niedziela, 6 lutego 2011

THE SUN IS SHINING

violet
(ja też lubię robić zdjęcia swoim paznokciom i się nimi chwalić
>szczególnie kiedy lakier się starł i wyglądają mało atrakcyjnie<)

Zjadłam sobie yummy klopsiki z buraczkami. :3 Wczoraj oglądałam Rom&Jul do momentu, kiedy Romcio wychodzi z łóżka Julki i się z nią żegna. Potem już jest bebe i nie chciało mi się tego oglądać. Oczywiście łezki mi poleciały, gdy Merkucjo zginął z rąk głupiego Tybalda, a Romcio płakał tak rzewnie i głośno! Potem włączyłam sobie Unborn, ale doszłam tylko do sceny łóżkowej (bardzo ograniczonej, na marginesie) i poszłam spać. :D Forsyth trochę zanudza, ale w tej gadaninie o USA, ZSRR i spółkach naftowych, kryzysach, paktach, prezydentach i ich porwanych synach jest coś intrygującego, co trzyma mnie przy tej książce, bo jakby nie było intrygi, to raczej bym to odłożyła. :D Czeka mnie dzisiaj pielęgnacja paznokci, łee. :< Ogólnie nie chce mi się jutra, bo jest biologia, na którą w ogóle się nie uczę, ale w tym semestrze chyba mnie spyta babka, bo nie może mnie tym razem ominąć. Głowa mnie boli, jakbym jechała starym samochodem i miała zaraz wymiotować. ^ Na dworze jest cudowna pogoda, bardzo skuteczna imitacja wiosny, ale założę się, że niedługo spadnie śnieg. :P Chociaż chciałabym już wyczyścić trampki i chodzić w nich... Ale to dopiero w marcu albo w kwietniu. :) Miłej niedzieli. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz