piątek, 2 marca 2012

Gdyby głupota miała skrzydła, to poszłaby pieszo.

 b&w

Wstałam dzisiaj po dziesiątej, z każdym dniem coraz później udaje mi się wstawać, co jest? W nocy miałam taki maraton snów, że szkoda gadać. Głównie były to sny z dreszczykiem emocji, więc po przebudzeniu chichotałam nerwowo. Piękny mamy dzisiaj dzień, wiosenny dzień, który będzie trwał aż do godziny... dziewiątej (?), kiedy to wyjdę spod prysznica i powiem "weekend". Aż sobie smarknę. W poniedziałek z rana idę się kłuć w żyłkę, natomiast po szkole jadę do Gdańska do okulisty (lub w trakcie szkoły, zależy, o której złapię pociąg). A nawet sobie sprawdzę. Spodziewam się sprawdzianów w nadchodzących tygodniach, przede wszystkim z fizyki, dwa z biologii i kartkówkę z chemii (być może też z polskiego). Si, si. To nawet dobrze, wezmę się do pracy, trzeba przegonić złe duchy i takie tam duperele. Jejuś, jejuś, jak ja chcę już maj! Najpiękniejszy, najlepsiejszy miesiąc z całej marnej dwunastki. Oki-doki, zabieram się do robienia lekcji w towarzystwie głosu Morrisona.

1 komentarz: