zdjęcia... No ludzie!

Obejrzałabym jakiś film... Wszystkie są bez napisów i bez lektora... He he... Chcę do szkoły. :D A, jeszcze muszę zobaczyć rozkład pociągów, kurczę, zmieniają, ile wlezie. :x To cześć, pa.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Forgiven, not forgotten


Falujące wzgórza, skrzypiące podesty i...? Strach. Księżniczka z podartą sukienczyną, na dachu wieżyczki płacząca. Oj oj oj, mości panie! Szukajże przyczyny tego deszczu słonych łez! No i brak, a jak brak, to jest strach. Bo tak to można by to jakoś rozwiązać. A tak to nie ma jak. Panie przodem, proszę bardzo. Rach, ciach, trach!

Ani jednego motylka na polance przed tą chatką, naprędce zbudowaną z suchych gałązek. Toż to noc! Ciemna i złowieszcza noc! Ale... deszczu brak. Ognicho takie, że oczy błyszczą! Zachwyt maluje się na twarzach towarzyszy wycieczki. Panny hulają, a jak!, hulają i krwawią, i padają. Jak mgła opada.

Spada deszcz? Księżniczka?

Straszne! Spać mi się chce, o. Dobranoc!