niedziela, 17 kwietnia 2011

Raz, dwa, trzy, pchły na spacer szły.

orłowski piasek, mrr, majek

Niedziela zaczęła się cudownym ciepełkiem słonecznym i świeżym powietrzem wpuszczonym przez okno. Mmm, nie mogę się doczekać maja, uwielbiam maj! To po prostu najlepszy miesiąc w roku - nie jest za zimno, nie za ciepło, w sam raz. No i owadów nie spotka się zbyt wiele. Chciałabym na wakacje pojechać do Hiszpanii albo z siostrą się zabrać do Francji we wrześniu. Marzenia. No i oczywiście chciałabym odwiedzić Konstantynopol, a raczej Stambuł... To miasto silnie kojarzy mi się z Lestatem i Louisem, nawet bardziej niż Francja i Włochy, he he... no, ewentualnie Wenecja z Armandem. Cholibcia, nadal żałuję, że nie pojechałam z rodziną do Włoch. Ile jeszcze będę to wspominać... Well, koniec o wampirach Anne Rice i europejskich miastach/krajach. Zostało dwadzieścia minut do mszy, a nikt jeszcze nie jest gotowy. Mama z Olką oglądają YCD, tata nawet się chyba nie ubrał, a ja tu skrobię ten tekst. Mam na dzisiaj niewiele planów, cały dzień spędzony w domu. Powtórzenie wiadomości z matematyki, przeczytanie parę razy "Kamizelki", dokończenie "Bezsenności" (pewnie nie skończę jej dzisiaj). A jutro albo we wtorek koniecznie muszę odwiedzić bibliotekę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz