czwartek, 11 sierpnia 2011

you were so great

 tak w tej chwili przedstawia się moje stanowisko pracy

Mam ochotę napisać "bunga bunga". BUNGA BUNGA. Mam ochotę zaśpiewać "Homecoming" Kanye Westa. I'm coming home, I'm coming home... reszty nie znam. To chyba jedyna piosenka... popowa?... która mi się podoba już od paru miesięcy i zatrzymuję się na programie na trzy sekundy, żeby jej posłuchać. Bo... tylko początek mi wpada w ucho. A teraz mam ochotę posłuchać Guns'n'roses, jednak w radiu leci Green Day, nie lubię ich. Na White Lies też nie mam ochoty. (KLIK) Dopiero za parę piosenek będzie coś porządnego. AC/DC. Parę lat temu namiętnie ich słuchałam. Teraz już mi się znudzili, choć "I love rock'n'roll" nigdy mi się nie znudzi. Kocham muzykę. Mmm, Led Zeppelin. Tu-dum, tu-dum, turururu-bimpiribim, tu-dum-tu-dum! Nie umiem naśladować muzyków, wiem. Mam dzisiaj dziwny humorek. Czarny humorek? Jest mi goło i wesoło! Choć na dworze pada deszcz, choć sąsiad puszcza denny rap, denny, denny, beznadziejny, bez jakichkolwiek wartości, choć zamknęłam okno, to i tak muzyka robi bum-bum. Idę się pośmiać. I'm back. Wymuskani Koreańcy, śpiewający "sorry, sorry... shori, shori"... Robię mamie smaka na kanapkę z mozzarellą, pomidorkiem i ziołami prowansalskimi. Mmm! Dzisiejszy post jest całkowicie pozbawiony sensu. Yay!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz