uuu
Mam dziś wielkiego lenia, co skutkuje ogromnym zapotrzebowaniem na wysiłek... szczególnie umysłowy. Piąty dzień siedzę bezczynnie w domu, nie chce mi się uczyć, ale tak strasznie chcę do szkoły, bo miałabym jakiegoś powera, żeby ogarnąć mnóstwo wiadomości na sprawdziany! Do wakacji został niecały miesiąc, a ja siedzę chora i już zaczynam myśleć, że wakacje przyszły trochę wcześniej. Jak ja wytrzymam jeszcze siedem dni? Strasznie się boję powrotu do szkoły - nie mam pojęcia, co nauczyciele mi zgotują w sprawie sprawdzianów. Najbardziej obawiam się fizyki... Po prostu wiem, żę z teorii mogę dostać szóstkę, a z zadania dwójkę... Dodatkowo brak oceny z odpytywania równa się kompletna klapa. Nawet obmyślam już strategię na nieszczęsny czwartek. Mogłabym zostać w domu, ale co mi przyjdzie z takiego tchórzostwa? Niesamowicie jestem zła na swoje gardło. Jak wracałam od lekarza, to byłam wściekła, chciało mi się płakać. Na dworze jest istny piekarnik, mój pies aktualnie się smaży w cieniu. Ja się pieczę w pokoju przy zamkniętym oknie i słońcu wdzierającym się przez szybę. Nie lubię, gdy jest tak gorąco. Skończyłam dzisiaj czytać książkę, przez sto stron przebrnęłam w godzinę, dwie. Teraz zabieram się za przygody księdza Browna. Tytuł i oprawa graficzna książki mnie kompletnie zniechęcają, ale muszę spróbować. Według mnie ta powieść jest raczej dla chłopaków w moim wieku, a nie dla dziewczyny, która woli bardziej brutalne książki, bez udziału księży. Ale jak skończę bądź nie skończę tej książki, to będę mogła oddać wszystkie trzy sąsiadowi, wraz z ułamkiem garderoby jego żony. Let's see...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz