środa, 10 sierpnia 2011

czysty_kret



 najlepsza pizza ever, lepsza nawet od bratysławskiej (choć nie lepsza od weneckiej z wietnamskiej pizzerii, he he)

Witam, złe wiadomości na mnie spłynęły, toteż nie mam wspaniałego humoru. Jednak chowam je głęboko w sobie i niczym się z wami nie dzielę, jak zwykle. For what? No to dzień zaczęłam od wymiany smsów przed szóstą rano, pójścia do toalety i ponownego zaśnięcia na czyjś rozkaz. Długo mi to szło, podołałam jednakże temu zadaniu i po dwóch godzinach obudziłam się, gdyż telefon przypominał mi o dwudziestych trzecich urodzinach Artura. Przeczytałam opowiadanko o Amelii Sachs i Lincolnie Rhyme, których uwielbiam i w ogóle. Słucham muzyki, siedzę w piżamie cała potargana. Zerknę tu i tam, na zieleń, na sąsiadów, na ekran komputera. Boli mnie tyłek. Miałam dziwny sen. Weszłam do całkiem innego niż mój domu, naprawdę ładnie i gustownie urządzonego (czyli lepiej niż mój obecny dom), a tam chmara murzynów. Moi bracia! Się ucieszyłam na ich widok. W głębi stały mama i siostra. Pomyślałam, że dziwna z nas rodzina. Miałam pojechać na zakupy, mimo że zamoczyłam pareset złotych w mym prowizorycznym portfelu. Wspięłam się na szafkę i mama mi powiedziała, że koszmarnie nas odżywia, mam grube policzki i musi to zmienić. To cała prawda, która we mnie drzemie. Mam pulchne policzki i koszmarnie się odżywiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz