niedziela, 1 maja 2011

mayday, mayday, mayday...

 Jeszcze wczoraj mogłem być daleko stąd, dzisiaj znowu pada deszcz...

Tak jakoś wzięło mnie na słuchanie Lady Pank. Wczorajszy dzionek spędzony niesamowicie w towarzystwie niezastąpionej i najukochańszej Karo! :) Zakupiłam sobie torebkę i szampon do wrażliwej skóry głowy, także teraz już na pewno głowa mnie swędzieć nie będzie. Byłam dzisiaj u babci na urodzinach, najadłam się do syta; niestety, po powrocie do domu strasznie cuchnęłam fajkami, a w babcinej kuchni zakopconej dymem papierosowym robiło mi się słabo - nienawidzę papierosów, są takie ohydne. Jakie ja mam szczęście, że moi rodzice nie palą! Czyste zabójstwo. Wsadziłam swoje ubrania do pralki, umyłam się cała, włącznie z włosami, bo nie mogłabym wytrzymać tego smrodu. Jestem prawdziwą zrzędą i na punkcie zapachu mam bzika. Niestety jest to rodzinne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz