piątek, 9 listopada 2012

Jesienne depresje bez kontemplacji nad sensem istnienia.

 gruszka

Właśnie trwa iście literacki piątkowy wieczór, spędzany przeze mnie z ręcznikiem narzuconym na ramiona, włosami połyskującymi od nałożonego przed paroma godzinami olejku i włączonym komputerem. W mojej głowie całokształt dość lakonicznie przedstawionej powyżej scenerii dopełniłby wygodny, miękki, koniecznie biały fotel, koc oraz parujący kubek pełen aromatycznego kakao. Dorzuciłabym jeszcze włochaty dywan wraz z ciepłym oświetleniem. Cóż, zamiast tego mam biurko zawalone zeszytami, książkami, różnego rodzaju papierzyskami, naczyniami i nie wiem, czym jeszcze. Typowo biurowa sceneria, choć w biurze nie jestem. Dlaczego literacki wieczór? Otóż dlatego, że w harmonogramie mam do odhaczenia post na blogu, rozprawkę na temat lektur szkolnych, a także pracę na WOS, traktującą o moich upodobaniach politycznych. Co do tej pracy, nieszczególnie wiem, jak się rozpisać, ponieważ, jak każdemu wiadomo, nie bardzo kręci mnie polityka, no ale jak mus to mus. Ze zniecierpliwieniem wyczekuję ulgi towarzyszącej ułożeniu głowy na poduszkę po tym niezwykle męczącym i wyciskającym łzy tygodniu. Moje samopoczucie nie do końca sięga dna, gdyż znajduję jeszcze pokłady entuzjazmu tudzież dobrego humoru uchowane w ciemnych zakamarkach mego umysłu. Wczoraj udałam się do fryzjera w celu upiększenia grzywki. Wybrałam naprawdę radykalne ścięcie - usunęłam zaokrąglone boki, nie cieniowałam. Cały dzisiejszy dzień chodziłam i kazałam ludziom się ze mnie nie śmiać ani na mnie nie patrzeć, ponieważ wyglądam koszmarnie, gorzej niż zazwyczaj po tradycyjnym ścięciu. Uch! Czuję się trochę jak Tomasz Kot z reklamy Netii... Pomijając moją obecnie żenującą aparycję, mam w planach usunięcie około dziesięciu centymetrów (lub mniej) mych zniszczonych włosów. Są oklapłe, przerzedzone, cienkie, co sprawia, że koleżanki wciąż mi z tego tytułu docinają. Trochę mi smutno, ale mimo wszystko lubię, gdy są potraktowane prostownicą i zdaję sobie sprawę, że nieprędko od niej odstąpię... Nie wiem, czemu piszę o swoich włosach, być może dlatego, że znów popadam w kompleksy, co mi się czasem zdarza (okresowo). W każdym razie, aby nie kontynuować już tego ledwo muśniętego tematu, oznajmiam, iż me wieczorne wywody dobiegły kresu, i zabieram się wreszcie za to, co powinnam była zrobić kilka godzin temu. Kiedy zakończę swoją pracę, będę mogła bez wyrzutów sumienia przestać myśleć o szkole chociaż na jeden dzień. Dodam jeszcze, że każdemu fanowi Harrego Pottera, który tak jak ja nie posiada wszystkich części ekranizacji w swojej domowej kolekcji płyt DVD, przypominam, że jutro o godzinie bodajże 23:35 na TVN7 będzie emitowana szósta część cyklu, czyli "Książę Półkrwi". Również, co by nie zabrakło lekkiego powiewu grozy, powtórzę, iż uodparniam się na życie. Mam nadzieję, że to okres przejściowy i niedługo zacznę na powrót odkrywać pokłady uczuć w swoim sercu, które jakby gdzieś się zatarły, schowały... Szkoła podstępnie skrada mą duszę.

7 komentarzy:

  1. hahah, ten Tomasz Kot mnie rozśmieszył xD
    i tak, wracaj do życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nanana, nominowalam Cię do liebster blog ^^

      Usuń
    2. idę, i mam już nawet zarezerwowane miejsca :D

      Usuń
    3. nie wytrzymałabym osiem części w kinie xD

      Usuń
  2. Jestem fanką HP, posiadam wszystkie książki, ale filmów nie widziałam i jakoś mnie nie ciągnie. Biurową scenerię ja mam teraz wokół siebie, ale zamiast tego słucham sobie muzyki. Rozbawiłaś mnie tym porównaniem do Kota, na pewno nie jest aż tak źle! :) Ja też zamierzam wybrać się do fryzjera, ale jakoś nie ma na to czasu. Nie podobają mi się moje włosy, zawsze wyglądają jakby dopiero co poraził mnie piorun, niekontrolowanie się wywijają, a teraz jak na złość zaczynają mi się rozdwajać końcówki! Nigdy wcześniej się nie rozdwajały, ech. A najdziwniejsze jest, że od koleżanek często słyszę, że mam ładne włosy, a kolega myślał, że się pofarbowałam chociaż nic z nimi nie zrobiłam O.o I zauważyłam, że z naturalnego blondu zaczynają wpadać w taki rdzawy brąz? nie wiem jak to określić. Pofarbuję się i zetnę i o! xd Co do kompleksów.. Nie wart się zamęczać, kochana! Uwierz, że możesz o sobie gorzej pomyśleć czasami, ale nie możesz się tym zadręczać, bo nigdy nie będziesz w naprawdę dobrym nastroju. Rób tak jak ja - olewaj wszystko. Może to dziwnie brzmi, ale staram się do niczego nie przywiązywać głębszej wagi - ani do szkoły, ani do znajomych, ani do swojego wyglądu i póki co wszystko idzie świetnie, więc uszy do góry! Przestań o sobie myśleć źle, plecy prosto, głowa do góry i pewny chód i nie pokazuj, że bolą Cię czyjekolwiek uwagi. Poza tym podziwiam, ja bym nie potrafiła się wziąć za lekcje do ostatecznego terminu mimo odczuwalnych wyrzutów sumienia. A już tym bardziej w piątek! Pozdrawiam! I nie wpadaj w kompleksy, nie warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam trochę inną definicję wieczoru literackiego: czytam, ewentualnie sama piszę :D Gdybym miała pisać rozprawkę o preferencjach politycznych, oszalałabym na miejscu. Przyjmij wyrazy współczucia :* Dojdziesz do ładu - z włosami, ze sobą o wszystkim innym. Wredna jesień miesza ludziom w sercach i głowach, ale na szczęście zawsze mija :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię zdjęcia wody, ładne to.

    OdpowiedzUsuń