czwartek, 26 maja 2011

polish

 great neck!

Mam dość po całodniowym faszerowaniu się lekami i czekaniu na godzinę, w której trzeba wziąć to, tamto, sianto. Do dziewiątej wieczorem mam spokój, o dziewiątej muszę wypić herbatkę, przed dziesiątą wziąć probiotyk, o dziesiątej wziąć antybiotyk i koniec. Jak ja wytrzymam do następnego piątku! Dodatkowo mam wzmożony apetyt i wszystko mnie boli; pojawił się katar, przez który obudziłam się o szóstej i nie wiedziałam, czy wstać, czy dalej spać. Wybrałam opcję drugą. Więc od dziewiątej do dwunastej obejrzałam House'a, Wojewódzkiego i YCD, a przed chwilą skończyłam maraton filmowy (obejrzałam jeden film i mnóstwo początków innych). Chwilę poczytałam, ale tak mnie oczy bolą, że aż mi się odechciewa. Mama przyjdzie za jakieś... pół godziny, złożę jej życzenia. Poza tym tęsknię za swoim głosem i chcę jak najszybciej go odzyskać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz