wtorek, 26 października 2010

Broken hearted girl


Oto jest zdjęcie, które lubię oglądać ze względu na cudną zieleń liści. Samo zaś zdjęcie jest nijakie i całkiem zwykłe, przeciętne. Ale moje! To już coś. :D

Tytuł piosenki z tytułu posta błąka mi się po głowie już drugi dzień. (świetne zdanie) Mam jej  d o ś ć. Biedna Natalia musiała słuchać dwóch wersów, które potrafiłam zaśpiewać. Reszta to tylko "na na na", a potem wybuch śmiechu i zasłanianie ust.

Obudziłam się parę minut przed dźwiękiem budzika, a na jego dźwięk naprawdę, naprawdę, naprawdę nie chciało mi się wstawać. Ale zwlokłam się z łóżka i podreptałam do łazienki, żeby się przyszykować. Tak dużo czasu zajmuje mi poranna toaleta, olaboga, nawet dziś nie zdążyłam zrobić sobie śniadania i musiałam wziąć do szkoły jogurt, który potem jadłam palcem. To się koledzy ponaśmiewali. Niemieckiego nie było, trafiła się świetlica.

Szybki przeskok na koniec dnia szkolnego. Siedziałam sobie na polskim w wyczekiwaniu na słówko o pracy klasowej sprzed trzech tygodni, aż wreszcie pani wypowiada to magiczne słówko, a nawet dwa, i potem dodaje "trzy osoby przeczytają swoje prace na głos". I komu trafiła się piątka? Mnie. Miło było, nie powiem, że nie; fajno, że w szkole mi dobrze idzie. Nawet już stres mnie opuścił.

Ach, dzisiaj już cztery razy złapała mnie czkawka. Koleżanka zasugerowała, że pewnie wiele osób mnie obgaduje. Prawdopodobnie nie, a czkawka jest uciążliwa i denerwująca. Nie mogłam się jej pozbyć. :(

Zrobiłam sobie warkoczyki! Trzy! Ciekawa jestem, co jutro rano będę miała na głowie. :D No tak, włosy... ale jakie? Fale. "Fale Dunaju" - te określenie mnie strasznie rozśmiesza, kiedyś jakiś ktoś nazwał tak moje włosy i zostało mi to w głowie. :)

Myślę, że już wystarczająco dużo napisałam, więc pora kończyć. Muszę się nauczyć na chemię, choć jutro może jej nie być, ale jednak lepiej jest się nauczyć, niż olać. Jeszcze tylko dopiszę, że bardzo kocham moją siostrzyczkę! <serduszko>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz