sobota, 19 listopada 2011

zawodowy dłubacz nosowy

 dzięki photoshopowi moje zęby są prawie idealne

Jestem zmęczona. Nie wiem, dlaczego włączyłam komputer, ale włączyłam i mam nadzieję, że o dziewiątej wreszcie położę się do łóżka. Przedtem jednak pójdę zobaczyć, czy nie ma jakiegoś jogurciku w lodówce. Rano zrobiłam sobie herbatę, poszłam do sypialni rodziców, porozmawiałam z nimi, a później wróciłam do kuchni. Patrzę, herbata zniknęła! Szukam po całym domu, gdzie też podziała się moja herbata, bo mam w zwyczaju zostawiać rzecz, zapominać o niej i szukać ją godzinami; wreszcie wchodzę do pokoju siostry, herbata na biurku: "wiedziałam, że mi ją zabrałaś. Jesteś chora?" No i wypiłam do końca, a potem wybyłam na mróz. Żartuję, dzisiaj było całkiem ciepło, sześć stopni Celsjusza. Wracam do domu, a tata mi oznajmia: "mamy pierwszy film na Blu-raya", "aha". Myślałam, że to ten, który oglądałam, ale nie, jakiś inny. Nie ma w nim Brada Pitta. Kupił mi taki wynalazek, który podłącza klawiaturę i myszkę przez USB do komputera, ale jakieś chińskie to i oba urządzonka szwankują, toteż znowu przełączyłam się na wszystko laptopowe. Cóż, przyzwyczaiłam się już do tego. TERAZ CHCĘ NETBOOKA. Może jak pozbieram stypendium, to mi rodzice dołożą i sobie kupię. Wtedy będzie mój osobisty i nikogo innego. YAY. Po napisaniu tego stwierdzam, że mnie to nie jara. Chcę prostownice Philipsa i dwie książki, i polarek. I bluze Adidasa. A najbardziej chcę pić. WODĘ. Uwielbiam zapchane pociągi rano i zapchane pociągi wieczorem.

1 komentarz: