sobota, 16 marca 2013

pokoj sumien i pokoj serc

 ptaszek

Jak ten czas leci... wczoraj miałam bierzmowanie, a za dwadzieścia minut nadejdzie sobota. Can't believe. Chciałam napisać, jak świetnie przebiegła uroczystość, ale jakoś tak głupio mi to publikować na łamach odwiedzanego przez ludzi bloga. Chyba powinnam to zapisać przede wszystkim w swoim sercu, żeby po latach przypomnieć sobie to uczucie lekkiego przerażenia pomieszanego z podziwem i poczuciem ważności, kiedy w prezbiterium stanęli księża wraz z arcybiskupem i podnieśli ręce, by nas pobłogosławić. To z pewnością jedna z chwil wartych zapamiętania, chyba mi się taka już więcej w życiu nie przydarzy... Poza tym samo bierzmowanie było takie quick, podchodzę, "Lukrecjo, przyjmij znamię daru Ducha Świętego" i odchodzę... A potem się popłakałam, bo tak ze mnie wszystko zeszło, całe napięcie spowodowane niedawnym wystąpieniem i przygotowaniami do samej uroczystości, byłam też szczęśliwa, że teraz jestem po prostu duszą posiadającą imię, które Bóg na zawsze zapamięta. Wierzę, że nie zbrukam tego imienia złem. No a poza tym to nie spodziewałam się prezentów... z wyjątkiem jednego, bo był zapowiadany. Głupio mi było i zarazem miło, przyjmując je. Babcia mi podarowała m. in. Wielką Księgę Złotych Myśli bł. Jana Pawła II, którą uważam za niesamowicie udany podarunek i zarazem piękną pamiątkę, na pewno co jakiś czas będę do niej zaglądać, by zgłębić nauki zmarłego papieża. Poza tym dzięki owym prezentom będę mogła w przyszłym tygodniu zamówić sobie nowy telefon i tak się cieszę, oj, tak bardzo, bo myślałam, że to się przeciągnie w czasie. Bo wiecie, teraz wreszcie gmina się obudziła i dostałam stypendium za pierwszy miesiąc, a w czwartek będzie za drugi, hehehe, i połowa wydana z pożytkiem. Tak, to niewątpliwie bardzo interesujące. Dzisiaj tak sobie poćwiczyłam trochę, potem poszłam do kościoła, żeby obejrzeć świetną inscenizację (scenariusz wymyślił jeden z parafian, byłam pod wrażeniem; podobało mi się i szkoda, że nic nie widziałam...), a w godzinę po powrocie zeżarłam (dosłownie) kurczaczki i frytki z KFC, jestem straszna... Nie dość, że wchłonęłam prawie wszystkie czekoladki z nadzieniem owocowym, półtorej miski Cini Minis, parę kawałków torta, jakiegoś gyrosa i dwa dewolaje, to jeszcze o dwudziestej drugiej zafundowałam sobie ociekającą tłuszczem przekąskę... BRAWA DLA MNIE. Tak właśnie się (nie)pozbywa brzuszka. Od wakacji mam rewolucję fast foodową i mięsną, a w ciągu ostatnich dwóch miesięcy jadłam już w KFC dwa razy. Tutaj też prosimy o gorący aplauz... Grr. Zostałam zaproszona do jakiejś blogowej zabawy przez Karolinę, ale zrealizuję powierzone mi zadanie później z racji tego, że tematyka jest dla mnie dość kłopotliwa i na razie mi się tego po prostu nie chce robić. Odpoczywam przez duże "O".

8 komentarzy:

  1. Jak to Cie nie kręca, duzo razy u Ciebie cos podobnego widziałam ^^
    mnie przerazil widok tych ksiezy, tyyyle ich bylo, a ja mialam spiewac, nigdy w zyciu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sie bardzo nie chce, to nie widze problemu w odmówieniu, w koncu jaka przyjemnosc daje pisanie posta z przymusu?

      Usuń
  2. Bierzmowanie to nie byle jaka uroczystość, fajnie się ją wspomina po latach. Jakie wybrałaś sobie imię?

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpoczywaj, odpoczywaj.
    U mnie bierzmowanie wyglądało nieco inaczej, tym bardziej, że niewiele osób podchodziło do tego na serio.
    Ach, to jedzenie. Co ono robi z człowiekiem :D
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, posta przeczytałam, ale jakoś tak myślami chyba byłam gdzie indziej i nie zanotowałam tego. Bardzo oryginalne imię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę najszczęśliwszą osoba na świecie z dość prozaicznych powodów. Maj, a to oznacza, że testy i bierzmowanie już za mną. I oczywiście ciepło!
    Lukrecja? Hmmm, interesujące i dość niespotykane imię. Ale bardzo ładna :) Ja wybieram Marianna, po prababci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, widzę, że wybór Twojego trzeciego imienia był bardzo przemyślany i dobrze, bo tak powinno być. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej. Przypomniałaś mi moje bierzmowanie i to, jak szybko minęło. Wiele miesięcy przygotowań, po to by usłyszeć krótką kwestię i nie poczuć tego, że właśnie otrzymało się sakrament. Podziwiam Cię nieco, za twoją wiarę. Moja obumiera. Staram się ją ratować, ale nie do końca potrafię. "Wierzę, że nie zbrukam tego imienia złem" prawdę mówiąc, do tej pory nawet nie przeszło mi przez myśl, że bierzmowanie jest niczym ponowne narodziny w chrześcijańskiej wspólnocie. Moje ponowne narodziny. Piękne imię wybrałaś. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń