środa, 23 listopada 2011

A man can be destroyed but not defeated.

 dzidzia

Ksiądz przełożył sprawdzian z religii, chwała mu za to. Tym sposobem jutro mam tylko jeden sprawdzian, więc teraz wyszukuję sobie w googlach informacji na temat lektury, żeby sobie wszystko ładnie przypomnieć i napisać na karteczce. Czytałam lekturę w zeszły poniedziałek, a dziś pamiętam jedynie ogólną historię Santiago i jego imię, a także to, że był stary, biedny i miał młodego kolegę imieniem... zaczynającym się na literę "m". Jestem koksem - koksuję. Kto wymyśla te słowa? W każdym razie jestem załamana troszkę. Tygodnie pełne sprawdzianów. Love it. Na szczęście nie po parę dziennie, choć i tak się zdarza, ale to bardziej kartkówki niż sprawdziany. Takie tam. Dzisiaj skończę czytać książkę. Cieszę się, że zawsze doczytuję książki do końca, ponieważ chciałam ją skończyć na początku, ale stwierdziłam, że może się rozkręci, i faktycznie, rozkręciła się. Jest świetna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz