niedziela, 7 sierpnia 2011

Ropę naftową w naturalnej postaci trudno jest zapalić, jeśli jednak wystarczająco ją rozgrzać, to po przekroczeniu temperatury zapłonu chwyci ogień i dalej będzie się już palić sama.

 Split/kolega Rzymianin/moja standardowa mina

Wreszcie załadowały się zdjęcia. Teraz będę zamęczać wszystkich zdjęciami z Chorwacji, yay! Deszcz pada na dworze, zapowiada się najprawdopodobniej na burzę. Burze tutaj są tak łagodne, że sama nie miałam o tym pojęcia! W Omisiu (lub Omiszu) burza trzęsła ziemią (jak już wcześniej wspominałam), grzmoty tak głośne, jakby nastawić kino domowe na cały regulator. Leżąc pod namiotem, myślałam, że za chwile strzeli w nas piorun. To było ciekawe przeżycie. Non-stop przechodziły mnie dreszcze i zastanawiałam się, kiedy będzie koniec tego ponurego przedstawienia. I wtedy nawet myślałam o Karolinie - pewnie by zwiała z namiotu do łazienki i tam trzęsła się w kabinie, he he. Co ty na to? Mykam do łożka poczytać książkę. Zostało mi sto stron, więc już dobiegam do końca. Ale idzie mi to tak powoli, że sama siebie zaskakuję... W ciągu ostatnich dwóch tygodni przeczytałam jedynie sześćset stron, to tak malutko... Ach, i na nowo odkrywam U2. Lecą w głośnikach on and on, and on, and on.

2 komentarze: