sobota, 2 kwietnia 2011

uwielbiam perfumy Chanel No.5...

... ale mnie na nie nie stać

Dzień jak najbardziej udany, spodobał mi się shopping w towarzystwie Pauliny i Magdy, oby jeszcze więcej było takich wypadów. :) Oczywiście rozkład jazdy w Internecie mnie oszukał i podał złą godzinę odjazdu. Zamiast wpół do siódmej pociąg był cztery po wpół do ósmej, więc tym sposobem byłam w domu dopiero dwadzieścia po ósmej. Sama się dziwię, że dosłownie cały dzień, osiem godzin, wytrzymałam w galerii. Masakrycznie bolą mnie nogi... Nie kupiłam jak zwykle tego, co chciałam, bo gdy jadę na zakupy, w sklepach nie ma nic ciekawego, grr. W każdym razie jestem zadowolona. Chyba jeszcze wskoczę pod prysznic, jestem tak zmęczona, ale chcę się uwolnić od zapachu perfum. Oświadczę, iż lubię rozmawiać z Pauliną, a Magda wróciła do domu ze swoim chłopakiem wcześniej. Fajny dzień spędzony z fajnymi ludźmi. :) No i otwierają na wiosnę Starbucks'a na Manhattanie! Jestem super zmęczona. Zostało mi praktycznie tyle samo pięniędzy, ile miałam na początku w skarbonce, a więc nie wydałam tak wiele, co byłoby w przypadku kupienia innych butów. No dobra, nie zagłębiam się w szczegóły. Rano znalazłam zasuszone kawałki rafy koralowej z Zatoki Perskiej. I zjadłam dzisiaj jogurt plus TRZY tortille. Ups!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz