środa, 28 grudnia 2011

zlewoswiniak

 mamo, jeszcze jak poprawiam grzywkę! - ach, te wzgórza i pagórki zamiast szczęki

Witajcie w środę. Problemy z Internetem już się skończyły, toteż mogę cieszyć się o wiele szybszym niż poprzednio łączem. Ta-da. Trochę mnie to przeraża, bo zwykle spokojnie sobie czekałam, a tutaj szybko, szybko. Zaczytuję się w "Dallas '63", Karola przyniosła mi też jakieś dwa kryminały, dzisiaj Olcia powiedziała, że ma książkę jakiegoś Umberto Eco czy kogoś takiego, która traktuje o zakonie Syjonu i innych, więc... jest co czytać. Wczoraj przez przypadek wylało mi się o wiele więcej balsamu niż potrzebowałam i teraz cała się świecę. Babcia mi podarowała taki upominek właśnie, który śmierdzi arbuzem. Mimo tego - lubię balsamy, chociaż nie używam, ale lubię. Kupiłam kiedyś balsam z Garniera, to połowę butli zużyłam, brawo! Teraz stoi i zastanawiam się, czy jeszcze jest ważny... tak samo z szamponem przeciwłupieżowym... chyba już powinien wylądować w śmietniku... ten balsam raczej też... Ach, moje poranne, niewinne rozmyślania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz