sobota, 31 marca 2012

sitting in starbucks

 mój papcio

Właściwie na zdjęciu powinnam znajdować się ja pijąca kawę, ale... nie mam takiego zdjęcia. A tytuł był pisany parę godzin temu, jednak dodanie zdjęcia się nie powiodło, więc zrezygnowałam z pisania czegokolwiek. Aktualnie słucham piosenki z reklamy Nikona, wdycham zapach Armani Code, który ubóstwiam, i siedzę w nowym swetrze (hipsterskim), z metką na plecach. Z jednej strony jestem trochę niezadowolona, bo znowu kupiłam sobie trampki, ale z drugiej strony... who cares? Nie było niczego godnego uwagi, a vansy są ohydne i już. Koniec historii. Napotkałyśmy w galerii mnóstwo miłych i uprzejmych sprzedawców. Plus się nie wyspałam, ale nadrobię to dziś. Za chwilę mam zamiar się uczyć chemii, chyba... (to znaczy, że nie) a potem się umyję. Zakupiłam sobie pompkę do mleczka, także nie będę się z nim męczyć, krem do rąk o przepysznym (!!) zapachu wanilii i dostałam prezent w postaci jakiegoś balsamu nawilżającego. Muszę wyrzucić masło kakaowe, bo termin przydatności się skończył. Więcej miejsca na półce.

1 komentarz:

  1. Pisak fajny :D A vansy są ohydne, zgadzam się z tym. Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń