sobota, 31 marca 2012

sitting in starbucks

 mój papcio

Właściwie na zdjęciu powinnam znajdować się ja pijąca kawę, ale... nie mam takiego zdjęcia. A tytuł był pisany parę godzin temu, jednak dodanie zdjęcia się nie powiodło, więc zrezygnowałam z pisania czegokolwiek. Aktualnie słucham piosenki z reklamy Nikona, wdycham zapach Armani Code, który ubóstwiam, i siedzę w nowym swetrze (hipsterskim), z metką na plecach. Z jednej strony jestem trochę niezadowolona, bo znowu kupiłam sobie trampki, ale z drugiej strony... who cares? Nie było niczego godnego uwagi, a vansy są ohydne i już. Koniec historii. Napotkałyśmy w galerii mnóstwo miłych i uprzejmych sprzedawców. Plus się nie wyspałam, ale nadrobię to dziś. Za chwilę mam zamiar się uczyć chemii, chyba... (to znaczy, że nie) a potem się umyję. Zakupiłam sobie pompkę do mleczka, także nie będę się z nim męczyć, krem do rąk o przepysznym (!!) zapachu wanilii i dostałam prezent w postaci jakiegoś balsamu nawilżającego. Muszę wyrzucić masło kakaowe, bo termin przydatności się skończył. Więcej miejsca na półce.

czwartek, 29 marca 2012

- Wtedy mały Augustus Pelham powiedział mi: "Oto młode pokolenie puka do drzwi", a ja mu na to: "Alez, panie Pelham, młode pokolenie wchodzi bez pukania".

 wypnijtyłek

YES, YES, YES. Cały czwartek za nami, wreszcie chwila odsapnięcia, wreszcie chwila odprężenia. Sprawdzian z fizyki napisany na... mam nadzieję... cztery, bo jedno zadanie skopałam totalnie, heheszki. Ale tam. Teraz to już się nastawiam tylko na weekend. Chcę się wyspać w sobotę, a nie lecieć z wywieszonym językiem na pociąg, więc pojadę sobie po południu do Gdańska. W niedzielę czeka mnie nauka na WOS i powtórka z chemii (jutro mam się uczyć z Natalią... obyśmy się czegoś nauczyły). Jestem strasznie głodna, a w domu pustki, i boli mnie głowa coś. To przez tą zmianę pogody, która nigdy nie wychodzi na lepsze, chyba że to zmiana na słoneczne dni...

środa, 28 marca 2012

nic szczerego, nic otwartego

 słoń

Środa za mną, piątka ze sprawdzianu z geografii jest. Teraz przymierzam się do nauki fizyki. Na razie odrabiam pracę domową z angielskiego, bo wczoraj zapomniałam. W szkole popsikałam się Axe czekoladowym i teraz śmierdzę. Na początku tak ładnie pachniał, ale teraz pachnie jak tani perfum, a ja nienawidzę zapachu tanich perfum. Przyszły tydzień zapowiada się przepięknie, kolejne dni sprawdzianów, so lovely. A nie miało być żadnego! Ha, ha, dobre sobie! Dzisiaj znowu zaspałam. Chciałabym, żeby mój mózg odpoczął, ale niestety nie może.

wtorek, 27 marca 2012

"We could drift away so far"...

niedocenione piórko

The Cure rozbrzmiewa w tle, często ich słucham, jakoś tak już mam. Dzisiejszy dzień na plusik, sprawdzian z historii napisany na ocenę bardzo dobrą. Mimo wszystko stres pozostał, bo jutro sprawdzian z geografii, czyli trzeba przestudiować mapę Azji itd. Matko, matko, muszę z tego mieć pięć! Za chwilę zabieram się do pisania opowiadania na czwartek, bo jutro nie będę miała czasu, a potem nauka. Najchętniej to położyłabym się spać. Zaspałam do szkoły (pół godziny...), ale zdążyłam spokojnie na końcówkę kółka, a potem przez całą pierwszą lekcje w moim brzuchu wybuchały bomby atomowe... CHCĘ ŚWIĘTA I WOLNE. Tak na marginesie jestem zdziwiona, że założyli w szkole hasło na wifi. Teraz już nie będzie jak sprawdzać tłumaczenia lub przesiadywania na wp.pl... ha ha. Mimo wszystko trochę szkoda.

poniedziałek, 26 marca 2012

after everything

 jakże idealnie współgrają ze sobą te dwa całkiem odmienne zdjęcia

Piszę tak późno ze względu na problemy techniczne z Blogspotem. Nie wiem, co się działo, ale już chyba awaria została opanowana (jeżeli w ogóle takowa zaistniała) i mogę na spokojnie dodać post, nawet jeśli sama spokojna nie jestem. Rozsierdza mnie mianowicie fakt, że mój mózg nie działa i robię wszystko, byleby nie uczyć się z historii. Jednak dzisiaj limit "do nothing" został wyczerpany i będę musiała zawlec swoje tłuste dupsko do łóżka, aby wbić sobie do głowy wszystkie fakty i niuanse z życia ludzi nie żyjących od, kurdeczka, pięciuset lat. Monotonny żywot uczennicy wiejskiego gimnazjum, która dzisiaj spieszyła się po legitymację, bo urzędasom zachciało się poinformować, iż stypendium zostało przeznaczone do odebrania. W każdym razie zdążyłam i nawet oddałam książkę. Wracając do domu, napotkałam na swojej drodze różową pierś z kurczaka w folii, z nalepką. Podniosłam ową pierś i oddałam ją właścicielce, która była zdziwiona, że w ogóle ją zgubiła. Wypełniłam swój obowiązek obywatelski (cicho), ponieważ wiem, że sama byłabym bardzo wkurzona na siebie, że zgubiłam obiad za wiele złotówek (nie wiem, ile konkretnie, ale coś około dwudziestu, mam rację?). I musiałabym robić PLACKI ZIEMNIACZANE, które nie byłyby tak samo smaczne jak ugotowana na parze pierś z kurczaka (tudzież usmażona w panierce, na skwierczącym tłuszczyku). Wcale nie naszła mnie w tej chwili ochota na pierś z kurczaka z parowaru, nie! Nadal mam ochotę na pizzę Guseppę, którą zamierzamy skonsumować z Natalią w piątek. Uświadomiła mi, że pizza to nie fastfood, pizza to MROŻONKA. Fine, thanks. Poza tym ściągnęłam sobie dziewiąty odcinek Skinsów i chcę ściągnąć także dziesiąty, w końcu to tylko pół godziny ściągania. Ale może to jutro, bo jak siostra siedzi, to pewnie nie ma już tych ponad dwustu kB/s. Idę, gehennę czas zacząć.

niedziela, 25 marca 2012

Jesteś taka dziwna mieszanka. Na wpół poeta, na wpół stara panna.

 pies i magiczne poranki

Wstałam o godzinie dziesiątej, ale parę minut później okazało się, że to godzina jedenasta. Cóż, zmiana czasu nigdy nie wychodzi na lepsze, ale trzeba się przyzwyczaić. Dlatego też za chwilę ruszam na podbój łazienki, jednak teraz podstawową sprawą jest się ubrać i już nawet wiem, w co, tylko bluzki nie mogę odpowiedniej wyszukać w zakamarkach mojej pamięci. Na to również znajdziemy radę. Moja mama mi opowiadała, że wczoraj podszedł do niej nasz mały sąsiad ze swoim żółwiem, który "znalazł się po roku". Dzieci są takie pocieszne. Czeka mnie kolejny ciężki tydzień, więc wszyscy trzymajcie kciuki, abym go przeżyła. Na pewno mi się przydadzą. Have a nice Sunday, everyone.

sobota, 24 marca 2012

I can't see you, but you're still with me. Thanks.

Jakoś mi tak w smak.

they're waiting

 sunny sunny sunny day

Mam ochotę pożyczyć od taty aparat i pójść porobić zdjęcia, ale wiem, że mi nie pożyczy, nawet nie pytam, więc może pójdę ze swoim Nikosiem Mini. Najpierw jednak muszę posprzątać w pokoju i umyć wiecznie brudne okna. Miałam dzisiaj spać do dziesiątej, ale obudziłam się o siódmej, później o ósmej i skapitulowałam o dziewiątej. Ogólnie miałam dziwne sny. Pojechałam do Gdyni i skręciłam w mroczny tunel, w którym spotkałam Karo. Poszłyśmy na autobus i kiedy kupowałam bilet, bileterka powiedziała, że powinnam zapłacić ponad dziesięć złotych, bo ostatnio jeżdżę bez biletów, na co ja, że w Gdyni nigdy jeszcze nie jechałam autobusem i że tutaj nie mieszkam, zaczęłam swą inteligentną przemowę i babka odpuściła. Wysiadłyśmy gdzieś przy kiosku, spotkałam koleżanki, a Karo kolegów. Jeden z jej kolegów uścisnął mi rękę (był mulatem) i miał krzywe palce, ble. Później śniło mi się, że smażę na patelni pizzę Guseppe, ha ha, to przez Patrycję i smsa od mamy o wpół do pierwszej  w nocy "to odsmaż sobie obiad". Mój pies ma czerwoną skórę na torsie (o ile psy mają tors) i zastanawiamy się z mamą, dlaczego tak. Powinna się z nim udać do weterynarza po jakąś maść czy coś. Może się gdzieś przewrócił... Ogólnie to dziwne, żeby psy się przewracały, ale Easy czasem tak ma. No, to zakrapiamy oczy i bierzemy się do pracy.

piątek, 23 marca 2012

chaotyczny chaos

 jest różnica

Jestem lekko poddenerwowana faktem, że dzisiaj nie było sprawdzianu z niemieckiego, bo moja klasa postanowiła sobie go przełożyć na poniedziałek. Prawdę mówiąc, już mi przeszło. Za chwilę wyruszę w podróż do mej zimnej łazienki, aby umyć włosy. Nienawidzę włosów na drugi dzień po umyciu, strasznie są brudne. Chciałabym mieć nieprzetłuszczające się tak prędko włosy, ale niestety natura obdarzyła mnie tymi gorszymi. Ponadto jestem zła na mój antyperspirant, bo się skończył w najmniej odpowiednim czasie. Chciałam zakupić taki o innym zapachu, jednak w najbliższym czasie nie wybieram się donikąd, toteż znowuż będę miała ten sam... znudził mi się już, mimo wielu zalet - ładnie pachnie i jest żywotny. Nieważne. Wczoraj po południu założyłam sobie Twittera, a wieczorem go usunęłam, stwierdziwszy, że to totalny syf. Nie nadaję się do tego typu portali społecznościowych, ale rozważę kwestię założenia sobie last.fm, bo kiedyś miałam i dobrze to wspominam. Oki-doki, kończę. Dziś droga krzyżowa ulicami Pszczółek, pożyczę od siostry płaszcz (JA W PŁASZCZU), opatentuję wiązanie chusty (kiedyś widziałam ładnie zawiązane chusty w Oysho, jednak dziś już nie pamiętam, jak to szło i jak to zrobić), włożę trampki i pójdę ze złotym krzyżykiem w kieszeni. Żebym nie zapomniała go zdjąć z gwoździka... Miłego słonecznego dnia!

czwartek, 22 marca 2012

czwartkowa harówa

 uczę się

Szukam i szukam, a tu miłość.

 prosteproste

Ludzie, padam na twarz, dochodzi piąta, a ja nawet nie sięgnęłam do niemieckiego. Jestem diablo głodna i załamana, no! Do tego internet mi strasznie wolno chodzi, nie wiem, czemu, pewnie tata ściąga jakieś pierdoły typu FINAL FANTASY, matko, matko, kto w to gra?! Ja tu potrzebuję szybkiego łącza, a nie tam... Miałam przeanalizować pewną piosenkę, a dotąd nie skupiłam się na niej wystarczająco i słucham ją po raz setny, grr. Jest taka piękna pogoda, czemu nie ma mnie na dworze, czemu nie ma mnie w Gdyni, czemu mnie nie ma? Tyłek mi odpada. I CO SIĘ DZIEJE Z TYM BLOGGEREM?! Chcę już netbooka, bo ten zapyziały laptop i stare oprogramowanie tak mnie denerwują, że chyba połowę biurka odgryzę. Na szczęście nadchodzi weekend.

środa, 21 marca 2012

ERROR!!!

 wieczorami... stroję miny do obiektywu

Z okazji Dnia Wagarowicza wyszłam ze szkoły po szóstej lekcji - CÓŻ ZA WYCZYN. Degustacja czekolad na biologii bardzo fajna. Ostatnio nie mam nic do powiedzenia, dzieje się tak niewiele, życie zastygło w bezruchu (pozornie) i odeszło na bok. Teraz najważniejsze to zaliczyć sprawdziany, zdobyć ładne oceny i nie martwić się wyparowywaniem wiedzy w zawrotnym tempie już po całej harówie. Hej, jeszcze tylko dwa dni do weekendu, cieszmy się! Czytam teraz książkę napisaną w pierwszej połowie dwudziestego wieku i... nie do końca wiem, o co w niej chodzi, ale mam nadzieję, że wkrótce dojdzie do jakiegoś romansu. Co tam, że przeczytałam dopiero jedną piątą, a pan Denham rozpoczyna zaloty do panny Hilbery, która ma wyjść za jakiegoś Rodneya, totalnego nudziarza i pedanta. Brzuch mnie boli.

wtorek, 20 marca 2012

Traktuja nas jak wszystkich, a potem zarzucaja brak indywidualnosci.

 saaasasa

Nadszedł długo wyczekiwany pierwszy dzień wiosny (jutro drugi pierwszy dzień wiosny). Fikcyjna Marzanna przygotowana, płatki owsiane zjedzone, lekcje nieodrobione i takie tam. Przeraża mnie wizja piątku, no nie wiem, jakoś zawsze się tak bardzo stresuję sprawdzianami z niemieckiego, chyba bardziej niż z fizyki... W przyszłym tygodniu będę pisać zaległy sprawdzian z fizyki, także byle do piątku, no nie? Rano coś mnie głowa bolała, teraz chyba też pragnie poboleć. W kościele zimno, Chrystus nagle otrzymał rany w serce i w głowę, jak oni śpiewają i "do szkoły hej pasterze" (moja inwencja twórcza). Dobra, idę się uczyć na matematykę i odrabiać nieszczęsną, ale krótką, pracę domową z historii. Powinnam jeszcze ogarnąć geografię, co pewnie uczynię. Do biblioteki wypadałoby zajść, ale to w piąteczek. I ciekawe, kiedy stypendium każą nam odebrać... Mam już dość słuchania w kółko tych sześćdziesięciu piosenek autorstwa Angusa and Julii Stone, ale jakoś nie chce mi się przełączać. Żale i pretensje.

poniedziałek, 19 marca 2012

goodbye roses on your street


peanuts

 łapłapka

Już mamy za sobą rekolekcyjny i szkolny dzień. Nudnawy dzień, podkreślę. Rekolekcje nie są takie ciekawe jak w ubiegłych latach... a w szkole... lekcja, film, kartkówka, lekcja, film. Także ten... za chwilę będę się uczyć na jutrzejszy sprawdzian z polskiego, którego na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie napiszemy, ale lepiej się naumieć, niż przeżywać rozterki w środę. Nie mam nic do powiedzenia, najchętniej bym się położyła do łóżka i zasnęła. Poza tym... muszę kupić sobie nowe buty, a wszystkie jak na złość są ohydne i brzydkie, grr. I NADAL JESTEM ZŁA NA SIDA, no. Maj, maj, chcę maj, maj, chcę wakacje, wakacje.

niedziela, 18 marca 2012

chciałbym siegnac chmur

słyszę dźwięk mew, czuję powiew morskiej bryzy na twarzy
z tobą pod rękę idę, za sobą zostawiam deszcz

heart full of wine

 moja grzywka, mój przecinek

Doskonalę się we wkrapianiu kropel do oczu, taak. To nic, że połowa drogocennego płynu wylatuje mi na policzki. Dzisiejszy dzień poświęcę nauce niemieckiego na piątek. Muszę to jakoś ogarnąć, bo nie czuję się w tym pewna. Obejrzę może sobie House'a, bo zaniedbałam trochę go, a już jestem parę odcinków w plecy. Może go nie oglądam dlatego, że to już ostatnia seria... Tak jak bohaterka jednej z książek czytała powieść ulubionego pisarza po pięć stron dziennie, żeby jak najdłużej cieszyć się lekturą... Niee, u mnie to niezamierzone. Idę za chwilę do kościoła. Dziwię się, że odcinek Skinsów wgrał się na mojego flesza w zadziwiająco krótkim czasie. Może to zależy od wielkości pamięci... Nieważne, wgram wszystkie odcinki do końca, żeby się już nie męczyć. A potem będę płakać, że nie mam jak obejrzeć trzeciego sezonu... Nadal jestem wkurzona na Sida, no! Jak on mógł... grr. Ogólnie książka, którą teraz czytam jest niezbyt wciągająca, ale na szczęście już ją kończę. Nie lubię narracji pierwszoosobowej, jest trochę płytka.

sobota, 17 marca 2012

KICI KICI

 wiosennie już!

Korzystając z przepięknej pogody wyszłam na dwór pojeździć z Karoliną na rolkach. Drogę powrotną zostawię bez komentarza... Ale było fajno! Słońce świeciło, wiał przyjemny, ciepły wiatr, nawet nad sklepem wyświetliła się temperatura 26 stopni! U mnie w cieniu na termometrze pokazywało się 17, dlatego myślę, że jest dość spora rozpiętość pomiędzy siedemnastoma a dwudziestomasześcioma stopniami, ale mniejsza. W każdym razie było milutko! I zaraz zerknę sobie do Internetu, żeby zobaczyć, ile kosztują rolki mniej więcej podobne do rolek Karoliny, bo z chęcią bym sobie takie kupiła (każdy wie, że nie kupię, ale cii...). I wiecie co?! Weekend się kończy! Ubolewam! Za to być może jadę do Niemiec w weekend majowy, tato się już pytał (zanim wylał na mnie sos z kurczaka, bosz...), czy chcemy jechać i dowiemy się po świętach, jeśli ciocia się zdecyduje. Dobra, lecę się myjać, bo muszę zdążyć na X Factor, nie chce mi się oglądać w salonie, dlatego nie nagrywam. Heheszki.

piątek, 16 marca 2012

swedza mnie plecy

 ta, ziarno

Dotarłam dopiero do domciu, hi, hi. Od rana zajęcia, później skok do biblioteki i do apteki (KROPLE 40 ZŁ, CO ZA PORAŻKA, JESTEM SPŁUKANA), następnie ścięcie grzywki u fryzjera, powrót do domu, zebranie się do kupy, wyjście na przystanek i czekanie na autobus, Różynsparty, powrót do Pszczółek (mój ubiór został uzupełniony o ciepłą koszulinę Magdy, chociaż była cienka), klęczenie na drodze krzyżowej i... wreszcie w domu. Czekam teraz na frytki, drapię się po plecach i przygotowuję do odrabiania pracy domowej, A CO! Pod prysznicem pewko wyląduję późno, ale tam. W końcu zaczął się weekend, uff! Mama znów sprzątnęła mi z biurka chusteczkę, nawet nie była do końca zużyta... nie pochwalam tego, nie pochwalam.

czwartek, 15 marca 2012

Na cóz pozbawiac sie tego, za czym dusze tak bardzo tesknia?

mój brat bliźniak, żeby nie było!

Jak mówiłam, tak zrobiłam. YCD i Kuba obejrzane, zdjęcia zgrane i przerobione, co widać powyżej, ha. Przystojny ten mój brat, prawda? Trochę zniewieściały, ale na to przymyka się oko, w końcu każda dziś leci na zniewieściałych chłopców. Zakupiłam sobie dzisiaj olej rycynowy i chciałam nałożyć go na końcówki włosów, ale chyba sobie wleję trochę do szamponu, a wieczorem namaszczę nim rzęsy; mama zaś zakupiła plastry z woskiem do depilacji twarzy i mówi "na wąsik!", jednak ja się nie skuszę, bo obawiam się, że później nie poradzę sobie z odrostami. Dobra, chyba powrócę do wysiłku umysłowego (dobre sobie!) i odrabiania matematyki z polskim. Tak naprawdę wolałabym zjeść coś, ale to za chwilę. Dzisiaj znów spaghetti. Przyznam, że nienawidzę mięsa w spaghetti, jest ohydne. To chyba plus dla mnie... Jutro już piątek, BEZSPRAWDZIANOWY PIĄTEK!!!!

środa, 14 marca 2012

little bird

 gdygdygdynia

No i po środzie! Jeszcze dwa dni, cztery sprawdziany i koniec tygodnia. Później dwa dni i początek kolejnego pracowitego tygodnia. Następnie dwa dni i początek (mam nadzieję) ostatniego pracowitego tygodnia. Przymierzam się do odrobienia pracy domowej z matematyki, ale głód daje mi się we znaki, więc chyba zejdę po coś do jedzenia (pomijając to, że przed chwilą zjadłam beznadziejny deser o smaku czekoladowym ze ŚMIETANKĄ, co za bzdety; taką pianę to ja sobie mogę zrobić spieniaczem do mleka Natalii - tylko że moje będzie smaczniejsze). Aktualnie przeżywam fascynację muzyką Angusa and Julii Stone, ach, ach, ach. Wróciłam do współczesności. Ponadto... nie mam dzisiaj czasu na "Przepis na życie", a to pech... Ale jutro muszę nadrobić, tak... matma prosta jest, więc zbytnio nie trzeba się uczyć... i będzie czas... Kichu, kich, idę, chociaż zaczyna się fajna piosenka, grr.

wtorek, 13 marca 2012

wiruje

 psiak again

Zajadam się musli bananowym i mam ochotę na kandyzowane suszone banany, mmm. Uwielbiam! Skończyłam oglądać odcinek Skinsów i w sumie wypadałoby wziąć od kogoś lekcje, ale nikogo nie ma na gadu. Dzisiejszy konkurs śmiechu wart, brawo my! Trzecie miejsce! Nie no, nie no, nie jest tak źle. Zaraz idę przygotowywać się do poprawy z religii, o ile jutro jest... mam nadzieję, no! Sprawdzian z polskiego? Pewnie znowu cztery, jak nie trzy...  A w nosie, ząb mnie boli. Ta dentystka coś musiała mi źle zrobić, bo ciągle mnie boli, jak coś twardego jem. Hmm, hmm, what else? Tak trochę, trochę, no... Chcę weekend.

poniedziałek, 12 marca 2012

Przez was wyjde na niefajnego.

