poniedziałek, 7 listopada 2011

zaskocz mnie

 którejś niedzieli...

Chciałam się pouczyć z fizyki, ale nie ma czego. Rozwiązałam parę zadań z podręcznika, jednak są proste i nie wierzę, żeby facio je dał na sprawdzianie. Hmm... chwilę posiedzę przed komputerem i zwijam się do dokończenia książki. Być może mi się dzisiaj uda, bo doprawdy zostało mi jedyne siedemdziesiąt stron. Wszystko co dobre szybko się kończy... Na szczęście Langdon żyje i to się liczy. Jeszcze tylko muszę wyniuchać "Anioły i demony". Pierwsza część przygód profesorka, a ja jej nie czytałam, jedynie oglądałam film w kinie. To było widowisko! Dowiedziałam się, że jutro nie mam zajęć rano, więc pośpię sobie do wpół do siódmej. Pierwsze dwie lekcje moja klasa spędzi na próbie w kościele, więc nawet nie opłaca się iść, ale pójdę, bo narazić się pani Gje to jest zapewne niefajnie. HE HE. Dajcie mi wolne, niach, niach. Doszły jeszcze sprawdziany na nadchodzące tygodnie, świetnie. 
I to takie słodkie, i to takie fajne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz