środa, 30 maja 2012

Nie, nie istnieje cos takiego jak dobra smierc.

 me and my vicodin

Wklejam nieaktualne zdjęcie mej twarzy i nieaktualne zdjęcie moich leków, bo na dzień dzisiejszy biorę jedynie Belissę (pomijając Zyrtec, wapno i maść przeciwświądową i przeciwuczuleniową). Miałam napisać coś na temat tego suplementu diety, ale powiem tylko tyle, że paznokcie jak się rozdwajają, tak się rozdwajają, chociaż rzadziej, a na wygląd moich włosów nie działa nic poza nożyczkami; skórę mam taką, jak wcześniej. Biorę to ze względu na paznokcie, teraz sobie kupię w Yves Rocher bazę wzmacniającą do paznokci, żeby coś jednak zrobić ponad pałaszowanie tabletek, które i tak nic nie dają. Lubię faszerować się chemią. Jestem sfrustrowana moją proponowaną oceną z geografii, która na dodatek się waha, czyli cztery na pięć. Miałam taką małą nadzieję, że nic nie będę musiała robić, żeby mieć tą piątkę, ale niestety słabo było u mnie w tym półroczu z geografią i w przyszłym tygodniu sobie to poprawię na pozytywną ocenę, żeby nie mieć żadnej czwórki na świadectwie, po co mi. Nastawiam się na to, że w liceum będę się uczyć o wiele gorzej, więc teraz powinnam się pocieszać piękną średnią, zamiast płakać nad miernym poziomem mojej wiedzy ogólnej. Dodam, że mam aktualnie ochotę na rozwiązywanie zadań z matematyki, ale nie... jutro sprawdzian z fizyki i muszę wykombinować, jak zrobić rysunek okresu wahań wahadła matematycznego... Najgorsze jest to, że mój tata jest w delegacji i pewnie wróci wieczorem, grr, nie ma nikogo, kto mógłby mi to narysować i wytłumaczyć, google też nie pomagają. Zmiana pogody wprowadziła mnie w nastrój zawieszenia, po prostu nie mam na nic siły. Przeraża mnie wizja piątkowego sprawdzianu z polskiego oraz pisania referatu na historię, a jeszcze bardziej przeraża mnie chwila, w której przedstawię ten referat na forum ludzi z kółka... Bezpośredni kontakt z ludźmi mnie deprymuje. Do kociołka beznadziejności dodam, iż w pół godziny zdołałam przeczytać zaledwie czternaście stron książki, robiąc przerwę na jedzenie, następnie ułożyłam się w pozycji pół-płodowej na fotelu i stwierdziłam, że zamknę na chwilę oczy, a po minucie czy dwóch powtórzę sobie wiersz. Tja, zasnęłam i obudził mnie głośniejszy dźwięk dochodzący z pokoju mej siostry. Nie powiem, w jakim stanie znajdowała się moja noga, myślałam, że umarła, bo nie mogła dojść do siebie. Nie lubię, gdy drętwieje, na dodatek praktycznie codziennie rano miewam skurcze łydki. Dzisiaj na przykład będąc w półśnie, opanowywałam sytuację, więc nie pamiętam bólu, ale nienawidzę tych chwil, oj, nie. Kiedyś krzyczałam, teraz sapię i stękam, masując coraz rozpaczliwiej. Zanudzam, wiem. Odchodząc od tematu mojej osoby: wpadłam dwa dni temu na ciekawą stronę fit-up.pl, na której są zamieszczane artykuły dotyczące zdrowej diety, nowinek ze świata żywności, że tak powiem, i różne aplikacje do obliczania swojej idealnej wagi, wymiarów, kalorii, innych bzdetów. Jeśli kogoś interesują tego typu rzeczy, to może się rozejrzeć; niestety te artykuły są dodawane raczej rzadziej niż często, co jest minusem, ale treści uniwersalne można czytać o każdej porze dnia i nocy. Miałam dzisiaj obejrzeć film o tytule "Cieplarniane szwingle", ale nie starczyło mi czasu. Mam nadzieję, że jutro go wynajdę (czas), bo film jest na temat dziury ozonowej, a to dość interesująca sprawa, bo pamiętam, że w zeszłym roku moja nauczycielka chemii mówiła, że dziura ozonowa to fikcja. Zastanawiam się, dlaczego to powiedziała, skoro wszelakie źródła naukowe donoszą, iż taka dziura istnieje. Przeskakuję z tematu na temat, generalnie jestem więcej niż śpiąca. Nie chcę pić kolejnej kawy, dlatego też idę pod prysznic, on mnie orzeźwi chociaż na chwilę. Muszę doszlifować fizykę. CHOLERNE OKRESY WAHAŃ. Powinnam napisać ten sprawdzian na piątkę, inaczej będę na gorących krzesełkach, a nie chce mi się zdawać z kolejnego przedmiotu, grr. To wszystko przez beznadziejną tróję minus z jakiegoś sprawdzianu z początku półrocza... Pozostały nam dwa działy z trzeciego tomu, pewnie dojdziemy do połowy drugiego działu przed wakacjami. To chyba dobrze, bo będzie dużo czasu w następnej klasie, by powtarzać wiadomości ze wszystkich trzech lat na testy. Wyczerpałam już wszystkie pomysły na dzisiejszy post, więc życzę wam spokojnej nocy. I, uwaga, słucham Nirvany. Nie lubię tego zespołu, jakoś ich muzyka nie przypadła mi do gustu, jest taka mdła. Przełączę na Placków, a co mi tam, muszę zastosować terapię plackową, gdyż cały dzień chodzi mi po głowie piosenka Rihanny "Where have you been" i śmieję się sama z siebie, że słucham jakiegoś buczenia; ale wpada w ucho, a Rihannę akurat lubię. Jak tego słucham, to myślę sobie, że w gruncie rzeczy ten, hm, utwór jest naprawdę smutny i w głosie panny Er słychać prawdziwe cierpienie. Zauważyliście, że zaczęłam analizować dosłownie wszystkie teksty, na jakie się natknę? Nawet tytuł dzisiejszego posta przeanalizowałam dokładnie... i tak naprawdę nie zgadzam się z tym zdaniem, ale jest to cytat, więc... niech już zostanie. Już dziesiąta, a ja nadal w ubraniu. SKANDAL! Dobranoc!

1 komentarz:

  1. Przeraziłam się. Autentycznie. A czego? Ilości chemii jaką w siebie wpychasz. A nie pomyślałaś że np te skurcze albo inne problemy to właśnie dlatego, że za bardzo się trujesz? Ja jestem przeciwniczką i po tabletki sięgam w ostateczności - kiedy ból jest naprawdę uciążliwy, albo po prostu muszę, bo jestem chora. Stronka taka sobie, ujdzie.
    Fizyka. Ech. Pomimo dwóch pał w tym półroczu pani bez niczego postawiła mi 5, więc nie musiałam się męczyć. W sumie z niczego się nie poprawiam w tym roku co jest dla mnie dużym zaskoczeniem O.o trochę mi z twarzy Sylwie Grzeszczak przypominasz. Ale bardzo blada jesteś. Nieaktualne, mam nadzieję, że teraz masz nieco żywszą karnacje i nie jesteś tak wymęczona lekami, bo to widać na pierwszy rzut oka [tj na tym zdjęciu]. pozdrawiam i trzymam kciuki za to, aby wszystko było takie jak chcesz bez potrzeby łykania tylu świństw :)

    OdpowiedzUsuń