 cześć, ja

Szkolna część poniedziałku upłynęła szybko i bezproblemowo, sprawdzian napisany w, powiedzmy, dziewięćdziesięciu procentach dobrze, bo wiem, że jedno zadanie skopałam. Teraz mam zamiar kontynuować naukę z lektury i przebrnąć przez zagadnienia związane z dietetyką i tak dalej. Matko, matko, ja nigdy się dobrze nie odżywiałam, znam się jedynie na słodyczach... Wiem, że nie należy kupować Marsów, Twixów, Snickersów i tym podobne, bo testowane na zwierzętach... Wiem, że nie należy kupować płatków i ogólnie produktów Nestle, bo testowane... ale ja akurat mam słabość do nich, więc kupuję... Co by tu jeszcze... Nie wiem, zjem czekoladę. No nic, muszę załączyć pamięć wzrokową i zapamiętać wszystkie owoce egzotyczne i tym podobne (na przykład obczaiłam, że kiwi to inaczej agrest chiński). Damy radę. Najgorsze jest to, że nikt mnie nie poinformował, o której jest wyjazd... no ale dobra tam, wiem, że mamy być na miejscu przed jedenastą, coś takiego. Whatever. Mam nadzieję, że szybko wrócimy. Wolałabym siedzieć w szkole...

niedziela, 11 marca 2012

Jezeli ktos nie kocha cie tak, jakbys tego chciał, nie oznacza to, ze nie kocha cie on z całego serca i ponad siły.

 poranne słit focie

Przedstawiam wszystkim upiększoną wersję mego psa oraz nieupiększoną, poranną wersję mnie. Ostatnio zaczęłam wołać na Easy'ego "Zbychu"... Skąd mi się to wzięło - nie wiem. Zgrywam Skinsów z płyty na flesza, bo na płycie coś napisy nie chcą działać, mam nadzieję, że z flesza zadziała wszystko ładnie. Za chwilę lecę się uczyć, chociaż tak bardzo mi się nie chce, jeszcze głowa mnie rozbolała... później posprzątam pokój, bo szczerze mówiąc nie mam siły siedzieć w tym syfie. Na dywaniku ze zdjęcia widać... Powinnam także  zmienić pościel i zetrzeć kurze. Muszę się w sobie zebrać, no! Przynajmniej się dzisiaj wyspałam. Pospałam prawie do dziewiątej, śniłam o smsach i otworzyłam oczy, a tam sms, ta-da! Ostatnio takie piękne klucze ptaków przelatują nad Pszczółkami, aż się oka z nich zdjąć nie chce. Zachwycam się urokiem wiosny, czuję jej zapach w wilgoci wieczornych podwórek, czuję ją w zimnym wietrze i w ciepłym słońcu. I trochę żałuję, że nie udało nam się z Kakaro pójść na plażę. Ale nadrobimy, jak nie z Kają, to z kimś innym, prawda? Życzcie mi jutro powodzenia! Chemia będzie prosta, a biologia... to się zobaczy. Byle do piątku, he.

sobota, 10 marca 2012

still missing one thing

 again

Jestem zdezorientowana i nie potrafię skupić się na blogu, bo pewna persona właśnie mnie dekoncentruje. Ale pozwalam! Dzisiejszy dzień zaliczam do jak najbardziej udanych, za to wieczór do... Zdenerwowana kupowałam bilet na skm... marzłam na peronie... a potem jak menel siedziałam w pociągu... Ale jak już z niego wysiadłam, to poszłam sobie do Empiku w Gdańsku, poczytałam książkę i poczekałam na swój pociąg. Straciłam parę złotych na bilet, jednak było, minęło. Do domu dotarłam jakoś wpół do dziewiątej, więc aż tak drastycznie nie naruszyłam mojego harmonogramu. Od ósmej na nogach, cały dzień poza domem z moją siostrzyczką, lubię to! Najpierw do Magnolii Cupcakes i stanie przed witryną, wpatrywanie się we wnętrze, a później "dobra, chodźmy do kina". W Bomi "sałatka jest, bułki są, a gdzie łyżeczki?!" i próba zakupu drewnianej łychy za dwa złote, która zakończyła się niepowodzeniem i udaniem do kawiarni po mniej wiejskie, plastikowe. No i tak zjadłyśmy naszą śniadanio-obiado-kolacje-nie wiem co. Ta-da. Film był całkiem fajny, chociaż tak bardzo chciało mi się spać, hi, hi. I prezencik od Karo cudny! Nasze zdjęcie stoi już na swoim honorowym miejscu obok kaktusa. Jest moc!

piątek, 9 marca 2012

rybie kształty


 deserki małe dwa

Doczekałam się piąteczku, łi, łi, łi! Skaczę z radości. Zrobiłabym sobie kąpiel w wannie, hmm... Nie wiem, czy mam dzisiaj siłę, chociaż taka kąpiel od dziesiątej do jedenastej... nie, chyba jednak skorzystam z peelingu i prysznica. Mam wyniki badań, teraz trzeba iść na konsultację. No ludzie, no, znów słucham The Cure, a chciałam posłuchać czegoś dwudziestopierwszo wiecznego... Dobra tam. Trzeba jutro pójść do Magnolii Cupcakes i obczaić babeczki, chociaż, jak to droga Natalia powiedziała, na pewno sporo kosztują. Sporo, to znaczy jakieś osiem-dziesięć złotych (muszę sprawdzić w necie), a za tyle to ja mam... poczekajcie... dwie paczki strongów (razem ok. 2300 kalorii, wypalone kubki smakowe, eee, dużo soli, szkodliwego tłuszczu, eee, ogólnie szkodliwych substancji...? Rozmowa na ten temat z Nataliją wyglądała następująco: nie wiem, jaki jest sklad, ale zalozmy, ze (babeczka) ma mniej niz 500 kcal. a dwie paczki strongow maja 2300 kcal. czyli bardziej oplaca sie kupic strongi niz babeczki zwazajac na energie, ktora moj organizm pobierze z pokarmu, oraz na zawartosc mojego portfela. z drugiej zas strony babeczki sa zdrowsze od strongow i takie z cukierni nie zawieraja w sobie az tyle chemii. dlatego oplaca sie je kupic w takiej magnolii, bo po prostu eliminujemy wtedy zawartosc konserwantow itd., poniewaz jest robiona na miejscu. - brawo ja)! Ponadto mój portfel robi się osobliwie chudszy... czekam, aż mi mamusia odda pieniążki, heheszki. Poza tym... nadal nie przeczytałam "Stukostrachów" i założę się, że w przyszłym tygodniu nadal będę męczyć tę książkę. Najdłużej czytana przeze mnie książka od lat, a ma tylko siedemset dwadzieścia pięć stron (plus znienawidzone przeze mnie mini litery, ale już dawno się przyzwyczaiłam do nich)! CO TO JEST?!?!

czwartek, 8 marca 2012

I aint got nothing left to give, nothing to lose

 już niedługo

Na początek: mamy czwartek oraz zaszczytne święto, czyli Dzień Kobiet. Ja, kobieta pracująca (a co się będę), bezdzietna, z podstawowym wykształceniem, składam sobie życzenia. Właściwie dlaczego właśnie "Dzień Kobiet"? Wikipedia podaje, że obchodzi się je jako wyraz szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie. Nie każdy o tym wie (łącznie ze mną). To tyle, nadwyraz wyczerpujący tekst. Dostałam tulipana od klasowych kolegów, który dosłownie mówiąc zdechł i smętnie zwisa na łodyżce opartej o brzeg szklanki, chłeptając zachłannie wodę. Być może się wyprostuje, być może ma zamiar udać się w miejsce spoczynku - zobaczymy. Wydałam dzisiaj po raz pierwszy od jakiegoś czasu pieniądze - aż trzy złote szesnaście groszy. Jestem z siebie dumna. Słucham zespołu o nazwie Flyleaf, który kojarzy mi się jedynie ze Zmierzchem, a to dlatego, że pierwszy raz czytając sagę "Zmierzch", słuchałam właśnie Flyleaf. Było to w czwartej klasie szkoły podstawowej, a więc minęło trochę czasu. W wakacje być może pokuszę się o przeczytanie trzeci raz tej kultowej sagi, dlaczego nie? To książka mojej młodości! Nawet jeśli mam zaledwie piętnaście lat! Właściwie to nawet i "Intruza" bym przeczytała drugi raz, bo książka ta była nawet lepsza od sagi, co potwierdza moja mama (pomijając to, że nie czytała wampirzych opowieści). Wyrosłam z wampirów, ale nie wyrosłam ze starego dobrego Leścia oraz nie lepszych Louisa, Edzia-pedzia i Belki Łabędź. Dobra tam, na razie muszę skończyć "Stukostrachy". Zbliżam się do końca, akcja się rozkręca. Tak! Dziennikarz, który "potknął się" o sensację, został przygwożdżony do ziemi przez latający czerwony automat z butelkami coca-coli, a następnie zmiażdżony i... wybuchł. Poza tym mieszkańcom Heaven twarze zaczęły się wydłużać i upodabniać do psich pysków. Ta-da!

środa, 7 marca 2012

I tak właśnie konczy się swiat. Nie hukiem, a skomleniem.

 migmig

Już po sprawdzianowym tygodniu, guys! Jeszcze tylko dwa dni i weekendzik. Nie powiem, boli mnie głowa od wyobrażania sobie pracowitego miesiąca, dlatego też muszę osapnąć od szkoły i zastosować terapię odmóżdżającą, czyli telewizja. Co prawda przed chwilą odmóżdżałam się, odrabiając pracę domową z matematyki, ale tam. Ogólnie dzisiaj w szkole... tja, zgniły kaktus... eau de siki. Mam ochotę na coś słodkiego, ale znowuż w domu nie ma nic do jedzenia, a dużą paczkę płatków wspaniałomyślnie zabrała do swej twierdzy siostrunia. No nic, obczaję koszt biletów na koncert Coldplaya - może się wybiorę, chociaż nie słucham już. Nawet nie mam do piosenek tego zespołu sentymentu, ale co tam. Kojarzą mi się jedynie z nieprzyjemnymi chwilami i jazdą na rowerze ścieżką rowerową do Skowarcza czy gdzieś tam. Ale warto chociażby zobaczyć Stadion Narodowy! Może za rok będzie ktoś ciekawszy.

wtorek, 6 marca 2012

forever together

 jedyne  samotne z wesela (baterie padły w lampie błyskowej)

Zjadłam najpyszniejsze płatki świata z mlekiem i rozbolała mnie głowa. Za chwilę chyba pójdę po kolejną porcję. Dzień jakoś zleciał w szkole, obawa przed sprawdzianem z fizyki jest, ponadto doszły dwa następne sprawdziany z fizyki, grr. Cały miesiąc praktycznie pełen sprawdzianów. Nawet w rekolecje mamy sprawdzian! Dzisiaj z polskiego miał być sprawdzian, ale pani Gje zgodnie z moją prośbą nie było, toteż oglądaliśmy ekranizację lektury; z matematyki miała być też kartkówka, ale... ci, którzy się na dziś nauczyli, dostali piątki, ci, co się nie nauczyli, piszą jutro. Mam ochotę kichnąć sobie, ale nie kichnę. Dzisiejsza faza muzyczna obejmuje Kings of Leon i chyba nie przejdzie do wieczora. Czuję się taka stara, nie wiem, czemu. To chyba przez tą głowę. Dostałam ksero z ćwiczeń od biologii, także mam z czego się uczyć, hell yeah! Jutro środek tygodnia, cieszyć się czy płakać? CIESZYĆ, ludzie, CIESZYĆ. Im bliżej maja, tym lepiej. Czas niech szybko leci do pierwszego zero pięć i później może już tylko zwolnić. Jutro odbieram wyniki badań, dzisiaj zaczynam kurację kropelkową.

poniedziałek, 5 marca 2012

oj, dajcie spokój

 prowizoryczne serduszka

Wielkie gały mam, wielkie gały mam. Wad wzroku zero, nie wierzę, no! "Ale ja nie widzę, ja na pewno mniej widzę niż w zeszłym roku". W każdym razie śmieję się z powiększonych źrenic. Nawet po pobraniu krwi nie mam siniaka, to cud! Przed chwilą dopiero wróciłam do domku, więc szybko muszę się wziąć za nadrabianie zaległych prac domowych, żeby nie mieć jedynek, a później uczing się na kartkówkę i sprawdzian. Mam nadzieję, że nie będzie jutro pani Gje, proszę, proszę... Chociaż w sumie... lepiej jutro to napisać, niż w czwartek, bo w czwartek pewnie będzie poprawa z fizyki... nom... Niech facio nie zmienia pytań, to będzie piona... jakbym była w czwartek w szkole, to miałabym dobrą ocenę, a tak to lipa pewnie. Znów będę jechać na trójach, czwórach i piątkach, a na koniec roku "chciałabym zdać na piątkę"... Przeraża mnie trochę wizja końca roku, nie powiem. Cóż to, "prymus >niszowego< gimnazjum w Pszczółkach" nie ma przynajmniej PIĘĆ JEDEN?! Whatever. Mózgu, działaj.

niedziela, 4 marca 2012

pod szopa

 kiedy jeszcze był śnieg

Siedzę i jem śniadanie - miska Cheerios z mlekiem. Zaraz pójdę po coś jeszcze, bo to nie zdoła wypełnić mojego wygłodniałego żołądka. Za pół godziny wybieram się do kościoła, zaś po powrocie z niego będę się dalej edukować. Mhm, być może też obejrzę sobie House'a i zdążę na powtórkę XFactor, bo wczoraj włączyłąm telewizor jakoś po wpół do dziewiątej i nie widziałam początku. Zaczyna się maniaczenie: Przepis, Kuba, YCD, XF. Tja, z moim zapłonem będę to oglądać w soboty, więc musi być odpowiednio dużo miejsca na dysku, hmm... Doszłam do pięćsetnej strony w książce, jak się na to zapatrujecie? Jeszcze dwieście i kończę. Brawo ja. Zostało pięć dni do soboty spędzanej z najwspanialszą osobą na Ziemi w Gdyni. Zacieszam.