tego się nie spodziewaliście, ha?!
Proszę bardzo, zdjęcia górne i dolne z Gdańska z lutego, a po środku z zeszłego piątku. Nie zachowałam zdjęć własnej sylwetki w jeansach widocznych na środkowym zdjęciu, ponieważ stwierdziłam, że wyglądam w nich jak biedna anorektyczka i ogólnie zrobiło mi się siebie przykro, więc je usunęłam. Tak, te spodnie są na mnie o wiele za duże, ale nic na to nie poradzę, że numer 34 w Zarze jest równy 36, a jeansy mi się serio podobały, no i były tanie. Muszę chociaż raz w swoim życiu kupić jeansy w H&M, bo wydaje mi się, że są naprawdę fajne i dopasowane, a nigdy nie miałam, więc myślę, iż to tak trochę szkoda nie mieć ani jednej pary, skoro zaopatruję się tam w większość swoich ciuchów. Nie wiem, co mi dzisiaj tak ten post o ubraniach wyszedł, więc zmieniam temat. Aktualnie odstresowuję się (NIE MAM POJĘCIA, jak to poprawnie odmienić, bo jest to dziwny twór i nawet nie ma odmiany w słowniku internetowym) przy The Clash, co robiłam także wczoraj wieczorem. Jakoś tak wyjątkowo mam ochotę na ich "Straight to hell", podczas gdy czcigodny Easy domaga się otwarcia mu drzwi. Jejusiu, ależ mi dzisiaj jest gorąco! Aż sięgnę po wodę. Moja mama odmówiła kupowania wody w większym rozmiarze niż mała buteleczka, bo zakupiła zgrzewkę Polarisa za 0,49 gr sztuka i powiedziała, że ma zostać wypite... I jak ja teraz mam sięgać w nocy, w sennym amoku, nie wiedząc, gdzie jest północ, gdzie południe, GDZIE MOJA RĘKA, a co dopiero, GDZIE WODA?! Ho, ho, problemy piętnastolatki. No nic, jutro fizyka i historia, nie lubię, oj, nie lubię tego drugiego przedmiotu, ale to od zawsze tak, zwłaszcza że każdego roku dostajemy beznadziejnie napisane podręczniki, w których jest tekst ciągły, którego wręcz nie cierpię. W podręczniku od fizyki zresztą sytuacja jest nie lepsza. Zapomniałam się pochwalić, że zjadłam dzisiaj całą biedronkową paczkę STRONGÓW. Zachwycałam się przed zjedzeniem, zachwycałam, aż w końcu okazało się, że nie mają tego samego cudownego smaku, co przed postem. Nie wiem, co się stało, ale... jestem zawiedziona, ech. Być może ta abstynencja zniszczyła mi całą radość ze spożywania czegoś tak szkodliwego, wypalającego me kubki smakowe i powodującego wewnętrzną euforię oraz wzmożoną aktywność jelit... Mam nadzieję, że w sobotę nie spotkam się z tym samym podczas powrotu do fast foodowego raju. Tortilla z KFC musi być dobra, nie ma innej opcji. Pff, kiedyś muszę zacząć się zdrowo odżywiać. Przynajmniej nie będę pić alkoholu, to jakiś pozytyw tych całych zawirowań ze strony chorób genetycznych wątroby. Właśnie odpowiedziałam na mamine "hej, Lila", więc kończę ten jakże długi post i schodzę na dół się przywitać oraz odebrać dostawę kosmetyków. Poza tym moja opryszczka już się goi, chociaż teraz zamierzam używać samego kremu Nivea, a nie pasty do zębów, bo się trochę obawiam skutków tegoż, ponieważ większość ludzi jednak krytykuje takie postępowanie. No cóż, obędę się bez. Może nawet sięgnę po sok z cytryny, o ile znajdę w tym domu cytrynę. Muszę pamiętać, aby jutro kupić drożdże na piątkowe kółko z biologii... W piątek także robimy z Patrycją projekt na poniedziałkową Edukację Europejską. Mam nadzieję, że uda nam się sprawnie wszystko znaleźć, zrobić i skończyć, bo chcę mieć też trochę wolnego, hi, hi. Teraz już koniec drogi krzyżowej, to tak trochę dziwnie mieć piątkowy wieczór wolny.