wtorek, 24 maja 2011

I lost my voice!

 open your eyes

Cały dzień chodzę skrycie naburmuszona. Wstałam rano z kosmicznym bólem gardła, mówiłam sobie swobodnie, chrypka była, ale słyszałam nutki swojego normalnego głosu. Oczywiście po przyjściu do szkoły, pragnąc wypowiedzieć "dzień dobry", z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. No i tak cały dzień szeptam i już nawet nie próbuję mówić głośniej, bo się po prostu nie da. Czytałam w Google'u, że lepiej też nie szeptać, a więc jutro wybywam do lekarza po szkole, żeby mi jakieś leki przepisał, bo tak dłużej być nie może. Zaczynam się bać, że w ogóle stracę głos, a takie komentarze też przeczytałam. Mam wrodzone lekceważenie objawów choroby, grr. A to wszystko dlatego, że w Pszczółkach jest taki denerwujący lekarz, do którego czasem mnie kierują. Za każdym razem wygłasza swoje mądrości na temat tego, że dziewczynki do osiemnastego roku życia powinny przychodzić do lekarza z osobą dorosłą. Dobija mnie to. Nie będę obciążać mojej mamy głupią wizytą u doktora, nóżki i rączki mam... Dlatego właśnie wolę sympatyczną lekarkę, rzadko mającą dyżury w naszym ośrodku. Cóż, jeśli jutro jej nie będzie, to...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz