poniedziałek, 20 czerwca 2011

you are a pirate

 the pigeons

Będę musiała w wakacje przeprowadzić gruntowny remont mego folderu z muzyką. Usunąć to, czego nie słucham i nie mam zamiaru już słuchać, a zostawić to, co jest na czasie i ma dla mnie wartość sentymentalną. Przy tym jest sporo roboty, ale myślę, że przez parę dni się z tym uporam. Niepotrzebne mi jest ponad dwa tysiące piosenek, skoro słucham około stu z nich. Bezsensu. Poza tym zepsuł mi się kabel usb od klawiatury i myszki, grr. Muszę pisać z laptopa, a nie lubię. W szkole fajno, czytałam przez cztery lekcje książkę, na angielskim i matematyce miałam angielski, a po szóstej lekcji pani nas wygoniła do domu, bo chciała w spokoju wypełniać świadectwa. Tym sposobem znalazłam się szybciej w domu. Katar mi znika, za to kaszlę coraz namiętniej i postanowiłam podleczyć się syropem. W nocy nie mogłam spać, tak mnie noga bolała. Położyłam się o jedenastej, jakimś cudem zasnęłam o północy lub pierwszej, obudziłam się o trzeciej i stwierdziłam, że nie wytrzymam z teraz już obiema nogami, więc ubrałam długie spodnie od piżamy i skarpety do spania, poszłam opróżnić pęcherz i oddałam się na powrót objęciom Morfeusza, chociaż po okresie pół godziny; obudziłam się o szóstej i przez kolejne trzydzieści minut dryfowałam na granicy jawy a snu. Później zadzwonił budzik, ale nie mogę oszacować, czy rzeczywiście mnie obudzi, kiedy będę spać. To się jutro, mam nadzieję, okaże. Nadal mnie boli noga. Wczoraj było strasznie zimno u mnie w pokoju i to właśnie jest powodem owego bólu. Pomyślcie, że wystarczy przeżyć jutrzejszy dzień i nastanie koniec roku. Szczerze mówiąc, odechciało mi się już wakacji. Co ja będę robić? Fakt, książek więcej przeczytam, łii! Muszę zakupić sobie nową książkę Stephena Kinga. O tak... :)

1 komentarz: