wtorek, 29 maja 2012

chemiczna reakcja, histeryczna i bezuzyteczna

 feets are everywhere

Nie będę dzisiaj psioczyć (no może trochę) i powitam, a zarazem pożegnam, was moim dzisiejszym opowiadaniem napisanym w ramach zadania domowego z polskiego. Nie podoba mi się, bo jest oklepane i takie nijakie, poza tym mam tam parę kluczowych powtórzeń i nie zamierzam ich zmieniać. Ale jakoś chcę urozmaicić dzisiejszy post, bo przecież nie będę pisać o sprawie dnia, czyli dokumencie nakręconym przez BBC na temat polskich i ukraińskich kibiców, który dzisiaj wypłynął na światło dzienne. Powiem wam tylko, że jestem zadowolona, iż mam w proponowanych ocenach piątkę z historii (mam nadzieję, że swoim referatem poprawię to na szóstkę) i piątkę z matematyki; liczę też na szóstkę z techniki, ale nie wiem, jak tam pani zdecyduje. Żeby nie przedłużać, wklejam opowiadanie, które pisałam w przerwach w wysyłaniu pracy na konkurs. Si, si, zdecydowałam się wziąć udział w konkursie z moją marną pszczółką; może zostanie przynajmniej wyróżniona... zdjęcie pojawiło się na blogu tu. Ta-da:

     Kiedy pociąg gwałtownie zatrzymał się na stacji opatrzonej prostym napisem "Tomaszów Mazowiecki", wysiedli ramię w ramię, panna z przodu, pan za nią. Skierowali się ku tunelowi, który miał ich zaprowadzić na ruchliwą ulicę, pogrążoną w mroku. Trzymali się za ręce, gdy kroczyli podeptanym przez miliony osób chodnikiem, ich oczy prześlizgiwały się po fasadach kamienic i niewielkich posiadłości na obrzeżach miasta, zarazem znajomych, jak i dawno już zapomnianych.
     Pan nieśmiało spoglądał na pannę, pamiętając sytuację sprzed wieków, kiedy to w białym domu, przy okrągłym stole wyjętym wprost z legendy o królu Arturze, wywiązała się zaciekła kłótnia, pogrążając ich w nieszczęściu na wiele lat. Panna wciąż uciekała od niego wzrokiem, ściskając jego rękę z nieznaną mu dotąd siłą, myślami także krążąc wokół zamierzchłych czasów.
     - To już za rogiem - zatrzymała się. W jednym momencie umilkł stukot obcasów, a może to ich serca ze strachu zamarły w piersiach?
    - Boisz się? - spytał cichym głosem. - Po prostu tam wejdziemy, usiądziemy przy stole i dokończymy to, co niedokończone.
     - W porządku, Julianie.
     Pierwszy raz od ich ponownego spotkania wypowiedziała jego imię. Wówczas jej głos przybrał nieco posępną barwę, pomieszaną z nutą czegoś w rodzaju zakurzonej miłości, wołającej o pomoc i uwagę. Starali się oboje przezwyciężyć własne słabości i weszli do domu o białych ścianach, które zdołały spłowieć na przestrzeni lat, gdzie znajdował się bardzo ważny dla nich pokój. Domu nie zamieszkiwał nikt, stał się własnością miasta; ta nietuzinkowa para odważyła się zakłócić jego spokój. Było to przestępstwo karane w świecie pozostawionym przez nich tylko na tę jedną noc, tylko na ten jeden dzień; teraz dla nich czas przestał istnieć.
     Zasiedli przy okrągłym stole, ona w zielonej sukni z marszczonego jedwabiu i sandałkach na obcasie, on w czarnym garniturze i w białej koszuli bez krawata. Złożyła ręce na podołku, zacisnęła usta i wbiła wzrok w jego poznaczoną trzydniowym zarostem twarz.
    Zaczęli. Rozmowa trwała jedną noc i jeden dzień, z pokoju przeniosła się do parku w Tomaszowie, najbliższemu ich sercom, gdzie ich szept porwał zimny wiatr, zachowując dla siebie każdą pojedynczą tajemnicę i całą niezwykłą radość tej pary.
     Pożegnali się na rozstaju dróg, szczęśliwi, pogodzeni z sobą i z losem, który ich rozdzielił, ze świadomością, że nie połączą się na powrót. Ich życie toczyć będzie się dalej, każde odrębnym torem. Na koniec panna odezwała się do pana:
     - Obiecaj mi coś, proszę.
     - Co takiego, moja najmilsza?
     - Obiecaj mi, że uśmiechem będziesz zwyciężać każdy dzień, bez względu na to, co cię spotka. Od dzisiaj do końca.

Ogólnie opowiadanie jest nawiązaniem do wiersza Juliana Tuwima "Przy okrągłym stole". Cóż, być może będę żałować umieszczenia go tutaj, ale niech będzie. Uważam, że tekst pomimo ponurego nastroju, niesie ze sobą nadzieję i taką ukrytą radość. Do czego to doszło, żebym analizowała własne "dzieło"... Może zakończę tym akcentem dzisiejszy post, pójdę się umyć i kontynuuję czytanie powieści o "wirolach" oraz ostatnich ludziach na Ziemi. Miłego wieczoru, guys. ("To ja, ten sam, od tylu lat sam. Bo ciebie mi brak." - słucham Comy, nie mogłam się powstrzymać od cytatu.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz