czwartek, 1 marca 2012

To cos złego, nawiedzonego.

 kaktusik po raz kolejny

Nie mogę się skupić w łóżku na czytaniu, kiedy mam włączony komputer, toteż postanowiłam posiedzieć trochę w necie. Aktualnie robię defragmentację dysku, może dzięki temu ten staruszek zacznie trochę szybciej chodzić. Szkoda, że na Linuxie nie mogę czegoś takiego wykonać, a nawet jeśli, to nie umiem. Nieważne. Tak jak mówiłam, pograłam trzy godziny w Simsy i usunęłam je. Zaiste genialne przedsięwzięcie. Tak naprawdę nie zrobiłam dzisiaj niczego wielkiego, obijam się totalnie przez ten tydzień... i to jest naprawdę niedobre. Chciałam poprosić Natalię o lekcje, ale jak na złość nie ma jej na gadu. Chyba włączę sobie The Cure i pójdę robić brzuszki... Dzisiaj 180, jak ja to przetrwam?! Wczoraj było niezgorzej, ostatnią połowę robiłam przy Harrym Potterze, łi, łi. Aż sobie obejrzałam całość do końca, bo chciałam zakończyć na balu, gdyż ta scena przez ostatni tydzień chodziła mi po głowie. Wow, 38%... Pograłyśmy z siostrą w Fifę, nie ma to jak przez dwa mecze nie strzelić ani jednego gola... Szczerze mówiąc, nie chce mi się jutrzejszego dnia... muszę ogolić nogi, wyrwać brwi, umyć włosy, ubrać się i iść... a potem wrócić do domu, przebrać się i iść do kościoła... wyznać swoje grzeszki. No nareszcie, Lili!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz