sobota, 25 lutego 2012

in your room

 ... gałęzie

Jestem wykończona, powiem wam. Nie tylko dniem dzisiejszym, ale też całym minionym tygodniem. Mój nos nie wyrabia już ze smarkami, produkuje je na potęgę, a spływa zaledwie parę kropel. Rano się obudziłam o szóstej i smark, potem o siódmej i smark, potem o ósmej - smark... i wstałam, bo już miałam dość. No to ten, pieniądze wydane, fast foodu nie było, zgodnie z postanowieniem... ale czekoladę zjadłam, mmm, białą. Teraz też mam ochotę na coś słodkiego, choć wiem, że w domu nic nie ma. Zrobię sobie kakao i położę się do łóżeczka, mmm... Zaczyna mnie głowa boleć, ja nie mogę chorować, no nie mogę! Chciałam i mam. Na szczęście to tylko NIEŻYT NOSA. W Gdańsku mnóstwo Francuzów i Muzułmanów, prawie jak na deptaku w Remscheid. Pojechałabym w sumie tam, chociaż to daleko, bo aż w Düsseldorfie... Heheszki. Powracam do smarkania i słuchania Depeszów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz