czwartek, 26 kwietnia 2012

"Bywaj, Mariusie..."

 nudy w piżamie

Dzień doberek! Co z tego, że jest już po piątej, a ja przesiedziałam przed tym wynalazkiem drugiej połowy dwudziestego wieku, czyt. komputerem, już przeszło trzy godziny i powtórzyłam niemiecki w stopniu niezadowalającym... Słucham aktualnie piosenki z soundtracku do True Blood, co mi przypomina, że nadal czekam na piątą serię! Czy ktoś wie, kiedy pojawi się ona na HBO? Może też będzie na VOD, to obejrzę, choć wątpię, bo te najpopularniejsze seriale raczej się tam nie pojawiają, grr. Oznajmiam wszem i wobec, że czytam przed-przedostatnią część Kronik Wampirów, a mianowicie... "Krew i złoto"! W tej części Marius opowiada historię swojego nie-życia wampirowi o imieniu Thorn, który ukrywał się pod lodem przez wiele wieków, aż dopadła go bezsenność i wyjrzał na zewnątrz. Czytając dzieło Anne Rice jak zwykle zastanawiam się, co ona ma takiego w sobie, że chce się ją czytać pomimo nudnych niekiedy opisów i, oczywiście, WAMPIRÓW. Doszłam do wniosku, że to przede wszystkim uwielbienie do piękna ludzkiego. Mnie osobiście robi się ciepło na sercu, gdy mój wzrok prześlizguje się po tego typu zdaniach: "Ach, krew. Wreszcie się pojawiła, po tak długim śnie, tłoczona przez jej małe, prężne serce, jej bezbronne, maleńkie serduszko!", a przecież opisują one drastyczną scenę pożywiania się wampira! Dodatkowo podoba mi się to, że nie ma tam zbędnego erotyzmu, chociaż czasami uśmiecham się na myśl, że wszystkie wampiry to geje... no i to, że nie jest to kolejna masowa młodzieżówka. Wszystkie części mają już swoje lata, ale historie w nich opisane są genialne. Jeszcze raz powtórzę, że potyczki Boga z Szatanem opisane w "Memnochu Diable" są moimi ulubionymi. Koniec tego wywodu na temat książki. Czytał ktoś? Co do mojego dzisiejszego dnia... jak już wspominałam, nic ciekawego nie dokonałam. Ściągnęłam Photoshopa i stwierdziwszy, że żaden piracki klucz mi do niego nie wejdzie, zainstalowałam wersję testową, która jak na złość mi nie działa. W majówkę powinnam się tym zająć. Nic twórczego z tego postu nie wyjdzie, więc zabieram się za naukę niemieckiego na jutro. Jak dobrze, że sprawdzian będzie bajecznie prosty... w każdym razie taką mam nadzieję. Oby mi dobrze poszło. A cóż to, Lady Pank? Ho, ho, od razu przypomina mi się pierwsza klasa gimnazjum, kiedy byłam zaaferowana "Wciąż bardziej obcym".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz