niedziela, 23 października 2011

secret garden... in my heart

    Lubię, kiedy wszystkie partie ciała idealnie ze sobą współgrają; kiedy tworzą swoistą harmonię sekretnych dolin i wybrzuszeń, marszczeń i gładkich powierzchni. Lubię dzieło Boże, tę otoczkę dla mej duszy. Piękną otoczkę. Ciało ludzkie jest pierwszym widokiem, jaki wysnuwa się zza mgły i wpada w delikatny abażur siatkówki. Zaraz później zapach wdziera się w nozdrza, wędruje poprzez układ oddechowy, aż do serca. Podbija je i pozostaje w nim. Dusza? Dusza jest pojęciem tak abstrakcyjnym, że nie potrafię go ująć w słowa. Jest na samym końcu rytuału poznawczego, ten zaś rytuał się nie kończy. Nigdy. Trwa jak lot ptaka spieszącego na inny ląd tuż nad naszymi głowami. Trwa jak powiew wiatru. Trwa jak przelewająca się woda w strumieniu. Mamy świadomość, że kiedyś wszystko się skończy, a jednak wierzymy, iż nic nie jest ulotne, że ma głębszy sens i będzie trwać wiecznie. Tak samo jak poznawanie człowieczej natury, od najdrobniejszych szczegółów ludzkiego ciała, poprzez jego zapach i smak, do wszelkich odsłon duszy.
    Rise UP! Powstań, męczenniczko! Chcę, żebyś Go ujrzała w majestacie. Stań przed nim, przypatrz się jego ciału. Przypatrz się alabastrowej wręcz skórze, przez którą prześwitują naczynia krwionośne, te ciągnące się w nieskończoność rureczki życia; niebieskie oczy, patrzące w skupieniu na ciebie, czekające na ruch twych warg i dźwięk anielskiego głosu, przyciągające cię jak morze podczas zachodu słońca i jaśniejącej pełni księżyca. Wciągnij powietrze, a wraz z nim zapach jego ciała. Słodka jak miód woń wkradnie się w twe nozdrza, ocuci nawet najbardziej nieczułe serce. Daj mu znak, a podejdzie do ciebie, obejmie cię w pasie, przyciągnie do siebie. Czujesz te wibracje, rozchodzące się po skomplikowanych wiązaniach, po niteczkach nerwów? Całe twoje ciało drży. Drży jak w ekstazie.
    Ludzie nie potrafią cieszyć się z jednego spojrzenia, które może być ostatnim. Ludzie nie potrafią cieszyć się z uścisku, które może być jedynym. Dlaczego?
    Moja wieczorna refleksja, natchniona tęsknotą i książką Suskinda... Czasem takie rzeczy się zdarzają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz