środa, 27 kwietnia 2011

Mother Mary, she don't talk to me

 some day in my room

Słucham sobie płyty Slasha z ubiegłego roku, aktualnie wykon Slash with Kid Rock (muszę uzbierać playlistę na wyjazd w Polskę). Dzisiejszy dzień nie zaliczam do najlepszych. Rankiem wstałam całkowicie wykończona, chociaż dopiero co się obudziłam. Niestety - przez niemoc zaśnięcia po prostu się nie wyspałam. Aby się bardziej zmęczyć, przed jedenastą wieczorem grałam w klocki (tetrisa), jednak nie było to zbyt efektywne. Na szczęście wykorzystałam czas przed szkołą na obejrzenie William and Kate i zjedzenie jogobelli (bardzo dobra). W zeszłym tygodniu miałam sprawdzian z matematyki i byłam przekonana, że poszedł mi całkiem nieźle. Niestety - przeliczyłam się. Dostałam czwórkę, bo jak zwykle zapomniałam się zastanowić nad jednym zadaniem, a rezultatem było całkowite go skopanie. No dobra, nie jestem dobra w geometrii, przyznam się bez bicia! Przybyłam do domu w dobrym nastroju - w końcu dzień szkolny dobiegł końca, i dokończyłam oglądane filmu, a później obejrzałam Usta Usta i poległam na całej lini; był płacz, lament i zgrzytanie zębów. Aktualnie boli mnie głowa i przymierzam się do nauki fizyki. Jestem przekonana na osiemdziesiąt procent, że będę pytana. Tylko pozazdrościć!

2 komentarze:

  1. Jak oglądałam Usta Usta tak strasznie mnie serce bolało... Masakra. ;x Przecież to tylko serial..a ja to tak cholernie przeżywałam... Płakałam nawet..

    OdpowiedzUsuń
  2. Me too, chociaż już od dawna wiedziałam, że Julia umrze. :(

    OdpowiedzUsuń