sobota, 3 września 2011

zamknięte na klucz

 ZEZZEZZEZ

Mamy sobie sobotę, godzinę dziesiątą. Obudziłam się jakoś po siódmej i mówię do siebie przez sen "NO NIE!", usnęłam, wstałam po ósmej, ogarnęłam się, poczytałam... porobiłam sweet focie, bo ładne słoneczko mi wtargnęło do pokoju. W sumie mam bałagan, ale Karo się chyba nie pogniewa, hi hi. Mama mi dzisiaj chyba zakupi perfum i pomadkę, no i przyniesie inny podręcznik z ćwiczeniami od angielskiego, bo chcę mieć ten nowszy, z testami. Duperele piszę. Sen mnie wczoraj po południu zmorzył i spałam sobie ze dwie godziny, potem znowu zjadłam pizzę na obiad. Mam nadzieję, że nie będę jeść takich śmieciowych obiadów przez cały wrzesień! Tak to jest, jak mama późno z pracy wraca. Nom, to ja lecę czytać dalej  ("DZIEŃ SZAKALA") i czekam, aż Karolina zapuka do mych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz