poniedziałek, 25 lipca 2011

d'yer mak'er

 what

Witajcie. Część przygotowań za mną. Nogi ogarnięte w stu procentach, resztę zostawiam na wieczór. Pogoda za oknem mało ciekawa. Mam nadzieję, że jutro będzie cieplej, bo chcę jechać w krótkich spodenkach. Tak, jutro wyjeżdżam. Przygotowania przeciągają się niemiłosiernie. Zestaw bandaży mam, rzeczy na podłodze są, bateria komórki i baterie od aparatu w trakcie ładowania... Ostatni odcinek Czystej Krwi obejrzany! Tak naprawdę to nie wiem, dlaczego w każdym sezonie jest ciągle Bill, Bill, Bill... w trzeciej części książki już go nie było. Hmm, być może sezon serialu równa się części książki? Nevermind. Książka, którą aktualnie czytam leży samotna w łóżku. Deaver mnie zaskoczył. Po raz kolejny. No dobrze. Może będziemy nocować na tym samym kempie co pare lat temu. Oby nie! Nie pamiętam tamtejszych pryszniców, co napawa mnie przerażeniem... Łazienki muszą być w porządku, bo jak nie są, to popadam w depresję i obrzydzenie na myśl korzystania z tego chłamu. Mimo tego uwielbiam kempingi. :) Zyskałam dzisiaj nowe szorty, ponieważ siostra z nich nie korzysta. Nie wiem, czemu, są w porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz