poniedziałek, 29 listopada 2010

First train home

 zmęczona wspinaczką
Śnieżka, majek 2010 :)

Wreszcie mogłam zmienić sobie szablon. Ten mi się sto razy bardziej podoba od poprzedniego. :) Strasznie mnie bolą plecy, ale kurczę, znalazłam taką cudowną wokalistkę, mmm... aż miło się słucha takiej muzyki. Przestawiłam się z Linkin Parków, Comy i Kings of Leonów na Frou Frou i Imogen Heap. Teraz ta muzyka mi w duszy gra. Pamparampapampa. :D

Dzisiejszy dzień w szkole można uznać za udany, ponieważ czas mi się nie dłużył, tylko leciał jak z bicza strzelił. Trafiła mi się szóstka z biologii i piątka z angielskiego. Przy okazji napisałam sprawdzian. Miałam jutro iść do lekarza, ale mama przeniosła wizytę na przyszły tydzień, toteż się do szkoły nie spóźnię. Muszę nauczyć się na chemię. Swoją drogą, denerwuje mnie kolega z klasy, który stał się dla mnie złośliwy. Nie rozmawia już ze mną tak jak kiedyś, wytyka mi wszystkie moje wady... A ja nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam.

Zła zima nadeszła, nadszedł śnieg i pierwsze ostre mrozy. Okropność! Te najgorsze miesiące trzeba jakoś przeżyć... Oby zima szybko odeszła, oby! Dzisiaj poślizgnęłam się dwa razy. Nienawidzę tego uczucia ciepła... adrenalina pulsująca w żyłach tylko dlatego, że się wcześniej poślizgnęło. Winter, get out!

Z niecierpliwością czekam na sobotę. Wreszcie się zobaczę z moją najukochańszą siostrzyczką. :) Pójdziemy sobie do kina, pozwiedzamy Gdańsk nie wiadomo który już raz. Łii, będzie tak fajno!

To na tyle. And now: witaj, chemio... Spokojnej nocy :)

(A propos nocy, ostatnio potrzebuję strasznie dużo czasu, by wpaść w objęcia Morfeusza... Czym jest to spowodowane?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz