piątek, 16 marca 2012

swedza mnie plecy

 ta, ziarno

Dotarłam dopiero do domciu, hi, hi. Od rana zajęcia, później skok do biblioteki i do apteki (KROPLE 40 ZŁ, CO ZA PORAŻKA, JESTEM SPŁUKANA), następnie ścięcie grzywki u fryzjera, powrót do domu, zebranie się do kupy, wyjście na przystanek i czekanie na autobus, Różynsparty, powrót do Pszczółek (mój ubiór został uzupełniony o ciepłą koszulinę Magdy, chociaż była cienka), klęczenie na drodze krzyżowej i... wreszcie w domu. Czekam teraz na frytki, drapię się po plecach i przygotowuję do odrabiania pracy domowej, A CO! Pod prysznicem pewko wyląduję późno, ale tam. W końcu zaczął się weekend, uff! Mama znów sprzątnęła mi z biurka chusteczkę, nawet nie była do końca zużyta... nie pochwalam tego, nie pochwalam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz