poniedziałek, 28 lutego 2011

that's just how it is and i got nothing to hide

 protect yourself

Piosenka godziny: Ayo - Life is real. Dzisiejszy dzień jest dobry na soul w wykonaniu Niemki o fajnym nazwisku, której teledysk rano leciał w telewizji. Zjadłam na śniadanie przepyszną bułkę z serem i sosem czosnkowym, uwielbiam. Wyszłam wcześniej ze szkoły; miałam świetlicę za angielski i nie chciało mi się tracić czasu. Dziesięć minut temu dopiero bym wyszła z sali. Moja twarz, za uszami, podbródek i niewielka część szyi wyglądają przeokropnie! Wszędzie te czerwone kropki... Pęknięte naczynka (czy co to tam jest) to utrapienie. Na dodatek rano, gdy się przebudziłam, złapał mnie straszny skórcz w szyję, aaa, i boli mnie do teraz. No, to tyle nowości na dziś. Miłego dnia.

niedziela, 27 lutego 2011

good luck

 baryłkowy zadek rok temu

Nie idę dziś do kościoła ze względu na ból głowy (i lenia), który sama sobie przysporzyłam. ^ Oczywiście mam tak każdej niedzieli, bo tylko ja wstaję natychmiast, gdy ujrzę godzinę dziewiątą w telefonie. A potem borykam się z ćmieniem w głowie i poduszki zdają się mniej wygodne niż dotychczas. Ludzie, przed ani nie stawia się przecinka! Te lekcje gramatyki w gimnazjum każdy przegapia... :D Co roku, gdy siedzę w internecie, widzę tyle kolosalnych błędów, że aż mi się w głowie przewraca. Cóż, w każdym kraju jakiś odsetek nie zna swojego języka. Hmm, po co ten apel? Ponieważ, iż i dlatego że nie mam o czym pisać. :D Słucham "Say You" Imaginary Cities, nie wiem, kto to, bo jak zwykle włączyłam zaufanego "chomika" z muzyką i przebieram w zespołach. A to akurat jest w porządku piosenka. Dobrze, dziesięć minut zleciało mi przed komputerem, więc zaraz mykam. Mam nadzieję, że mama dzisiaj zrobi tortillę; wczoraj ją o to poprosiłam. :3 YUMMY!

sobota, 26 lutego 2011

let's have some fun

 kiss off :D

Dzień mija mi z Lady Gagą, uwzięła się na mnie. Obejrzałam niecały koncert na MTV, no i kawałek wywiadu na 4funie; plus Johnny Bravo. :3 Sprzątnęłam pokój i schody, poczytałam książkę, podrzemałam. Now waiting for dinner. Mam okropnego lenia, dlatego oglądałam telewizję. :( Rano pięknie świeciło słońce, teraz ukryło się za chmurami i wygląda tak, jakby zaraz miał prószyć śnieg. Okropna zima! Za tydzień przyjedzie Karo, o! Teraz lata z Merry na dworze. :) U niej przynajmniej świeci słońce. :< Tak więc dzień chyli się ku końcowi, a ja zaraz mykam do łóżka czytać "Sklepik z marzeniami". :) W salonie oczywiście gra Lady G. Lubię jej muzykę, ale nie mogłabym jej słuchać na codzień. :D Uszy by mi odpadły.

piątek, 25 lutego 2011

pingpongboys

 psiaqu

Siedzę z pełnym żołądkiem i boli mnie brzuch, bo za dużo zjadłam. Mogłam nie jeść obrzydliwych chipsów... ja przecież nie jadam chipsów (rzadko w każdym razie). To przez te zapiekanki, które babka reklamowała w sklepie. :( To przez mamę, która poprosiła mnie rano, bym kupiła Czapi. :( Przechodząc do spraw szkolnych, z "geogeogej" dostałam piątkę, hurra! Z "Potopu" dostałam szóstkę. :o Bolą mnie plecki. Nie mam planów na weekend, no i właśnie: jest WEEKEND. A, nie, obejrzę "The Social Network" i House'a. :3 Dzisiaj z siostrą i z mamą zrobiłyśmy zebranie grupowe w sypialni rodziców i rozmawiałyśmy jakieś dwie godziny o różnych sprawach. :) Lubię tak pogadać. :)

czwartek, 24 lutego 2011

jeść, jeść, jeść; sugar, sugar, sugar

 zawsze zastanawiam się, dlaczego moje usta kierują się ku lewej stronie twarzy; to nie wygląda zbyt korzystnie

Łee, dostałam pięć minus z fizyki, dzięki czemu z pierwszej ławki przenieśli mnie do trzeciej. :< Dzień zabawny, nie powiem. :) Teraz zabieram się do wykonania podpunktu c. z zadania trzeciego z matematyki. Gorszych tematów nie mogli nam dać. Symetria osiowa. -.- To takie nudne! :< Tak naprawdę to nie wiem, co napisać, więc powiem, że jutrzejszy sprawdzian z geografii okazał się kartkówką z powtórzenia i jestem z tego powodu szczęśliwa. <3 Nienawidzę piątków. ^-^ Mamusia może mi zrobi budyń. :3 Za dużo jem, za dużo! :'( Bye

środa, 23 lutego 2011

how to fight loneliness

 oh, that's a pity! it's so sad!

Ale dzisiaj miałam spokojny dzień. :o Informatyka, angielski, zastępstwo za muzykę - WDŻ, czyli masakra i "podręcznikowe gadanie", następnie zastępstwo za chemię - polski i gramatyka, sprawdzian z matematyki, z którego nie jestem zadowolona, gdyż pewnie dostanę pięć lub niżej (łee), zważając na moją niezdarność, później świetlica za religię i gramatyka. Wszystkie książki zostawiłam w szkole i wracałam z pustym plecakiem. :D Teraz czekam na pizzę. :) Jestem naprawdę głodna, chociaż przed chwilą zjadłam parówkę (widać było, że niewiele w niej mięsa - berlinki również spadają na dno... jedyne w miarę normalne parówki!). Jutro oglądamy z klasą Romcia i Julkę, łii! :) Głowa mnie troszkę boli, idę czytać. :)

wtorek, 22 lutego 2011

I feel, I feel something, oh it's better than nothing

 mój potop!

Otóż przeżyłam dzisiejsze dwa w-fy i dostałam z przewrotów cztery plus. A jako że mam bardzo dużo do zrobienia na czwartek, nie napiszę zbyt wiele. Właściwie to chyba mój brzuch się buntuje przeciwko mnie i prosi, abym mniej jadła, do czego chyba nie potrafię się przystosować. Zaraz na przykład pójdę po płatki, bo wafelek mi nie wystarczył. Przykro mi, brzusiu. Jest już wpół do czwartej, olaboga! :< Dziewczyny w dzisiejszym dniu zachwycały się dawnym przejęzyczeniem panny P., które brzmi: "wkaż okres KRZYKIEM", a w rzeczywistości miało brzmieć: "wskaż okres KRZYŻYKIEM". W każdym razie "wskaż okres krzykiem" jest dużo zabawniejsze. Nie mam nic do dodania;, jak to się mówi we Francji: au revoir.

poniedziałek, 21 lutego 2011

i hate physical education

 kartofelku!

Jestem załamana jutrzejszym sprawdzianem z w-fu. Na pewno nie dostanę piątki. Moje ciało jest do kitu; czy ktoś ma ochotę na mini zamianę? Byłabym wdzięczna, tylko na jeden dzień. Wkurza mnie babka od angielskiego - wredota niesamowita. Ja również nie idę jej na rękę, ale czasem ciężko opanować sprzeczne emocje co do niszowych wokalistów z JuŁesEj (USA), szeroko znanych Ke$$$hy i *myśli* innych. Obiecam sobie setny raz, że następnym razem zamknę swoją słodką jadaczkę i będę siedzieć jak myszka pod miotełką, żeby mnie kocica nie schrupała na śniadanko. Uczniowie potrafią być wkurzający. A tak a propos uczniów: zastanawiam się, czy ludzie, którzy chodzą do mojej szkoły, są zdrowi na umyśle, czy też ta szkoła ich zawodzi i stwarza zagrożenie dla ich psychiki? To bardzo ciekawe pytanie, ponieważ często ich zachowanie przechodzi ludzkie pojęcie. W każdym razie dostałam dziś good piątki z biologii i matematyki, napisałam sprawdzian z angielskiego mam nadzieję na pięć, a pojutrze sprawdziań z matematyki. Przejrzeliśmy z Jakubem Kerrang od Klaudii i inteligentnie odczytaliśmy cenę w dolarach, chociaż wyżej znajdowała się cena w funtach. No cóż, byliśmy zauroczeni Ozzym Osbournem. Poza tym, w tych dwóch numerach K! ciągle była wzmianka o BMTH i MCR. Koniec zachwytu nad anglojęzyczną gazetą. Obejrzałam True Blood i teraz przymierzam się do odrobienia lekcji. Moje najdroższe kapcie ever dzisiaj się zepsuły. :D Ha ha, podłoga zaatakowała podeszwę jednego z nich. :< A kropelki brak! Jejuś, tyle już dziś literek wystukałam na tej "mhrocznej" klawiaturze. :P Starczy. Bb

niedziela, 20 lutego 2011

are you feeling okay?

 siberia in fact

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań. Tak sobie pomyślałam, że gdyby nagle ten śnieg przestał padać i słońce wykwitło na niebie w całym swym jestestwie, to prawdopodobnie jutro byłaby wielka chlapa na drogach i chodnikach. Palce mi odmarzły. Mam nadzieję, że do wieczora skończę czytać książkę. Wtedy sobie zacznę romansik od Karoliny. Domyślam się, że jutro mam sprawdzian z angielskiego. Really? =.= A ja głupia zostawiłam książki w szkole. Brawa dla mojej wspaniałomyślności! Zabezpieczam się na przyszłość, a moi rodzice integrują się z rodziną.

sobota, 19 lutego 2011

back home

shhhh!

Dzień zaliczam do jak najbardziej udanych i pozytywnych. :) Opisałabym go w samych superlatywach, gdyż z Karo inaczej być nie może. :D Siedząc w Mc'u, patrzę na gościa, który jest zwrócony do mnie tyłem, ale ten tył jest taki znajomy... Jak wychodził, to go poznałam. Mój stary kolega! :D Oczywiście on mnie nie pamięta, no ale trudno. :D Spotkanie z Karoliną w kinie też było zaskakujące. Rzuciła mi się w ramiona i przeleciałyśmy dwa metry. :o Chemicznie przetworzone chipsy z Biedronki gut. ^ Także nie mam nic do dodania. :) Zaraz idę się umyć. Strasznie dziś zimno. :(

piątek, 18 lutego 2011

rocking horse

 hello, it's me

Śnieg napadł na Polskę! Zima znów zaskoczyła kierowców. Nie jest mroźno, śnieg się już topi i wciąż prószy. Co włożę trampki, na następny dzień spadnie pięć centymetrów białego puchu i nie idzie dojść do szkoły. ^ Poza tym, jak wracałam do domu, to dwa razy o mało się nie wyrżnęłam. :D Obejrzałam dzisiaj "Czystą krew" i zgubiłam na sali gimnastycznej moją zaprzyjaźnioną i jedyną najlepszą zakładkę. :< Teraz słucham Dead Weather, widać po tytule. Na historii w tym roku jestem niezwykle aktywna. :D A z plastyki babka mi nawet nie oceniła mojego rysunku. :< Jak zgram zdjęcia, to wkleję tutaj go. :D Fajny jest, podoba mi się. Olcia mi go podrasowała, w szkole też dodałam nieco światłocieni, toteż zdjęcie nie odzwierciedla jego aktualnego stanu. W każdym razie wreszcie zaczął się weekend, jutro spotykam się z Karo w Gdańsku. :) Moja skarbonka mnie nieco zaskoczyła. W przeciągu, hm, dwóch-trzech tygodni uzbierałam dwadzieścia złotych. :o Karo mi jutro postawi dwanaście kurczaczków. Haa!!!!! :P

czwartek, 17 lutego 2011

rolling in the deep

 Easy lubi pozować

Właśnie robię potop na mojej cool kartce. :D Jutro plastyka, więc trzeba wreszcie tę pracę wykonać. Mam niecałą połowę zrobioną. To wygląda tragicznie, ale ujdzie. Zrobię pamiątkowe zdjecie. :D Misio został zatopiony na stryszku. :< Powódź i pożar jednocześnie to istna tragedia! Właśnie sobie uświadomiłam, że muszę się nauczyć na jutro geografii i historii. :(( Miałam dzisiaj na godzinie wychowawczej chemię, a na polskim polski, gdzie było dyktando dla piątych klas, które mnie załamało, bo jako jedyna nie miałam błędów. W piątej klasie może i bym miała, ale w pierwszej to byłby wstyd. Była kartkówka z fizyki, good poszła. Z wczorajszej kartkówki z chemii dostałam piątkę. Aktualnie na dworze pada deszcz lub deszcz ze śniegiem, a ja będę dalej się pociła nad tą pracą. :D

środa, 16 lutego 2011

someone like you

 i need a rest

Jestem wycieńczona i wkurzona. Półtorej godziny spędziłam nad durną prezentacją. Oczywiście jest bardzo ładna, lecz niedopieszczona. Ładna nie dlatego, że to ja ją wykonałam, tylko dlatego, że umieściłam w niej wiersze Poświatowskiej oraz przepiękne zdjęcia z deviantarta. Później ślęczałam nad książkami, poszłam obejrzeć "Tancerzy" (Sylwia jest w ciąży - wiedziałam o tym od jej pierwszego "humoru"), a teraz ślęczę nad muzyką. Oczywiście idioci z wydawnictwa napisali zadanie z matematyki z dwoma niewiadomymi, podczas gdy aktualnie przerabiamy te z jedną niewiadomą. Prawdopodobnie cała klasa (włącznie ze mną) przyniesie zadanie ściągnięte z internetu. Nawet nie sięgnęłam do książki, a już zbliża się siódma! Muszę jeszcze wziąć prysznic i pouczyć się z fizyki, chociaż to pewnie zrobię jutro rano. Bolą mnie plecy i chcę do łóżka.

wtorek, 15 lutego 2011

off this century

 dens dens pyjama party in the morning

Jem czekoladę. :< Zwolniłam się z trzech ostatnich lekcji i takim oto sposobem siedzę tutaj, przed komputerem. Musiałam latać po szkole w pogoni za panią wicedyrektor, która skryła się w sali od techniki/muzyki/plastyki. ^ Oczywiście dostałam standardową reprymendę i wygłosiła gadkę-szmatkę, że nie będzie wypuszczać ludzi, gdy mają zastępstwo. No problem, ja już nie mam zamiaru się zwalniać. :D Zaraz mykam pościelić łóżko i czytać książkę. :3 Boli mnie brzucho, więc muszę gdzieś ukryć czeko... Zdjęcie dzisiaj rano zrobiłam, bo stwierdziłam, że ta bluzka pasuje do tych spodni, to znaczy do tego wzoru. Niestety nie zakryłam mojej niefotogenicznej twarzy. Jutro kochany sprawdzian z chemii. Ciekawe, jak mi pójdzie... nie mogę się spieszyć. :x A w przyszłym tygodniu sprawdzian z prostej matematyki, yeah. Chcę szóstkę.

poniedziałek, 14 lutego 2011

love you every time of my life

 smells like summer

"Buziaki z okazji walentynek" - fragment jednego sms'a, który dzisiaj dostałam, więc buziaki. :-) W szkole gofry pychotka, naprawdę mi smakowały, chociaż szybko ostygły. Aktualnie jestem w domu, chociaż mam jeszcze jedną lekcję w szkole, ale jako że jest to świetlica, to wyszłam ze szkoły, bo po prostu szkoda tracić czasu. Wolę zrobić biologię, a potem poczytać Thanks for the memories - świetna książka (wszystkie są świetne, no cóż...), mama mi ją gorąco polecała, więc wzięłam i jak zwykle się nie zawiodłam. Have a headache. :C Dostałam wzruszający list od Karoliny, miałam łzy w oczach, gdy go czytałam. :P Tak, wspomnienia z lat, kiedy to jeszcze mnie strasznie nie lubiłaś. Jak widać ludzie się zmieniają. Czy na lepsze czy gorsze - to już oceniają przyjaciele. *zgodne 'ooooch'* Co by tu jeszcze... Nic ciekawego dzisiaj się nie działo. :) Jestem czymś nieźle wykończona, tylko nie mogę dojść do tego, czym. Miłego czternastego lutego, guys.

niedziela, 13 lutego 2011

all great minds think alike

 -----

Nie zamierzam dzisiaj nigdzie wychodzić. Skończę czytać "Definitywnie martwy", zacznę "Dziękuję za wspomnienia" i nie będę się uczyć z biologii. Przydałoby się wrzucić coś na ruszt... płatki z mlekiem?

Zjadłam dwa posiłki i czekam, aż jummy tiramisu z paczki się oziębi, by go zjeść. :) Przeczytałam Definitly Dead iiiiiii zmywam się za chwilę z komputera, ponieważ tyłek mnie boli. Mama wynalazła słodziutkie zdjęcie małego chłopaczka Lilii, które powiesiła w sypialni przy drzwiach. W swoim życiu zdążyłam być chłopcem, Buddą i nastolatką. Powinszować. Zejdę sobie na dół, umoszczę swoje cudowne sadełko (powinnam sobie polatać po dworze, ale nie jestem aż tak ambitna) i obejrzę House'a lub/tudzież True Blood. :P A jutro Walentynki (okazuj mi miłość w jeden dzień w roku - w wolnym tłumaczeniu), moje imieniny i zwykły szkolny dzień, który trzeba przeżyć. Być może mama zorganizuje kameralną kolację. To dziwne, ale w porządku (tylko jedna osoba potrafi zbudować tak sprzeczne i durne zdanie). Mogłaby zamówić pizzę, bo mam na nią dzisiaj ochotę... i na cheeseburgera z Mc'a. :<

sobota, 12 lutego 2011

long, long time

 ???

Winter's back. Śniegu napadało, zawieja była, faza wysiadła, prądu nie ma. ^ Doładowałam sobie przed chwilą konto, bo w poniedziałek akurat znikają mi smsy, a miałam ich tysiąc trzysta, szkoda byłoby je tracić. Zaczęłam wczoraj "Definitywnie martwy" - jak zwykle od początku książka świetna. :P Cóż, trzeba by było skombinować sobie dwie ostatnie części kronik wampirów (?) i poznać przygody Leścia do końca. Weekend good. Właściwie to w przyszłym tygodniu nie mam żadnego sprawdzianu. :o Śniłam dzisiaj do wpół do jedenastej, takie fajne sny miałam, same morze... Aj, aj, chciałam w nich trwać a trwać, bo są piękniejsze od życia w istocie. :< Powracam do książki. :-)

Włosy schną mi na głowie, na plecy mam narzucony koc, bo zimno w pokoju, zima przyszła. Harris znów miesza i postanowiła mi zepsuć dobry humor, gdyż wprowadziła pewien (uwaga, mam na końcu języka to słowo...)(nie przypomnę sobie go niestety) zwrot akcji, który kompletnie mnie podłamał... I głodna się zrobiłam. Dzisiejszy dzień równa się tonie słodyczom. Znaczy się jajko na miękko, pół kromki chleba z delmą do tego, delicje, jeden hit-ciasteczko (spóźniony prezent od Mikołaja, jak to tata zgrabnie ujął), soczek tymbark truskawkowy - pychotka, snickers, obiadek i ciastka; wychodzi jakieś milion kcal. "Motylki" by mnie za taki "bilansik" ukarały chłostą. Ojej, biegnę sprawdzić na wagę, czy aby nie przytyłam, bo przecież to takie straszne, gdy waga wskazuje dziesięć dekagramów więcej. :< Powinnam przejść na dietę anty-cukrową. - Oczywiście, że nie dam rady, no ale pomyśleć dobra rzecz. Idę pośpiewać "Almost lover", co znaczy, że nadal będę siedzieć na dupsku przed komputerem, ale tak fajnie jest pisać, że się gdzieś idzie. Dzisiaj komputer nie wydaje się szczególnie urzekający, ponieważ przeczytałam dwieście czterdzieści stron książki, odkurzyłam w pokoju, starłam kurze, ustawiłam wszystkie książki i kosmetyki na półce, podlałam kwiaty, które nie widziały wody od paru tygodni (biedactwa), no i oczywiście zmieniłam pościel z kolorowej na ponurą czerń. Wywietrzyłam też pokój, co skutkuje aktualnym chłodkiem, oraz wzięłam prysznic jak codzień, chociaż jutro tego nie zrobię, gdyż nie będzie wody. W takich chwilach jestem szczęśliwa, że nigdy ode mnie nie cuchnie, że nawet nie są mi potrzebne dezodoranty, których nienawidzę (szkodzą drogi oddechowe w moim mniemaniu, zanieczyszczają powietrze), antyperspiranty i inne perfumy, chociaż lubię ładne zapachy na sobie. Widać, że mi się nudzi, prawda? To ten komputer, pożeracz czasu, sprawca nudy. Kończy się sobota, więc pojutrze trzeba będzie znów zwinąć się do szkoły i wziąć tyłek w troki, żeby dorównać durnemu społeczeństwu, które zakłada swe sidła na znudzonych ludzi. Ale przynajmniej można się rozerwać i postresować. No i wkurzać pracochłonnym malunkiem na plastykę o strażakach. :o Co ciekawe, w ciągu dnia intensywnie myślałam na temat tego projektu, ponieważ wolałabym to zrobić wczoraj, niż w tygodniu, no ale nie zrobiłam. Przykro mi, nie jestem przygotowana na piątek. Jak dobrze jest kierować swoje żale do jednostek tracących swój cenny (mniej lub bardziej) czas, które myślą, że to, co tutaj napiszę, naprawdę zajmuje mi głowę. Dziś jest międzynarodowy dzień uświadamiania ludziom, że teksty w internecie czasem mijają się z prawdą. Ludzie są podłymi kłamcami. Świat jest mały, a wszechświat jeszcze mniejszy, bo nieskończony. Ciemność jest składnikiem duszy, a światłość wynikiem dobrego uczynku. Ple, ple, ple. :P Muszę sobie wypożyczyć jedną z książek Forsytha. Gnight :-*

piątek, 11 lutego 2011

I'm a slow dying flower

facepalm

Powiem szczerze, że dzień szkolny zleciał bardzo miło i wesoło, dwa razy polski, dwa razy historia, na ostatniej historii wiele się działo. Piosenka z reklamy Always jest bardzo popularna w mojej klasie, wszyscy lubią jej słuchać. :D A ja jak wyszłam ze szkoły, to w głowie mi siedziała Rihanna i "Who's that chick", które dzisiaj rano słyszałam/widziałam na Mtv. ^ Teraz włączyłam sobie, hm, Immoor - nie mam pojęcia, co to za zespół. :P Muszę zrobić zadanie domowe z polskiego, czyli wpisać do wyimaginowanego pamiętnika złote myśli Krasickiego. Jak się wpisywało do pamiętnika? Kurczę, nie pamiętam. -.- Powiem szczerze, że trzy czwarte mojej klasy nie wiedziało, jak napisać słowa "dydaktyczny" i "epigramatyczna". Jakąś pracę muszę zrobić na plastykę. Czy ci nauczyciele myślą, że uczniowie nie mają co w domu robić, że im zadają jakieś durne prace o strażakach? oO Czarne chmury rozciągnęły swe macki nad Pszczółkami i nie odpuszczą nam, ludziom wsi. Pewnie weekend będzie deszczowy. Dobra, robię te zadanie, bo czas leci.

czwartek, 10 lutego 2011

bakerloo

 pij wodę, towarzyszu przyjacielu

Piękny wschód słońca dzisiaj był. :-) Mam tyle roboty, a siedzę na blogspocie. Dziesięć razy zadanie się nie "rozwiąże". Dedykacja sama się nie napisze i nie wydrukuje. Nos sam się nie oczyści. Bolą mnie kark i plecy. Nie mam ochoty na jutro - piątki są najgorszym dniem tygodnia, gdyż zbliża się weekend i oczywiście jest leń. Niestety nadciąga kolejna fala zimy! A miałyśmy z Karo taką nadzieję, że za dwa tygodnie będzie ładna pogoda i nie będziemy musiały siedzieć w Mc Donald'sie. :< Oby jeszcze zima się wstrzymała z powrotem.

środa, 9 lutego 2011

ból głowy

 "poranny foch"

Wyczytałam dzisiaj na świetlicy, że australijskie krowy, kiedy pierdzą, wysyłają 12% dwutlenku węgla do atmosfery. Nie miałam o tym zielonego pojęcia. O! Ile mew lata nad moim domem! :o A może to nie są mewy... w końcu do morza jest jakieś trzydzieści-czterdzieści kilometrów... Nieważne. :D W każdym razie, jak w tytule, boli mnie głowa. Razem z moimi trampkami witamy chwilową wiosnę. Wreszcie moje stopy mogą odetchnąć w szmaciakach. :3 Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku nie czekałam w kolejce do szatni. :o Dzięki temu byłam w domu już dwadzieścia minut po dzwonku. Zabieram się do kumania nad skomplikowanymi pojęciami matematycznymi. Jutro czeka mnie kartkówka z fizyki, toteż trzeba powtórzyć sobie zadanie, ponieważ będzie takie same na tejże kartkówce, jedynie liczby facet zmieni. Idiotyczne, ale tak już jest. Poza tym, Śmietanka oznajmiła, że ktokolwiek da przepisać klasie pierwszej "e" ćwiczenia, będzie miał obniżoną ocenę. :D Zdenerwowała się babka. :P Dostałam cztery plus. -.- Gotowe odpowiedzi na pytania z internetu jednak mają swoje wady. Mam po wczorajszym polonezie zakwasy pod pachą. :D Kończę na dziś. :-) Miłego popołudnia.

wtorek, 8 lutego 2011

true love isn't fair

inaczej się nie dało - idealne dobranie stroju wieczorowego (czyt. piżamy) ^^

Muszę opracować fraszkę J. Twardowskiego, toteż nie będę tu zbyt wiele pisać. Z historii dostałam piątkę, byłam załamana, jednak teraz już mnie to nie obchodzi. :D Z polskiego dzisiaj dużo ocen wpadło: sprawdzian pięć minus, zeszyt celujący, charakterystyka jedna piątka, druga piątka minus, i zaproszenie plus. Ale za to jestem zła, bo babka mi zmoczyła zeszyt i mam teraz kartki w nieładzie. Dialog z wczoraj: "Postawiłam ptaszka!" - "A Komorowski postawił namiocik". :-)  Wiatr niesamowity, ludziom w głowach przewraca, stałam w szatni, a obok mnie chłopak mówi "wiater ciepły". ^^ Tańczyliśmy poloneza, szóstkę za niego mam, ale na warsztaty czasu tracić nie będę. Co do wczorajszego kartkowania gazety: mućka z bodajże Irlandii produkuje mlego light, więc, powiedzmy, w tym roku mleko light będzie ogólnodostępne. Na ile jest to prawda - nie wiem. Ale byłoby fajnie, bo samo mleko jest niezdrowe. Takie mleko beztłuszczowe musi być w porządku. :D A może już jest mleko light? Hm... Tyle ode mnie, cześć. :)

poniedziałek, 7 lutego 2011

pap smear

 mumia

Słucham Crystal Castles i odrabiam lekcje (aktualnie matematykę). Rodzice wczoraj pojechali poshoppingować do Fashion House'a i przywieźli mi naprawdę bardzo fajny plecak. :D Wreszcie mój staruszek odejdzie na emeryturę. :-) W nowym jest przegródka na laptop, w której raczej mój laptop nie zagości, bo ma własny pokrowiec, ale kto wie. :D W każdym razie jest kieszonka z mega wyściółką, która podoba się w dotyku moim paluszkom. :3 Ojej, zachwycam się plecakiem! :o Byłam dziś w bibliotece i wreszcie dostałam "Dziewczynę, która igrała z ogniem"! HURRA! <3 Wyszła mi moja prezentacja Slasha na angielskim, chociaż zapomniałam dodać, że wyprowadził się z UK do Los Angeles i w jedenastej klasie odszedł ze szkoły, bo bardzo mu się podobała gra na gitarze. :< Ale ogólnie mam to za sobą. Miałam dzisiaj szczęśliwy numerek, buu. :< Dlaczego nie mogli dać w piątek? Wtedy mam geografię, a na nią nie chce mi się uczyć. :D A wczoraj wyjątkowo się nauczyłam na biologię i nawet babka nie pytała. -.- Za to była kartkówka z matematyki, hu hu. A na WDŻ siedziałam w świetlicy, czytając czasopismo z 2007 roku, z którego wynikało, że Discovery też się myli, a dwujęzyczność równa się długowieczność (stop ALZHEIMER). Czekam na jutro, chcę się wreszcie dowiedzieć, co dostałam z historii... Oby nie czwórkę... pięć, pięć... sześć... Oczy mnie bolą, toteż mykam do matematyki i biologii, a za godzinę Tancerze. Czy Piotr prześpi się z Dorotą? Pytanie weekendu. :D Piotr powinien być z Sylwią, a Dorota z Robertem. Już nauczyłam się tych imion! Znaczy się, Robert chyba powinien być z Ingą, bo ona trochę nie pasuje do tego tam... Mecwaldowskiego (?)... *kontemplacja* Od dzisiaj działa poczta walentynkowa, muszę wysłać tradycyjną walentynkę do Karoliny. :D Jejuś, chcę już moje imieninowe książki. :3 Lubię mieć imieniny w walentynki. Wtedy wszyscy pytają: naprawdę masz dziś imieniny? I jest wielkie "ojej!". Miłego dnia życzę :-*

(ogólnie to powinnam przestać tyle klepać jadaczką - postanowienie noworoczne)

niedziela, 6 lutego 2011

THE SUN IS SHINING

violet
(ja też lubię robić zdjęcia swoim paznokciom i się nimi chwalić
>szczególnie kiedy lakier się starł i wyglądają mało atrakcyjnie<)

Zjadłam sobie yummy klopsiki z buraczkami. :3 Wczoraj oglądałam Rom&Jul do momentu, kiedy Romcio wychodzi z łóżka Julki i się z nią żegna. Potem już jest bebe i nie chciało mi się tego oglądać. Oczywiście łezki mi poleciały, gdy Merkucjo zginął z rąk głupiego Tybalda, a Romcio płakał tak rzewnie i głośno! Potem włączyłam sobie Unborn, ale doszłam tylko do sceny łóżkowej (bardzo ograniczonej, na marginesie) i poszłam spać. :D Forsyth trochę zanudza, ale w tej gadaninie o USA, ZSRR i spółkach naftowych, kryzysach, paktach, prezydentach i ich porwanych synach jest coś intrygującego, co trzyma mnie przy tej książce, bo jakby nie było intrygi, to raczej bym to odłożyła. :D Czeka mnie dzisiaj pielęgnacja paznokci, łee. :< Ogólnie nie chce mi się jutra, bo jest biologia, na którą w ogóle się nie uczę, ale w tym semestrze chyba mnie spyta babka, bo nie może mnie tym razem ominąć. Głowa mnie boli, jakbym jechała starym samochodem i miała zaraz wymiotować. ^ Na dworze jest cudowna pogoda, bardzo skuteczna imitacja wiosny, ale założę się, że niedługo spadnie śnieg. :P Chociaż chciałabym już wyczyścić trampki i chodzić w nich... Ale to dopiero w marcu albo w kwietniu. :) Miłej niedzieli. :-)

sobota, 5 lutego 2011

Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo?

 zima zachwyca

Wstałam tak po dziesiątej, chociaż obudziłam się po ósmej, ale chciałam jeszcze trwać w snach, taki kaprys. Zaczęłam czytać Romcia i Julkę i jakieś dwadzieścia minut temu skończyłam. Trzy godziny siedziałam przy tej książce, cudowna! :3 Dobrze mi się ją czytało. :-) Wczoraj zrobiłam moją pracę o Slashu. Chociaż go nie słucham i nigdy nie słyszałam (oprócz piosenek Gunsów), to postanowiłam zrobić o nim pracę. No dobra, zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Pani od angielskiego świruje. ^ Dostałam od babci na urodziny pięćdziesiąt złotych, toteż uzbierało mi się jakieś sto dwadzieścia pięć złotych, więc jestem w euforii, że mam tyle pieniędzy, bo od dawien dawna tyle nie ubierałam. :D Nie mam już o czym pisać, na dworze szaleje deszcz. :o

piątek, 4 lutego 2011

telefoniczne bingo

 fairy tale

Tak zasiadłam przed komputerem i nawet nie zdążyłam otworzyć książek. Mam zamiar zrobić dziś wszystko na przyszły tydzień i mieć weekend tylko dla siebie. :P Poza tym, koleżanka sprzedaje telefon i prosi mnie, żebym od niej kupiła. Jejuś, wolę trampki. :3 Ogólnie wydałam dziś dużo pieniędzy i jestem na siebie zła. :< Tak dokładniej to ok. czterech złotych, ale to naprawdę majątek. :D Z geografii dostałam cztery plus, jestem tępa. Jeśli nie robiłabym szybko, to dostałabym piątkę. Nevermind. Wczoraj mogłam nie robić notatek na temat Hannibala, bo się okazało, że to dla chętnych i dostałam plusika za ciekawostki, które wczoraj wyczytałam na wikipedii, a nie napisałam, bo nie chciało mi się. Pamięć dobra rzecz: "no i on tam coś zrobił i mogli sobie przejść". ^ Sprawdzian z polskiego durny! :D Łatwy, ale durny. Ciekawe, co dostanę...

czwartek, 3 lutego 2011

I am a lion, a tigers sleeping under my skin

 good Poland

Kurczę, chcę lecieć do Mediolanu zamiast jechać w góry ze szkołą. :< Dobrze, chcę odwiedzić Mediolan (wakacje minęły bezpowrotnie... Żałuję, że nie wyjechałam z rodziną do Włoch, tylko siedziałam w ponurym Gdańsku) i jechać ze szkołą na wycieczkę. ^ Brzucho mnie boli naprawdę mocno, w szkole było okropnie, jeszcze te głupie zadania z fizyki. Kto to widział, żeby rozwiązywać jedno zadanie dziesięć razy? To jest beznadziejny system nauczania, jak wspominała nauczycielka fizyki z plastyka. Na szczęście mam to za sobą, nauczyłam się tego na pamięć jak wiersza. -.- Dobrze, że to rozumiem. Napisałam we wtorek wzruszający post, jednak nie opublikowałam go, gdyż stwierdziłam, że to niepotrzebne. Teraz muszę zrobić notatki o Hannibalu (piersi Hani). Poczytam, obejrzę "Tancerzy" i będę się uczyć z przerwami na książkę i prysznic. Potrzebuję masażysty...

wtorek, 1 lutego 2011

give me five

 euphoria

Wróciłam ze szkoły, piję aktualnie latte macchiato, mniam, mniam i w ogóle. :D Obok mnie kłębią się papierki po toffe. Rano oglądaliśmy Parcy Jackson i znów nie skończyliśmy; mam nadzieję, że dokończymy na piątkowym niemieckim. :P Przez cały dzień wołałam: "chcę do domu". Historia - porażka, chyba nie dostanę szóstki... :< Dobrze, że dowiedziałam się co nieco przed lekcją, bo tak to już nawet na piątkę bym szansy nie miała. Chemia good, będzie piona. Planu nam jednak nie zmienili, z WDŻ się wypisuję, jest w porząsiu. Cieszę się, że nic nie mam do roboty, zaraz mykam do książki. Na piątek muszę zgromadzić materiały o Hannibalu (piersi Hani), przypomnieć sobie na geografię (sprawdzian z całego semestru) i nauczyć się na sprawdzian z "Dziadów". :3 Mam nadzieję, że do końca tego tygodnia skończę czytać "Komórkę", bo Jul&Rom czekają. <3 Yea, love lektury szkolne. :D Dobrze, że wcześniej czytałam "Julię", bo ta współczesna wersja przyswoiła mi pewne wiadomości, no i pozwoli mi zrozumieć Rom&Jul. To na tyle, mykam do książki i skończyć kawusię. Pa pa :-*