sobota, 21 maja 2011

dream on

 hi, Lil&Karo

Bohater dnia: strepsils z miodem i cytryną. Umieram na gardło i ucho! Zaraz wszystko mi się złuszczy i odpadnie, that's a pity! Wczoraj niestety głowa bolała mnie tak, że nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje (oczywiście miałam światłowstręt, aczkolwiek i tak patrzyłam się na mijające pola z braku innej czynności do wykonania), ale jak już słońce przestało intensywnie grzać, to rozjaśniło mi się w głowie i mogłam spokojnie coś zjeść. Myślę, że to przez wyjście na dwór z mokrymi włosami oraz zbyt długie siedzenie na słońcu, które mi zawsze szkodzi. Nie ma co się użalać nad sobą, trzeba działać. Na szczęście ogarnęłam dzisiaj wszystkie zeszyty i ćwiczenia, więc jutrzejszy dzień będę mogła poświęcić książce studenta socjologii. Oficjalnie przerzucam się na wodę niegazowaną, bo gazowana szkodzi zdrowu, czego nie wiedziałam (miałam jedynie pojęcie, że przez nią ma się wzdęcia). Ponoć też Żywiec Zdrój ma swoje za uszami, ale tę wodę akurat uwielbiam, więc z niej nie rezygnuję. Obejrzałam sobie do końca Trinny i Suzannah oraz YCD. Bardzo mi przykro z powodu Maszy, była cudowna. Patrzyłam w Google'u, jaka jutro będzie pogoda w Tczewie, czyli niedaleko Pszczółek, i co się okazuje? Słonecznie! Nie wiem, na ile Google ma rację, ale jeśli jutro będzie pięknie, to ubiorę moje nowe buty, żeby w końcu z nich skorzystać, bo ile mogą stać w szafie? Zadzwonił dziś ktoś do domu, mama podeszła do bramki i się spytała "Asia?". Przyszła dziewczyna na taras, rude włosy, mówię "cześć" z myślą, że to Asia, która zmieniła nieco kolor włosów. Okazało się, że to rachmistrz, a ja speszona siedziałam do końca przesłuchania. Tylko ja potrafię przywitać się na luzie z osobą dorosłą i obcą. Niedługo jadę do ortodonty, a już wiem, że będę musiała odwiedzić też okulistę. Strasznie szwankuje mi lewe oko. Jestem przerażona. Póki co mam nadzieję, że do poniedziałku nie pojawi się u mnie katar. Boże broń! Miłego wieczoru. A, jeszcze dzisiaj po południu pojawił się opis mojej koleżanki na gadu-gadu "dziś o osiemnastej koniec świata?..." Wołam "mamuś, dlaczego dzisiaj jest koniec świata, a ja o niczym nie wiem?" No więc okazuje się, że jak człowiek nie ma Internetu i nie ogląda telewizji przez pięć dni, to naraz pojawiają się jakieś absurdalne wiadomości od niewiarygodnych źródeł. Natomiast co do samego końca świata - może tylko Polska się uchowała? Jak to moja siostra mówi "skąd możesz wiedzieć, że (przykładowo) Nowy Jork istnieje, jeżeli nigdy tam nie byłaś?" - i ten jej wzrok... He he, ale przecież "nie znacie miejsca ani godziny"... Ze względu na swoje wyznanie nie wierzę w takie bzdety. :) Na pewno tragedia nastąpiła w Malezji, gdzie lawina błotna zabiła dwadzieścia cztery istnienia ludzkie (a więc wiele dzieci z sierocińca straciło swoich kolegów, być może nawet najlepszych przyjaciół, i nie będą mogli tego przyjąć do wiadomości ani się z tym przez pewien czas pogodzić). I co wy na ten koniec świata, gdzie zginęło tyle osób, a wiele innych przeżywa przez to katusze? Albo mój ból gardła? Czy to nie równa się z końcem świata? Każdy ma swoje priorytety. Więc może i nastąpił dziś koniec świata o tej czy tamtej godzinie, ale wiem, że takich końców świata występuje mnóstwo codziennie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz