piątek, 24 lutego 2012

I want to take you in my arms, forgeting all I couldn't do today

 Gdańsk/Gdynia

Ciężki dziś dzień, nieprawdaż? Choróbsko totalne mnie dopadło, wzbiera we mnie niechęć do wszystkiego, a dzień się jeszcze nie skończył... Na zmianę pogody zawsze choruję, tylko że i tak nic mi po tym, skoro muszę chodzić do szkoły. W poniedziałek może zostanę w domu, ale we wtorek muszę być na sprawdzianie z fizyki. Nie wiem, co z resztą tygodnia, w każdym razie w czwartek mam projekt, więc jednak zrobię sobie wolne w poniedziałek, żeby ogarnąć tą fizykę, polski i sprawy na projekt. W sumie to trzeba obgadać z Natalią... Jasne. Idę zrobić sobie coś do jedzenia i zabieram się do dalszej pracy. Test z polskiego zrobiony w osiemdziesięciu procentach, jeszcze tylko artykuł, jakaś wypowiedź i wypracowanie. Luz blues, tja... Jadę jutro na zakupy z nadzieją, że szybko coś wynajdę i wrócę do domu... Mam ochotę na kakałko... mam też chęć załkać z mojej niedoli. Taka miękka jestem. Zmierzę sobie jeszcze temperaturę, chyba że te łzy w oczach to od kataru... Lamentuję i kwiczę, hej. Dodam, że znowu mi się zepsuła karta pamięci i musiałam całą sformatować. Wirusy są niemożliwe... już nie będę korzystać z Windowsa, na Linuxie przynajmniej ich nie ma. W poniedziałek idę odebrać moje stypendium, także... mini notebooczku, nadchodzę. A ile mew widuję codziennie, to już nie powiem! Czuję się jak nad samiutkim morzem, chociaż mewy z reguły nie skrzeczą, gdy przelatują nad Pszczółkami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz