piątek, 5 sierpnia 2011

CRO, BiH, SLO, A, CZ, PL in one day

 SPLIT
(zdjęcia póki co z komórki)


Ahoj! Z przykrością stwierdzam, iż jestem w domu. Było tak wspaniale, tak pięknie, tak uroczo, tak komarowo-namiotowo! Chorwacja jest przecudowna, polecam ją w stu procentach na każde wakacje. W przyszłym roku też pragnę pojechać w te strony, czy to na Chorwacje i znowuż pobyt w Dalmacji, czy do Bułgarii. Opaleniznę złapałam lekką, ponieważ jedynie jeden dzień się opalaliśmy. Jakoś zabrakło czasu. Plażowanie na pierwszym kempingu było nudnawe, a woda niezbyt czysta (choć czystsza od Bałtyku), za to na drugim znaleźliśmy jeden wolny dzień, aby zejść niżej na kamienistą plażę z krystalicznym wręcz Adriatykiem. Cieplutko, cieplutko i jeszcze raz cieplutko! Nie ominęła nas straszna burza, która wywoływała drżenie ziemi i drżenie mego ciała. Takiej burzy w Polsce nie przeżyjecie. No a wczoraj akurat padało, to się zmyliśmy na wariata... i przed pierwszą do wpół do czwartej szukaliśmy hotelu, bo w Czechach wszystko zajęte albo zamknięte na głucho. Także cztery godziny pospałam w Orbisie w Cieszynie. Wolałam hotelik ze środy ubiegłego tygodnia; ten był jakiś taki bardziej wypasiony i niezbyt przyjemny, według mnie, tamten zaś miał ciepłe, stylowe i proste pokoje. :) Ale śniadanko było smaczne, a potem wizyta w łódzkim Mc Donald's... lepiej nie mówić, wszystkich nas biegunka złapała. Mój brzuch przeżył torsje i wjeżdżając do Chorwacji, i dzisiaj, to już normalka dla mnie. Nie będę więcej pisać, bo nie chce mi się. Ogarnę zaległości. I tak szczerze mówiąc, nie brakowało mi ani smsowania, ani Internetu. Jeszcze z tydzień pobytu w Dalmacji by się przydał. Ciao!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz