piątek, 8 lipca 2011

cukrowa dolina nektar multiwitamina

 
lovely

Z przerażeniem stwierdzam, iż nic dzisiaj nie jadłam. Przed chwilą wypiłam tymbarka multiwitaminę, a na śniadanie zamierzam pochłonąć chipsy. Chciałam się skusić na wielką paczkę, ale stwierdziwszy, że w takim układzie nie starczy mi na tymbarka, wolałam "zdrowszą" wersję - mniejszą paczkę chipsów i sok. Nie jadam chipsów. W tym tygodniu jednak jem już drugą paczkę. Trudno, przeżyję. Byłam w bibliotece (moje sandałki sprawują się całkiem nieźle) i wypożyczyłam dziewięć książek, z czego większość to książki mego ulubionego pisarza Deavera. Właśnie rano wstałam o dziewiątej, umyłam się i przez kolejne dwie godziny przeczytałam sto ostatnich stron "Kamiennej Małpy" - książka prześwietna, polecam gorąco. Traktuje ona o grzechotnikach, którzy nielegalnie przemycają imigrantów do Stanów Zjednoczonych, a raczej o jednym grzechotniku, Duchu, pragnącym unicestwić wszystkie "prosiaki". FBI, INS i nowojorska policja, wraz z detektywem Rhymem (I love him) oraz z detektyw Sachs, pragnie złapać Ducha - jest on zabójcą na światową skalę i tak dalej, i tak dalej. Ogólnie książka ma cudowny klimat, klimat wschodu. Dużo Chińczyków, dużo chińskiej medycyny, dużo śmierci i dużo zagadek do rozwiązania. Najbardziej podobała mi się scena nurkowania dwadzieścia-trzydzieści pięć metrów pod wodą przez detektyw Sachs, która poszukiwała dowodów w zatopionym frachtowcu, gdzie napotykała na białe, przerażające twarze martwych ludzi, zmagała się z szybkim upływem ciśnienia czy powietrza z butli oraz znalazła w kuchni żywego kapitana i wydostała go na ląd. Wiem, że piszę to wszystko tak chaotycznie i bez ładu i składu. Poza tym to wreszcie mogę przeczytać "Kod Leonadra da Vinci" i bardzo się z tego powodu cieszę, od dawna miałam zamiar zabrać się za dzieła Dana Browna. Jestem chyba pierwszą osobą, która tę książkę wypożyczyła - jest nowa. Mam jedną Forsytha, jedną podobną do "Cienia Wiatru" Zafona, jedną S. Kinga i parę innych autorów. Dzień jest dzisiaj naprawdę gorący, ale niezbyt piękny. Wczoraj mama mi obwieściła, że jest szansa, iż pojedziemy na Chorwację, co by mi naprawdę odpowiadało, ponieważ mieszkalibyśmy przez dwa tygodnie nad samiutkim morzem! A wiecie, jakie piękne jest morze w Chorwacji... Pięćdziesiąt metrów do plaży? Trzysta? Ach! Pomodlę się o to, żebyśmy akurat tam zawitali. Mama obwieściła, że kupi sobie strój kąpielowy specjalnie na tę okazję. Moja mama nienawidzi pokazywać się w stroju kąpielowym, tak samo jak nienawidzi wody, chociaż przez całe życie mieszkała nad morzem... Może wypady nad takie urokliwe miejsca zmieniają ludzi? Kto wie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz