piątek, 25 listopada 2011

my innocence

 kolejne

I po piątku. Nadal boli mnie wszystko, moja specjalistyczna maść nie zadziałała na zakwasy. Głupie zakwasy. Powinnam ćwiczyć, ale nie chce mi się ruszać dupska z łóżka. Wolę książkę. KING. LŚNIENIE. Tak naprawdę nie wiem, o co do końca w tej książce chodzi i jakie jest jej przesłanie, ale powolutku do tego dochodzę. Właściwie to, patrząc obiektywnie, prawie wiem, o co chodzi. Czyli niezrozumiałe jest to, dlaczego napisałam, że nie wiem. Nieważne. Nie chce mi się opisywać dzisiejszego dnia. Jutro muszę iść do fryzjera, no po prostu muszę. Już nie wytrzymuję z tą grzywką, jest stanowczo ZA długa (choć to nie mój rekord). Ale nie podetnę końcówek, bo mi jeszcze za dużo zetnie, a mam już takie ładne długie włosy. Trochę mnie martwi jedynie to, że niektóre są delikatnie rozdwojone, ale to może następnym razem się obetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz