... gałęzie
Jestem wykończona, powiem wam. Nie tylko dniem dzisiejszym, ale też całym minionym tygodniem. Mój nos nie wyrabia już ze smarkami, produkuje je na potęgę, a spływa zaledwie parę kropel. Rano się obudziłam o szóstej i smark, potem o siódmej i smark, potem o ósmej - smark... i wstałam, bo już miałam dość. No to ten, pieniądze wydane, fast foodu nie było, zgodnie z postanowieniem... ale czekoladę zjadłam, mmm, białą. Teraz też mam ochotę na coś słodkiego, choć wiem, że w domu nic nie ma. Zrobię sobie kakao i położę się do łóżeczka, mmm... Zaczyna mnie głowa boleć, ja nie mogę chorować, no nie mogę! Chciałam i mam. Na szczęście to tylko NIEŻYT NOSA. W Gdańsku mnóstwo Francuzów i Muzułmanów, prawie jak na deptaku w Remscheid. Pojechałabym w sumie tam, chociaż to daleko, bo aż w Düsseldorfie... Heheszki. Powracam do smarkania i słuchania Depeszów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz