poniedziałek, 23 maja 2011

wait

takie tam... wzorki

Wróciłam godzinę temu z Gdańska. Mam chrypę taką, że hej! W szkole wszyscy się ze mnie śmiali, Karo również, a ja zapomniałam, jak naprawdę brzmi mój głos. Kupiłam prezent dla mamy i obawiam się, że ładniejsze jest opakowanie niż sama jego zawartość. W tych perfumeriach tak ładnie pakują prezenty! Oczywiście musiałam aż do Wrzeszcza jechać, żeby odwiedzić Douglas. W Głównym chyba też jest, ale naprawdę nie wiedziałam, co mamie zakupić, więc trzeba było wybrać galerię. Wczoraj wieczorem wypiłam capuccino i nie mogłam zasnąć do późna, nawet nie pamiętam, co się ze mną działo. Rano wstałam niby wypoczęta, ale dopadła mnie niepamięć, dopiero robiąc kawę uświadomiłam sobie, że trzeba się do szkoły przygotować, a po szkole jeszcze jechać do Gdańska. Chciałam z mamą wracać, ale okazało się, że mama wsiadła do wcześniejszego pociągu, a ja stałam i czekałam na ten do Malborka, jak zwykle spóźnialski. Obtarł mi się palec i postanowiłam już nie wkładać koturnów do czasu, kiedy zakupię sobie "hamulce", bo palce miałam kilometr przed butem... Cały szkolny dzień myślałam, że padnę, strasznie słabo mi było. A wyjście na dwór to był zły pomysł. Na szczęście była Patrycja, która mi pomogła. :) Idę zjeść obiad, adios. (Jutro mam biegi i chyba będę biegać. Co z tego, żem chora, trzeba to zaliczyć...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz