sobota, 9 kwietnia 2011

domowa jadłodajnia

 pan podłogi

Obudziłam się po siódmej i nie mogłam zasnąć, więc zmyłam się do łazienki, a potem dumałam w łóżku przez godzinę. Przeczytałam opowiadanie. Muszę jeszcze wypożyczyć "Kamizelkę" z biblioteki, bo niedługo będziemy przerabiać. Właściwie to mieliśmy to zrobić wczoraj, ale w czwartek dopiero zaczęliśmy "Małego Księcia". Dzień jest tak samo bezbarwny jak wczoraj, mimo tego, że słońce wychodzi na jakiś czas zza chmur i spowija mój pokój swoim słabym blaskiem. Niedługo, czyli za dwie i pół godziny, przyjedzie Karo, także muszę ogarnąć pokój, a póki co mi się nie chce, no ale jak mus to mus... cholibcia. Ach, ktoś mi zabrał odkurzacz! Jestem szczerze załamana brakiem czasu w weekend na naukę. Myśl o biologii mnie dobija, więc lepiej zająć umysł przyjemniejszą kontemplacją na temat... sama nie wiem. Najodpowiedniejszym pomysłem jest włożyć słuchawki do uszu, ubrać się i sprzątnąć pokój. Good choice!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz