wtorek, 3 maja 2011

mój drogi

 widok z okna mieszkania mej ciotki

Ostatni dzień wolnego, ostatni dzień majówki. Pogoda za oknem zachęca do zabaw na śniegu, aniołki, sanki, wygibasy, te rzeczy - oczywiście na Dolnym Śląsku. Na pomorzu świeci słońce, oświetlając ciemne oraz białe chmurki, propably jest osiem stopni. Czy to maj, czy marzec? Hmm... Oczywiście mi to nie przeszkadza dopóty, dopóki nie wyjdę na dwór. Na razie nigdzie się nie wybieram, chyba że do kościoła, ale to też nie jest pewne, ponieważ moje zacna kurtka z chustą się piorą tudzież suszą i nie mam co przywdziać. Do jutra wyschną. Chemia w sześciesięciu procetach opanowana, resztę wyuczę się dziś. Spotkał mnie wczoraj zbieg okoliczności, gdyż czytałam książkę Forsytha "Afgańczyk", a tu od rana trąbią, że Bin Laden is dead. Nie wiem, z czego się cieszyć, talibowie wciąż urzędują w Pakistanie i na świecie. A na chwilę obecną czytam książkę D. Steel "To niemożliwe", bardzo fajna powieść, w końcu oderwałam się od zagadek kryminalnych i umościłam wygodnie w romansidle. Good job.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz