wtorek, 9 sierpnia 2011

the seldom seen kid

 moje piękne wspomnienia

Jest jedenasta, dwie godziny na nogach, czyli to, co lubię. Podjadam corn flakesy, które spadają mi raz po raz na podłogę, a mój piesek nawet nie ruszy tyłka, żeby je zjeść. Pewnie ma zły dzień, a tak wspaniale wiatr wieje, gwałtownie porusza drzewami i owiewa mój grób. Słucham jakiejś bezsensownej muzyki, zaraz przełączę na "500 Rock Hits", bo nie mogę słuchać czegoś w stylu Biffy Clyro, ktokolwiek to jest. Albo Muse, tych to znam, parę lat temu ich słuchałam. Ale jak się pojawili w "Zmierzchu" i cały Internet miał na ich punkcie fioła, to stwierdziłam, że są koszmarni. Tak bywa. Zjadłam dzisiaj trochę bitej śmietany, miałam na nią ochotę od niedzieli. Ale dzisiaj mam o wiele większą ochotę na fast food i longera. Tak, i wkurzam się, że pan prezydent ma czelność postanowić podpisanie przez siebie ustawy o GMO. Co za żenada. Nasz naród wyginie od zmniejszonej odporności i paskudnych choróbsk, jakie będą nas atakować. Nawet moje ulubione grześki są skażone tym świństwem... Wzdycham, płaczę. I idę do łóżka... z moją książką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz