poniedziałek, 21 kwietnia 2014

co mnie boli (w bonusie super zyczenia)

Każdy z nas przeżył chwilę wielkiego nawiedzenia myśli egzystencjalnych. Znacie ten ból, kiedy nie możecie ich wyrazić za pomocą słów, nie możecie ich ułożyć w logiczną całość ani się ich zwyczajnie pozbyć. Pływają gdzieś w nieprzeniknionej toni płynu mózgowo-rdzeniowego, co jakiś czas przedostając się do naszej świadomości i próbując nami zachwiać. Ciężko jest z nimi żyć, aż szyja boli, bo głowa też jest ciężka. Rozumiecie. Pomyślałam zatem, że w ramach wielkanocnej zadumy nad życiem podejmę się opisania swoich myśli egzystencjalnych. Albo zwyczajnego ich sformułowania w zdania. Najtrudniej jest zacząć, wyłapać pojedyncze tchnienie podświadomości. Puf, puf, puf. (Ile razy jeszcze usunę tę linijkę???) Przeżywam siedemnasty rok swojego życia i nie czuję, abym kiedykolwiek zrobiła coś wyjątkowego dla świata. Czuję natomiast bliską więź z moim rodzimym otoczeniem, z ludźmi, z którymi mam kontakt na co dzień. Mówi się, że jesteśmy bezradni wobec tego, co się dzieje wokół nas, ale to nieprawda. Ludzie są jak bakterie - nie znają się, a mimo to potrafią się połączyć w kolonię podobnych poglądów, punktu widzenia na temat różnych problemów. Zatem mimo iż jesteśmy jednostkami, musimy mieć tą świadomość, że istnieje na świecie druga osoba, a także i trzecia, która podziela nasze zdanie. Obejrzałam po raz kolejny (czwarty?) dokument Grzegorza Brauna traktujący o eugenice i skupiłam się tym razem na problemie związanym z metodą sztucznego zapłodnienia, czyli in vitro. Do pewnego czasu ślepo powtarzałam za kościołem, iż nie jest to rozwiązanie problemu z niepłodnością. Dopiero po obejrzeniu tego dokumentu małymi kroczkami doszłam do tego, dlaczego jest to takie złe, mój mały móżdżek wreszcie to zrozumiał i się uświadomił. W filmie widzimy mocne obrazki - specjalista wybiera odpowiedniego plemnika, zagnieżdża go w komórce jajowej, wkłada zarodek do lodówki i mówi, iż nazajutrz będzie gotowy do implantacji. Następny obrazek - bańki z około tysiącem ludzkich zarodków i komentarz: "W tych lodówkach [na całym świecie] żyje kilka milionów ludzkich istnień, nie mogących ani się narodzić, ani umrzeć". Czujecie to, czy jeszcze nie? Wyobraźcie sobie, że jesteście parą i według lekarzy jesteście bezpłodni. Otwieracie katalog kobiet i mężczyzn, dawców genów, i wybieracie sobie tych, którzy najbardziej wam się podobają pod względem wyglądu, wykształcenia, zdolności, różnych predyspozycji. Tych, którzy nie są obciążeni wadami. W laboratorium konstruują wam upragnione dziecko. Tyle szczęścia prawda? Nieprawda. To absurd, produkcja ludzi idealnych, bez skazy. Człowiek bawi się w Boga i sprowadza poczęcie do takiej surowej postaci, bezuczuciowej. A rodzicami powoduje czysty egoizm, bo oni CHCĄ DOSTAĆ to dziecko - kupują je, jak kupują mleko w sklepie spożywczym. Zastanówmy się, dlaczego tyle ludzi jest bezpłodnych? To nie jest wina natury, tylko tego, jaki prowadzą tryb życia i w jaki sposób się odżywiają. Tutaj tkwi problem. Ponadto w domach dziecka jest tyle porzuconych dzieci, które potrzebują kogoś, kto obdarzy ich miłością i podejmie się trudu ich wychowania. Czyż adopcja nie jest piękniejsza od urodzenia sfabrykowanego dziecka? Uważam, że tak, ponieważ decydując się na in vitro, przyczyniamy się do trwania zbrodni - przez naszą lekkomyślność, głupotę, ignorancję, nasz egoizm powstaje coraz więcej zarodków, które albo zostaną zniszczone (wyobrażacie sobie wyrzucić do śmietnika człowieka?), albo zamrożone. Nie. Aborcja, kochani. Tyle się o niej mówi, tyle jest szokujących zdjęć, a dziewczyny i kobiety wciąż biorą ją pod uwagę, kiedy zajdą w nieplanowaną ciążę. Życie tego małego człowieka jest dla nich niczym w porównaniu z ICH karierą, z ICH prestiżem, z ICH przyszłością. W przeszłości doszło nawet do tego, że dokonywano aborcji po urodzeniu dziecka, ponieważ miało defekt. Było niedoskonałe, upośledzone. Gorsze. Po co ma takie żyć i się męczyć? Lepiej je uśmiercić. Według tych ludzi nie było to nic złego, bo dziecko nabiera świadomości swojego istnienia dopiero wtedy, kiedy rozpoznaje siebie w lustrze (co jest, nawiasem mówiąc, kompletną bzdurą; człowiek zaczyna być człowiekiem po pierwszym podziale komórek - te cztery komórki są już zalążkiem życia, do którego każdy ma prawo i którego nikomu, nawet czterokomórkowej istocie, nie można odbierać). Postęp jest taki wspaniały, niestety nie potrafimy korzystać z jego dobrodziejstw. Człowiek próbuje objąć panowanie nad siłami natury, próbuje tworzyć innych ludzi, doskonalić ich. W efekcie otrzymujemy masowe mordy w klinikach aborcyjnych. Otrzymujemy dzieci urodzone ze spiralą wrośniętą w ich nóżki, bo matka chciała się zabezpieczyć przed nieplanowaną ciążą. Mamy takie terminy jak planowane rodzicielstwo i niechciana ciąża. Niechciana? Kochani, w jakim my świecie żyjemy? Do czego to doszło? Materializm, egoizm, konsumpcjonizm, życie, które nie ma żadnej wartości, życie, które możemy modyfikować. Produkcja zwierząt, które mają nam służyć za magazyn części wymiennych dla ludzi. To nie jest moralnie akceptowalne, a jednak zrobimy wszystko, by jak najdłużej wymigać się śmierci. Sytuacja, w jakiej się znajdujemy, nadmiar dóbr i nieumiejętnie wykorzystywanych możliwości napawa mnie ogromnym smutkiem. Jak każdy z nas zastanawiam się, jaki jest w tym wszystkim sens, jaki mam cel w życiu. Momentami mam ochotę zniknąć tylko dlatego, że przeraża mnie kierunek, w jakim my wszyscy idziemy. Przeraża mnie znieczulica i demoralizacja. Zawładnął nami egoizm, zawładnęło wygodnictwo, brak perspektyw, ograniczenie. Pieniądze, bogactwo, uznanie. Nadejdzie taki dzień, w którym będziemy musieli podsumować nasze życie, a wtedy okaże się, że w ciągu kilkudziesięciu lat nie byliśmy w stanie zrobić niczego naprawdę wartościowego. A może nie będziemy nawet w stanie podsumować tego życia, bo się tak zezwierzęcimy? Trochę pesymistyczne jest to moje podejście, ale strasznie się tego obawiam. Mam już jakiś plan na swoje życie, nie chcę go zmarnować na bezwartościowe uciechy, ale rozumiecie, martwię się o to, w jakim świecie przyjdzie mi żyć. Już dzisiaj dzieje się źle. Pamparampam. Utknęłam. Boję się, że się marnujemy. Ale mimo wszystko wiem, iż świat jest piękny i można wspaniale na nim przeżyć wszystkie dni, jakie Bóg nam ofiarował. Trzeba być ponad to wszystko złe, trzeba z tym walczyć na swój cichy sposób - łącząc się w mentalne kolonie.

Polecam wszystkim obejrzeć ten film, trwa niecałą godzinę, a uświadamia. Pod względem wiarygodności nie można mu niczego zarzucić. KLIK.


A tutaj przepiękna piosenka Nicka Cave'a, wsłuchajcie się w tekst!
Smutek zawładnął mym sercem na ten jeden wieczór.



Jest już praktycznie koniec świętowania, ale postanowiłam wam złożyć życzenia ze względu na to, iż są to ważne święta dla nas, "rzymskich katoli", i dla innych chrześcijan. Życzę wam zatem odwagi do wyrażania własnego zdania, abyście szukali tego, co w życiu jest najważniejsze, tych nadrzędnych wartości i cnót, które sprawią, iż staniecie się żywym przykładem ludzi pięknych wewnętrznie, rozsiewających to piękno wokół siebie i porywających za sobą innych. Życzę wam, abyście stale udoskonalali swoje "ja", poszerzali wiedzę i rozwijali się. Życzę wam także, byście pozostali ludźmi (zbyt patetycznie?).
Wesołej końcówki świąt.